StoryEditorInterwencja

Będzie spalarnia, nie będzie zbytu

09.05.2017., 12:05h
Rolnicy z gminy Milejów (pow. łęczyński) nie chcą za sąsiada spalarni odpadów medycznych. Zakład przetwórstwa warzyw i owoców Kampol-Fruit już zapowiedział drastyczne ograniczenia w odbiorze warzyw i owoców od producentów z gminy, jeśli inwestycja powstanie. Inwestor nie rezygnuje.

27 marca Nateko sp. z o.o. z Lublina zwróciła się do Urzędu Gminy w Milejowie z wnioskiem o wydanie decyzji środowiskowej dotyczącej budowy spalarni. Ewentualna pozytywna decyzja byłaby podstawą do dalszego procedowania tej sprawy przez starostwo powiatowe. Spalarnia miałaby powstać na dwóch działkach kupionych przez inwestora w Kolonii Antoniów, na granicy Antoniowa i Zalesia.

My z tego żyjemy!

Mieszkańcy o tym, że coś się święci, dowiedzieli się wcześniej. W styczniu na miejscu pojawili się bowiem geodeci. Ludzie nie mogli uwierzyć. Przecież tereny sąsiadujące z działkami, gdzie miałaby powstać spalarnia, mają charakter rolniczy. Podobnie jak cała gmina. A w Milejowie jeden ze swoich zakładów przetwórczych ma Kampol-Fruit. Mieszkańcy korzystają z tego podwójnie. Odstawiają do Kampolu warzywa i owoce, a niektórzy w przetwórni pracują. Jedni na stałe, inni sezonowo.

– Jakaś pani mierzyła w styczniu pola. I tak to wyszło. Potem odbyły się zebrania wiejskie, na których uzgodniliśmy, że nie pozwolimy na to, żeby do tej budowy doszło – mówi Irena Sochalec z Antoniowa. Mieszka 5 km od działek inwestora. – Boimy się, że Kampol zwinie się i stracimy miejsca pracy. A to jedyny duży pracodawca w naszej okolicy. Poza tym Kampol przecież skupuje od nas warzywa i owoce.


Protest przed Urzędem Gminy w Milejowie

Protestujący informują, że Kampol już zareagował. Na dowód przedstawiają kopię pisma do radnych i wójta gm. Milejów z 1 lutego od prezesa firmy Piotra Furmańskiego. Czytamy w nim m.in. że: „W przypadku finalizacji zapowiadanej inwestycji będziemy zmuszeni drastycznie ograniczyć odbiory owoców i warzyw od plantatorów lokalizujących swoje uprawy w sąsiedztwie planowanej spalarni.”

W okolicy działek, gdzie miałaby powstać spalarnia odpadów, mieszkańcy uprawiają m.in. truskawki, ogórki, pomidory, paprykę. – Nie chcemy mieć problemów ze sprzedażą – mówi Marek Jabłoński z Antoniowa Kolonii. Produkuje m.in. buraki, zioła, pszenicę i fasolkę.

Mieszkańcy mówią, że najbliższe budynki stoją 200 metrów od projektowanej spalarni. – My żyjemy z produkcji rolnej – mówi Halina Michałowska, która prowadzi z mężem gospodarstwo. Mieszka blisko miejsca ewentualnej inwestycji. – Widzę je z okna i z sadu. Nie pozwolimy na budowę.

Ludzie protestujący przeciw budowie spalarni skrzyknęli się 12 kwietnia o godz. 9 rano przed budynkiem Urzędu Gminy w Milejowie. Termin wybrali nieprzypadkowo. Tego dnia o sprawie podczas nadzwyczajnej sesji dyskutowali radni. Na sesję weszli też mieszkańcy. Było gorąco.

Wójt pod naciskiem

– W miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego w paragrafie 9 jest napisane wyraźnie: zakaz lokalizacji obiektów szczególnie uciążliwych dla środowiska. A przyjęte przez gminę kierunki rozwoju to: rolnictwo, sadownictwo, agroturystyka. Jesteśmy tu po to, aby pilnować urzędników, by respektowali nasze prawa – mówi Katarzyna Przemyska z Antoniowa. Jest prawniczką, od kilku lat mieszka w pobliżu działek, gdzie obecnie planowana jest inwestycja. – Byłaby to jedyna tego rodzaju spalarnia w województwie, więc trafiałyby tu do utylizacji odpady z całego regionu – podkreśla pani Katarzyna.

