StoryEditorWiadomości rolnicze

Serce bliskie sercu ochotników ze Skoków

04.01.2017., 15:01h
Ochotnicza straż pożarna ma ratować nasze mienie, ale przede wszystkim życie. Robi to na różne sposoby – najczęściej w sytuacji gdy życie zagrożone jest bezpośrednio. Wszyscy wiemy, że w tysiącach wypadków w całym kraju to właśnie ochotnicy zjawiają się na miejscu pierwsi, czasem na długie minuty przed pogotowiem ratunkowym.

Życie warte wydatku


To normalne w przypadku wsi i małych miejscowości, oddalonych często o dziesiątki kilometrów od większych ośrodków. Dlatego tak ważne jest, żeby ochotnicy posiadali umiejętności ratowania życia, kiedy ono dosłownie z nas uchodzi. I żeby posiadali potrzebny do tego sprzęt.

Ochotnicy ze Skoków pod Dęblinem poszli nawet dalej. Chcieliby, żeby taki sprzęt, czyli po prostu defibrylator, nauczyli się obsługiwać wszyscy, nawet dzieci. I żeby każda wieś miała go pod ręką. Dlatego jakiś czas temu zapoczątkowali akcję „Wieś z sercem” mającą na celu edukację i wzrost świadomości mieszkańców wsi na temat pierwszej pomocy i prewencji. Inicjatorem był ówczesny prezes skockiej OSP.

Defibrylator-kapliczka

– Zaczęło się od tego, że we wsi dwa lata temu zdarzyły się dwa przypadki nagłego zatrzymania akcji serca u mieszkańców. Niestety, zakończyły się śmiercią. Coś mnie wtedy tknęło, ale tak naprawdę myśl dojrzała we mnie chyba, kiedy zasłabł nam podczas imprezy we wsi kolega. Przyjechała karetka i wszystko skończyło się pozytywnie. Gdybyśmy mieli defibrylator, moglibyśmy przywrócić sercu właściwy rytm w sekundy. Wtedy poczuliśmy, że wieś potrzebuje defibrylatora – opowiada Marek Teper, były prezes straży i wciąż aktywny jej członek.

Zaczęli szukać i trafili na ełcką fundację „Ratujmy życie” prowadzoną przez lekarza ratownika. Natychmiast zrodził się pomysł akcji promującej powszechną obecność defibrylatorów. Zaczęli szukać środków. We wsi wsparła ich Wspólnota Gruntowa Wsi Skoki. Fundusze zebrano też z datków mieszkańców. W styczniu tego roku w centrum Skoków stanął defibrylator. W środku wsi wygląda trochę jak kapliczka. Marek Teper przyznaje nawet, że rzeczywiście stoi obok niej, a ktoś nazwał tę lokalizację „miejscem wskrzeszania życia”. W remizie przeprowadzono szkolenie dla mieszkańców z obsługi sprzętu. A ta, jak się okazuje, jest całkiem prosta.

– Taki defibrylator może obsłużyć nawet dziecko. Jest sterowany komputerem, sam monitoruje akcję serca czy też jej brak. Nie pozwoli na dozowanie szoków elektrycznych, kiedy nie będzie to potrzebne. I o wszystkim poinformuje głosowo – wyjaśnia Marek Teper.

Życie warte wydatku

Do akcji akces zgłosiło dwadzieścia wiosek, w dwóch kolejnych – w Rożyńsku Wielkim na Mazurach i w Górze Puławskiej – lada moment mają stanąć stacje z defibrylatorem. Całkowity koszt postawienia takiej stacji to 12 tys. zł wraz ze szkoleniem i skrzynką. A ta musi być specjalistyczna – taka, w której temperatura nie spada poniżej 5°C. Tyle jest potrzebne, żeby sprzęt zachowywał pełną gotowość. Fundacja zapewnia szkolenie, montaż stacji i pomoc w znajdowaniu sponsorów na lokalnym rynku. Zdaniem Marka Tepera to nie jest duża kwota. Po pierwsze dlatego, że na wieś pogotowie jest w stanie dojechać nie szybciej niż w 15 minut, dojazd do Skoków zajmuje nawet 20. Potwierdzają to zresztą statystyki. W mieście pogotowie dojeżdża w 8 minut, na wsi – średnio w 15. Tymczasem 7 do 10 minut od momentu zatrzymania krążenia bez resuscytacji krążeniowo-oddechowej i defibrylacji doprowadza do śmierci.

Jest jeszcze drugi powód. Nagłe zatrzymanie krążenia jest główną przyczyną śmierci w Europie. Rocznie zdarza się nawet 700 tys. razy. W Polsce takich przypadków w roku jest ok. 40 tys.

Nagłe zatrzymanie krążenia nie dotyczy jedynie cierpiących na wady układu krążenia starszych osób niestroniących od papierosa. Wśród jego przyczyn są: zawał, zaburzenia rytmu serca, migotanie komór i częstoskurcz, zator tętnicy płucnej, ale też zatrucia czy przedawkowanie leków, kwasica, niedobór wapnia, niedobór lub nadmiar potasu, wychłodzenie, przegrzanie czy odma opłucnowa.

Skocka OSP w obsłudze defibrylatora szkoli także najmłodszych w pobliskich przedszkolach. Dzieciaki uczą się też, jak ucisnąć klatkę piersiową, żeby wymasować serce. I wiedzą już, że na dwa wdechy trzeba aż trzydzieści uciśnięć.

Karolina Kasperek   

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 01:05