StoryEditorInterwencje

Przyjaciół poznaje się w biedzie

25.01.2019., 17:01h
Już wcześniej pisaliśmy o tragedii, która spotkała Barbarę i Arkadiusza Pruszyńskich, dostawców SM Mlekovita. Ogień odebrał im stodołę, dach na oborze, maszyny, zboże, słomę. Tylko dzięki zaangażowaniu strażaków i wielu innych ludzi dobrej woli udało się uratować wszystkie krowy, jałówki i cielęta, które przebywały w płonącym budynku. Dzięki pomocy OSP z terenu gminy Nowe Piekuty, sąsiadów oraz mieszkańców sąsiednich miejscowości, udało się przez dwie doby uporządkować całe wielkie pogorzelisko.
Zakończyliśmy już wieczorny obrządek w oborze. Około godziny 18. wyszedłem z domu. Wówczas zobaczyłem pomarańczową poświatę prześwitującą przez płyty poliwęglanowe, które były w dachu obory i stodoły. W pierwszej chwili pomyślałem, że to tylko światło z lampy pod domem tak się odbija. Pobiegłem jednak do budynku i zobaczyłem ogień. Zadzwoniłem szybko do straży pożarnej oraz żony i sąsiada, żeby wyprowadzali bydło z obory. Sam zacząłem wyprowadzać ciągniki ze stodoły. Niestety, tylko dwoma zdążyłem wyjechać, a trzeci doszczętnie spłonął. Gdybym zauważył pożar chwilę później, to tych dwóch ciągników także nie zdołałbym uratować. Nie udało się także uratować kombajnu zbożowego Class Avero 160. Został on zakupiony pod koniec 2012, roku a pierwszy raz użyty był 2013 roku. Wypracował niecałe 400 motogodzin – mówi Arkadiusz Pruszyński.

Trudna akcja

Po wybuchu pożaru zajęła się membrana paroprzepuszczalna zamocowana pod blachą na dachu. Paliła się bardzo szybko. Jej płonące kawałki spadały w dół rozprzestrzeniając w ten sposób ogień w bardzo szybkim tempie.

Była to najtrudniejsza akcja, w jakiej brała udział nasza jednostka, powierzchnia dachu przekraczała 1000 m2. Problemem było zabezpieczenie odpowiedniej ilości wody, a w budynku znajdowało się dużo materiałów łatwopalnych. Także dużym problemem był dosyć mocno wiejący wiatr. Obawialiśmy się o bezpieczeństwo znajdujących się w pobliżu budynków. Jedna jednostka zabezpieczała stodołę u sąsiada. Baloty płonącej słomy były gaszone i wywożone na pryzmę na polu, gdzie były zabezpieczone przez strażaków. Pomimo trudności akcja przeprowadzona była bardzo sprawnie – mówi Piotr Kryński, prezes OSP Kostry Noski, producent mleka oraz przyjaciel państwa Pruszyńskich.

Strażacy zawodowi w rozmowach podkreślają, że już dawno nie widzieli, żeby podczas pożaru sąsiedzi tak licznie i z takim zaangażowaniem pomagali w ratowaniu dobytku – uzupełnia Arkadiusz Pruszyński.


  • Dach na oborze i jałowniku spłonął. Stropy są na razie ocieplone i przykryte słomą

Sąsiedzi i strażacy nie tylko pomogli wyprowadzić bydło z płonącej obory, ale także pilnowali wyprowadzonych sztuk. Następnie bydło rozwiezione zostało do kilku obór znajdujących się w trzech wsiach. W sąsiedniej miejscowości Pułazie Świerże, hodowca zlikwidował bydło mleczne, a obora była w pełni wyposażona w urządzenia do doju i schładzania mleka. Przewieziono tam większość krów mlecznych. Wówczas pierwszy raz miały one do czynienia z halą udojową i przeprowadzenie tam doju było bardzo dużym wyzwaniem. Sporo osób zaangażowało się do pomocy przy dojeniu krów poza gospodarstwem.

Wielkie podziękowania należą się Hubertowi Lewko i jego rodzinie, którzy udostępnili nam swój obiekt i pomagali w dojeniu krów – mówi Arkadiusz Pruszyński.

Zniszczeniu w pożarze uległ także nowy wóz paszowy dwuślimakowy marki BVL. Hodowcy nie mają więc czym sporządzać PMR-u. Z pomocą przyszedł sąsiad, który udostępnia swój paszowóz do przygotowania i rozwożenia paszy.

Barbara Pruszyńska dodaje, iż sąsiadki pomagały jej także w przygotowaniu kawy, herbaty i ciepłych posiłków dla osób uczestniczących w gaszeniu pożaru i wyprowadzaniu bydła.