Sprawa jest skomplikowana. W planie rzeczywiście jest zapis o ogólnym charakterze, wykluczający powstawanie w gminie inwestycji o szkodliwym oddziaływaniu na środowisko. Jednak w planie jest również szczegółowy zapis, jeszcze z 1988 r., dopuszczający na dwóch działkach w Antoniowie Kolonii budowę „urządzenia utylizacji odpadów”. Ten właśnie zapis chce wykorzystać inwestor.


Od lewej: Anna Wójcik i Katarzyna Przemyska

– Jest mnóstwo powodów, dla których można uznać lokalizację takiego zakładu w tym właśnie miejscu za niedopuszczalną. Trzeba tylko chcieć stanąć po stronie mieszkańców – dodaje Anna Wójcik, także prawnik. Buduje w okolicy dom. – Ja od wójta i samorządu oczekuję takiej postawy: zrobimy wszystko, żeby tej decyzji nie podpisać. A przynajmniej takiej deklaracji: zrobimy wszystko, żebyście byli bezpieczni.



Mieszkańcy podczas sesji domagali się od wójta jednoznacznej postawy. Żądali, aby zadeklarował, że inwestor dostanie negatywną decyzję środowiskową. Niektórzy dociekali, skąd inwestor dowiedział się o zapisie w planie umożliwiającym starania się o inwestycję. Wójt gminy Milejów Tomasz Suryś zapewniał, że wcześniej o zapisie nie wiedział. Powiedział też m.in.: – Nie zgadzam się z tą inwestycją, ale są procedury, które trzeba przejść. Musimy ustalić strony postępowania i zasięgnąć opinii instytucji, m.in. sanepidu i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Kluczowe będzie to, co te instytucje ustalą.

Odniósł się też do przywoływanego przez przeciwników inwestycji zapisu w planie. – Jest to zapis ogólny, we wszystkich planach jakie znam są tego typu zakazy. Obawiam się, że tu mają zastosowanie przepisy szczegółowe (o przeznaczeniu działek – dop. red.). Ale to będzie rozstrzygał starosta, który bada zgodność z planem.

Wójt zaznaczył, że nie chce składać deklaracji, czy wyda decyzję środowiskową, czy nie. – Takie deklaracje na tym etapie, bez wszystkich dokumentów i przejścia procedury są karalne – powiedział. – Urzędników, w tym i mnie, obowiązują przepisy. I dodał, że prywatnie, nie chciałby mieć „czegoś takiego” koło domu.

Wywołana do tablicy radca urzędu gminy powiedziała, że obecnie jedyną skuteczną metodą na zatrzymanie inwestycji byłoby stwierdzenie nieważności tych zapisów w planie, które chce wykorzystać inwestor. Wniosek do wojewody lubelskiego o unieważnienie zapisu szczegółowego planu sprzecznego z ogólnym zapisem 21 lutego napisały Katarzyna Przemyska i Anna Wójcik. Na razie decyzji nie ma.

Ale Lubelski Urząd Wojewódzki włączył się w tę sprawę. Konrad Sawicki, doradca wojewody, powiedział podczas sesji, że wójt może wydać negatywną ocenę środowiskową powołując się na protesty społeczne, a opinia RDOŚ i sanepidu nie jest dla niego wiążąca.


Od lewej: Halina Michałowska, Irena Sochalec i Zofia Olszak

Wójt pod naciskiem mieszkańców i doradcy wojewody uelastycznił stanowisko. Stwierdził, że „głos mieszkańców będzie bardzo ważny przy podejmowaniu decyzji środowiskowej”, a w końcu, wypowiedział oczekiwane słowa: „Odmówię wydania decyzji z przyczyn społecznych”.

