StoryEditorPolska, UE

Stado 180 krów spod Deszczna ułaskawione

29.05.2019., 21:05h
Minister rolnictwa zapowiedział, że stado 180 zdziczałych krów spod Deszczna jednak nie zostanie wybitych. Zostaną odizolowane w jednym z gospodarstw należących do państwa. Po przebadaniu zdrowe krowy mają trafić także do gospodarstw rodzinnych.

Stado zdziczałych krów spod Deszczna nie trafi pod nóż

Stado zdziczałych krów zostanie wyizolowane w gospodarstwie państwowym – zapowiedział w środę 29 maja 2019 roku Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa. 

Minister zapowiedział, że całe stado zostanie przebadane i wprowadzone do systemu IRZ (Identyfikacji i Rejestracji Zwierząt prowadzonych przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa). 

Nadal szukamy rolników, którzy zgodzą się zdrowe z tych krów przyjąć. Organizacje obrońców zwierząt mogą pomóc w zebraniu funduszy na ich utrzymanie – dodał minister Ardanowski.

O nieskazywanie stada krów na wybicie apelowało wiele osób, w tym prezydent Andrzej Duda.
Również nasza zespół w artykule „Ludzie zawinili, a krowy zapłacą”: „Redakcja Tygodnika Poradnika Rolniczego apeluje, aby znaleźć rozwiązanie, które pozwoli oszczędzić krowy. Wszak one niczemu nie są winne. Zawinili ludzie.” 
Więcej na temat stada krów spod Deszczna w artykule Ludzie zawinili, a krowy zapłacą

Jednak jak przyznał minister Ardanowski główny wpływ na jego decyzję miała prośba wyrażona przez Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, który jest znany z angażowania się w ochronę praw zwierząt. 

 

Główny Lekarz Weterynarii określił jakie muszą być spełnione warunki, aby stado krów przeżyło

W wywiadzie dla Tygodnika Poradnika Rolniczego Bogdan Konopka, nowy Główny Lekarz Weterynarii, odnosząc się do stada 180 zdziczałych krów spod Deszczna powiedział jakie musiałyby być spełnione warunki, aby decyzja Powiatowego Lekarza Weterynarii w Gorzowie o wybiciu stada została zmieniona. 

–Stado to – o nieznanym przecież statusie epizootycznym – musiałoby zostać zamknięte w jednym miejscu na terenie woj. lubuskiego. Nie mogłoby stykać się z innymi zwierzętami gospodarskimi, bo nie wiemy czy jest wolne od chorób odzwierzęcych niebezpiecznych dla życia i zdrowia ludzi – białaczki, a także brucelozy i gruźlicy, która występuje u zwierząt dzikich. Nie wiemy też, co stado jadło, czy nie korzystało z wysypisk, czy miało kontakt z np. mączką mięsno-kostną i czy zwierzęta nie mają BSE. Nie wiemy ile przez 20 lat życia na wolności było upadków i co stało się z padłymi zwierzętami. Wiele jest więc znaków zapytania i dlatego problem – użyję tu stwierdzenia – z porzuconym stadem może stanowić ogromne zagrożenie dla gospodarki narodowej – zwracał uwagę Bogdan Konopka. 

Podkreślał także, że taka ewentualna decyzja będzie precedensem na skalę Unii Europejskiej

Więcej argumentów Bogdana Konopki przeczytasz w artykule "Główny Lekarz Weterynarii: stado krów z Deszczna mogłoby przeżyć, ale...". 

#WolneKrowy potencjalnym zagrożeniem dla polskiego rolnictwa? 

Jeszcze przed decyzją ministra Ardanowskiego o „ułaskawieniu” stada krów spod Deszczna argumenty przytaczane przez Bogdana Konopkę czy ministra rolnictwa były krytykowane przez organizacje ekologiczne i obrońców praw zwierząt. Również część polityków odnosiła się sceptycznie do decyzji PLW z Gorzowa o wybiciu zdziczałych krów. 

– Skoro nie znamy statusu epizootycznego, to trzeba go sprawdzić, by w razie niebezpieczeństw powziąć odpowiednie kroki. Główny Lekarz Weterynarii powinien dążyć do rozpoznania zagrożenia i na podstawie badań wydać decyzje – przekonywała Dorota Niedziela, posłanka PO i zastępca przewodniczącego sejmowej komisji rolnictwa. 

– Ukarany za brak identyfikacji powinien zostać właściciel, a nie stado – dodała posłanka. 

Z kolei Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego zwraca uwagę na ewentualne zagrożenia związane ze stadem z Deszczna. 

– Dyskusja nad ratowaniem 180 sztuk bydła, gdy UE patrzy na bezpieczeństwo żywności w Polski jest niepotrzebna. Kto weźmie odpowiedzialność za to? Przypominam, że konsekwencje poniosą rolnicy – uważa Jacek Zarzecki. 

Wskazał również, że może i przepisy są bezduszne, to przede wszystkim zawinili właściciele stada. 

– Bezduszny to był właściciel, który się obudził gdy dostał wyrok sadu. Chow zwierząt to nie jest zabawa. Komisja Europejska nie będzie patrzyła na kwestie etyki, ale na przepisy. Jesteśmy czołowym producentem wołowiny w UE i może warto na to zwrócić uwagę – dodał prezes PZHiPBM.

Trudno się z tym nie zgodzić – wystarczy przypomnieć, że afera z nielegalnym ubojem bydła w rzeźni w Ostrowi Mazowieckiej przyczyniła się do poważnego osłabienia wizerunku polskiej wołowiny na rynku europejskim i obniżyła ceny skupu żywca wołowego.  

Paweł Mikos
Fot. Archiwum Tygodnika Poradnika Rolniczego

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 10:24