StoryEditorWiadomości rolnicze

Kto daje i zabiera...

01.04.2016., 11:04h
W całej unijnej Europie doskonale widoczny jest kryzys branży rolniczej i przetwórstwa żywności. W Polsce ten kryzys ma szczególnie ostry wymiar. A główną przyczyną tej ostrości są praktyki wielkich sieci handlowych, które naszym zdaniem znacznie odbiegają od standardów przyjętych w Unii Europejskiej. Cóż, ktoś może powiedzieć, że to nic nowego, że także rolnicy z innych państw UE – między innymi z Francji, Niemiec czy też Holandii – psioczą na wielkie sieci a rolnicy francuscy, to nawet świnie pędzają po supermarketach. Zaś francuski minister rolnictwa pilnuje, aby tuczniki rolnikom krzywdy nie zrobiły podczas takich zabaw. Jednak w tych krajach wielkie sieci zachowują się inaczej niż u nas. 

Już pod koniec sierpnia 2014 roku, gdy wprowadzono embargo rosyjskie, wielkie sieci handlowe i dyskontowe działające w Polsce, zażądały od zakładów mleczarskich sporych obniżek cen doskonale wiedząc, że nasza branża jest bardzo uzależniona od rynku rosyjskiego. Natomiast w Niemczech czy też we Francji jeszcze przez ładnych kilka miesięcy, dopóki kryzys nie dotknął całego światowego rynku mleka, obowiązywały wysokie ceny zbytu, co przekładało się na równie wysokie ceny skupu. Obecnie też wielkie sieci handlowe działają na rzecz farmerów z państw, z których pochodzą. Starają się bowiem upchnąć na polskim rynku nadwyżki wyrobów mleczarskich, a także mięsa wieprzowego i innych artykułów spożywczych. A dla naszych producentów żywności mają jedną śpiewkę – albo wybierasz niską cenę zbytu i dokładasz się do promocji, albo nie będzie produktów z twojej firmy na naszych półkach. Zero dyskusji i zero negocjacji. Bo straszakiem są zagraniczne produkty żywnościowe, np. mleczarskie, które na nasz rynek trafiają po śmiesznie niskich cenach. Z tych cen wynika, że rolnik niemiecki otrzymuje ledwie 70 groszy za litr mleka, aby produkcja takiego sera wyszła przynajmniej na zero. Ale farmerzy francuscy czy też niemieccy nigdy się na takie ceny nie zgodzą. Same propozycje takich cen mogą bowiem wywołać duże społeczne niepokoje. Wszak w tych państwach związki zawodowe rolników czy też izby rolnicze są silnymi instytucjami życia społecznego, z którymi liczy się każdy rząd. 

Koniec narzekania. Mamy konkretną propozycję: Niech tzw. Komisja Wenecka zbada czy praktyki sieci sklepów wielkopowierzchniowych i dyskontowych stosowane w naszym kraju są zgodne z szeroko pojętymi standardami europejskimi oraz z prawami człowieka.

Niezwykle trudna sytuacja na rynkach rolnych ma przełożenie nie tylko na kieszeń rolnika, ale i tych, którzy wokół rolnictwa funkcjonują. „Od myszy do cesarza wszyscy żyją z gospodarza” – mówi znane przysłowie. Rolnicy nie zarabiają na swoich produktach, spora ich część nie dostała jeszcze dopłat, co odczuwają hurtownie nawozów i środków ochrony roślin. Przez wiele miesięcy nie było naboru wniosków na modernizację gospodarstw, który pozwoliłby częściowo sfinansować zakup maszyn rolniczych. To nie tylko kryzys w gospodarstwach rolnych, ale całej szeroko rozumianej branży, która bardzo dynamicznie rozwija się od początku XXI wieku.

Minione 15 lat przyniosło polskiej wsi i rolnictwu niebywały skok technologiczny. Nasza kultura techniczna przez lata opierała się na „trzydziestkach”, „sześćdziesiątkach” i bizonach. Zachodnie koncerny dały wielu rolnikom do dyspozycji najnowocześniejsze, ale bardzo drogie rozwiązania, a oni wykorzystali tę szansę nie w 100, ale w 200 procentach, lokując w inwestycje nie tylko unijne, ale też swoje i to niemałe pieniądze. Jednocześnie na terenie lokalnej Polski powstało wiele prężnych, małych i średnich przedsiębiorstw, które obsługują naszych Czytelników i ich maszyny. Teraz ta branża stoi przed ogromnym wyzwaniem. Jak przetrwać kolejny rok dekoniunktury? Nie można dopuścić do jej degradacji, bo kto będzie dbał o dziesiątki tysięcy nowoczesnych maszyn, które trafiły do gospodarstw. Z drugiej strony, wielu rolników może nie unieść ciężaru zakupów kolejnych urządzeń. Wówczas maszynowa branża może znaleźć się w sytuacji dostawców maszyn dla tragicznie zadłużonego i upadającego górnictwa. Rolnicy tym się niestety różnią od górników, że ci drudzy mogą liczyć na uwagę i szybką reakcję rządu.

 

Nasze pytanie z jednego z poprzednich numerów TPR ciągle pozostaje więc aktualne: Jak żyć panie prezesie? Bez pomocy rządu polski rolnik nie wytrzyma, a wraz z nim przyjdzie „kryska” na całą branżę. Nie od dziś wiadomo, że rolnicy z państw starej Unii mogą liczyć na większe wsparcie z narodowych budżetów. Owe wsparcie ma być zwiększone i niemieccy, francuscy albo holenderscy farmerzy otrzymają i to za zgodą UE, jeszcze większe pieniądze. A to oznacza całkowite marnotrawstwo dorobku naszych gospodarzy i zepchnięcie ich na margines europejskiego rolnictwa. I co się stanie z tą nowoczesnością, która zagościła w tysiącach polskich gospodarstw! No cóż, ktoś może powiedzieć: Ciocia Unia najpierw dawała, a teraz zabiera. Jak tak! To niech się w piekle poniewiera.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 01:28