W pożarze spłonął także nowy agregat prądotwórczy, który zaledwie jeden raz był używany. Zniszczona została cała linia do przygotowywania paszy treściwej oraz robot do jej zadawania.
Pomieszczenie, w którym zainstalowana jest dojarka przewodowa i znajduje się zbiornik do chłodzenia i przechowywania mleka zostało dobudowane do obory i stanowi oddzielny, odizolowany obiekt. Dzięki temu udało się uchronić od pożaru i zniszczenia znajdujące się tam urządzenia. Zbiornik o pojemności 3600 litrów został zakupiony około miesiąca przed pożarem, więc hodowcy cieszą się, że nie uległ zniszczeniu.

Tymczasowy dach nad głową

W oborze znajdują się 44 stanowiska dla krów mlecznych. Pomiędzy oborą, a spaloną stodołą znajduje się jałownik, w którym oprócz 16 stanowisk są także kojce dla małych cieląt. W sobotę 5 stycznia strażacy i sąsiedzi zorganizowali akcję przygotowania obory i jałownika dla bydła. Wzięło w niej udział około 70 osób. Strażacy umyli wnętrze obory i jałownika oraz znajdujące się nad nimi stropy. Dach obory i jałownika spłonął, więc niezbędne było zabezpieczenie stropów przed zalewaniem i przemarzaniem. Ułożono na nich folię, na niej warstwę słomy, którą przykryto kolejną folią, a na nią położono worki z piaskiem.

Ściany i strop obory prawdopodobnie da się uratować. Niestety, na ścianie jałownika od strony obory obserwujemy pęknięcia. Także strop na jałowniku nie wytrzymał pożaru i zaczyna się wyginać. Chcąc na razie wprowadzić bydło do tego pomieszczenia zabezpieczyliśmy strop podpierając go drewnianymi stemplami. Natomiast stodoła musi zostać wybudowana od nowa – mówi Arkadiusz Pruszyński.

Przy zabezpieczaniu stropu przed zawaleniem pomogli sąsiedzi, którzy jeszcze tydzień po pożarze przed wywiezieniem zniszczonej blachy dachowej pomogli oddzielać ją od elementów drewnianych.

Mariusz, syn Barbary i Arkadiusza Pruszyńskich jest pasjonatem polskiej motoryzacji rolniczej. Szczególnie pasjonują go Ursusy. Jego oczkiem w głowie jest Ursus C-330, który na szczęście nie był w czasie pożaru w stodole. Mariuszowi bardzo szkoda Ursusa 80, którego gospodarze mieli od nowości, czyli od 1981 roku, a w czasie pożaru spłonął doszczętnie. Bardzo cennym sprzętem Mariusza był także niedawno kupiony motocykl Junak, który także całkowicie spłonął w pożarze.

Pomoc stale napływa

Jak już pisaliśmy w poprzednim numerze, szybko powstał Komitet Społeczny Pomoc Potrzebującym, który założył konto pomocowe dla Barbary i Arkadiusza Pruszyńskich.

W organizacji takich akcji mamy duże wsparcie wójta. Dzięki niemu i zaangażowaniu społeczeństwa niedawno udało nam się zorganizować pomoc dla osób, którym spłonął dom wraz z całym dobytkiem. Ogólnie nasze społeczeństwo chętnie pomaga drugim w potrzebie. Dlatego szybko udało nam się założyć komitet pomocowy i uruchomić specjalne konto, na które można wpłacać pieniądze dla państwa Pruszyńskich – mówi Robert Saniewski, który utrzymuje około 90 sztuk bydła mlecznego, a surowiec dostarcza do SM Mlekovita.

Okoliczni hodowcy dostarczyli już część potrzebnej słomy oraz siano.

Na bieżące potrzeby mamy słomę. Nie mamy na razie miejsca na jej przechowywanie, więc niektórzy zadeklarowali nam dostarczenie słomy wtedy, gdy będziemy jej już potrzebowali. Przedstawiciele niektórych firm, z którymi współpracujemy, przychodzą nam z pomocą. Także nasza mleczarnia Mlekovita w wybranym przez nas terminie przekaże nam 50 balotów siana i 1 tonę gotowej mieszanki treściwej dla bydła  – mówi Arkadiusz Pruszyński.

Podajemy nr konta, na które chętni mogą wpłacać pieniądze
na wsparcie Barbary i Arkadiusza Pruszyńskich,
pogorzelców z miejscowości Kostry-Litwa.

Komitet Społeczny Pomoc Potrzebującym
Spółdzielczy Bank Rozwoju Oddział w Nowych Piekutach

04 8769 0002 0263 2115 2000 0010

Józef Nuckowski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
18. kwiecień 2024 17:50