Na koniec nadzwyczajnej sesji rady gminy radni przyjęli jednogłośnie uchwałę, w której sprzeciwiają się tej inwestycji. Podkreślają w niej, że gmina ma charakter rolniczy, jej mieszkańcy żyją z produkcji i z przetwórstwa.

Czy mieszkańcy są już spokojni? – Ludzie będą spokojni wtedy, gdy zobaczą podpisaną decyzję odmowną. I dopóki takiej odmowy nie będzie, będziemy tej sprawy pilnować – zaznacza Katarzyna Przemyska.

Inwestor nie rezygnuje

Czy wobec sprzeciwu mieszkańców, radnych, Kampolu, deklaracji wójta i zaangażowania urzędu wojewódzkiego, sprawa jest jeszcze aktualna? Okazuje się, ze tak. – Złożyliśmy wniosek, oczywiście nadal go popieramy i czekamy na opinię sanepidu i RDOŚ – mówi Agnieszka Dycha, prezes firmy Nateko. – Dziwi mnie stanowisko Kampolu i mieszkańców okolicznych miejscowości. Z raportu oddziaływania na środowisko wynika, że ta inwestycja nie będzie miała jakiegokolwiek negatywnego wpływu na środowisko poza działką, której nasza spółka jest właścicielem.

Prezes Nateko podkreśla, że utylizacja tego typu odpadów jest dopuszczalna po spełnieniu rygorystycznych przepisów. – Określają m.in. liczbę kontroli w spalarni. Określają też warunki przechowywania odpadów. Musi się to odbywać w szczelnych i zamkniętych ze wszystkich stron halach, w odpowiedniej temperaturze i krótkim czasie – kontynuuje prezes Dycha. – Wyniki pomiarów przez nas prowadzonych, będą dostępne dla mieszkańców. Chcemy, żeby wszystko było przejrzyste. Taki zakład, jaki chcemy wybudować, stoi w centrum Wiednia. I nikomu nie szkodzi.

Prezes zapowiada, że chętnie spotka się z rolnikami, obawiającymi się negatywnego wpływu działalności spalarni na ich uprawy. – Jeśli będzie taka potrzeba, to zaprosimy niezależnych biegłych czy ekspertów, którzy powiedzą czy obawy mieszkańców są uzasadnione. Bo naszym zamiarem nie jest prowadzenie inwestycji, która powodowałaby ogólny społeczny sprzeciw i niechęć, nie chcemy wojny z ludźmi ani ich skłócania. Ale też nie chcemy, by nasza inwestycja, która jest zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, została na dzień dobry odrzucona, tylko dlatego, że ktoś, nie dokonując merytorycznej oceny raportu i tej inwestycji, mówi „nie, bo nie”.

Odpady w spalarni w gm. Milejów mają być utylizowane poprzez spalanie a nie zagazowywanie, jak to się dzieje w przypadku technologii plazmowej. Utylizacji ma podlegać poniżej 10 ton odpadów na dobę.

Prezes spółki Nateko przekonuje, że inwestycja jest pożądana przede wszystkim ze względu na prawidłowe funkcjonowanie szpitali i zakładów weterynaryjnych w województwie lubelskim, które takiej spalarni nie ma. Są na Podkarpaciu, m.in. w Rzeszowie. Zapewnia, że choć spółka nie zbudowała jeszcze żadnej spalarni, to są w niej ludzie z doświadczeniem. – Wiceprezesem naszej spółki jest człowiek z wielkim autorytetem w tej branży, który przez 15 lat był dyrektorem takich instalacji w Polsce. W Łodzi, Opolu i Rzeszowie. Żadna z tych instalacji nie została zamknięta. Każdą można było obejrzeć, nigdy nie mieli nic do ukrycia. Wiceprezes z okien domu widzi komin spalarni w Rzeszowie. A zaczął tam pracować, bo sam był przeciw, gdy kilkanaście lat temu powstawała. Postanowił się zatrudnić, żeby wiedzieć, co tam się dzieje. I został.

Na koniec pytamy, co zdecydowało o wyborze lokalizacji w gminie Milejów. – Plan zagospodarowania przestrzennego – odpowiada prezes Dycha.

Krzysztof Janisławski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 04:30