StoryEditorWiadomości rolnicze

Rok nie wyrok

31.10.2016., 11:10h
Przed rokiem doszło w Polsce do zmiany. Jej zwolennicy twierdzą, że była to dobra zmiana. Przeciwnicy uważają, że zła. Wybory do sejmu wygrało Prawo i Sprawiedliwość, a wynik pozwolił tej partii na samodzielne rządzenie. Reszta sceny politycznej wpadła w takie wibracje, że rok po wyborach trudno wskazać lidera opozycji. Obecnie wygląda na to, że za trzy lata PiS nie będzie miało z kim przegrać. Choć oczywiście ten rok niczego jeszcze nie przesądza. Rok nie wyrok – chciałoby się powiedzieć.

Dla wsi i rolnictwa te wybory były ważne, bo wcześniej rządzącą koalicję PO-PSL bardziej niż wieś interesowały miasta. W negocjacjach dotyczących budżetu Unii Europejskiej do 2020 r. poprzedni rząd więcej uwagi poświęcił Funduszowi Spójności niż Wspólnej Polityce Rolnej. Efekt jest taki, że pieniędzy dla rolników jest mniej. Czekają nas za to poważne inwestycje w infrastrukturę transportową. Niektóre są bardzo potrzebne, inne chyba mniej. Na przykład, linia kolejowa łącząca Warszawę z Poznaniem ma być zamknięta przez dwa lata, efekt, to skrócenie czasu przejazdu na tej trasie o... 15 minut. Nie rozumiemy po co komu taki remont, skoro zmieni on bardzo niewiele.

Dla mieszkańców wsi ze wszystkich proponowanych przez PiS zmian najistotniejszy był program 500+. Wcześniej wprowadzone ulgi podatkowe na dzieci były poza zasięgiem rolników, bo nie płacą podatku dochodowego. Ten zastrzyk gotówki pozwolił zmniejszyć obszary nędzy na wsi. Reszta przedwyborczych obietnic nie została jak na razie zrealizowana, ale one dla wsi mają mniejsze znaczenie, z wyjątkiem obniżenia wieku emerytalnego. Podobnie jest z licznymi aferami. Ani sprawa Trybunału Konstytucyjnego, ani obsadzanie stanowisk w spółkach Skarbu Państwa (wiadomo, że „i tak wszystko rozkradną”) czy zakup caracali rolników nie interesują. Stosunki handlowe i polityczne z Rosją były bardzo złe już przed wyborami i chyba bardziej pogorszyć się ich nie da, więc na tym polu obecny rząd wiele nie straci.

Bardzo dużo może się natomiast zmienić, jeśli chodzi o samorząd rolniczy. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, w ścisłym kierownictwie PiS powstał pomysł zmiany ustawy o izbach rolniczych. Ma on znacznie wzmocnić pozycję samorządu rolniczego w Polsce, która dziś z woli rządzących dotychczas jest słaba. Wybory do izb mają odbywać się równocześnie z wyborami samorządowymi, w których wieś bierze udział bardzo chętnie. Można więc liczyć na to, że poprawi się frekwencja w głosowaniu na delegatów do izby.

Dzięki takim zmianom, izby mogą stać się tym, czym są we Francji lub w Niemczech. Rolnicy zyskają wreszcie prawdziwego przedstawiciela, który będzie miał moc, aby dbać o ich interesy. Dla porównania, obecnie polskie izby dysponują budżetami na poziomie kilku milionów złotych. Ich zachodni partnerzy mają do dyspozycji po kilkanaście milionów euro. Jednak, jeśli rzeczywiście dojdzie do zmiany ustawy o izbach, to mamy dwa postulaty. Pierwszy to limit powierzchni gospodarstwa dla osób uprawnionych do głosowania, tak aby członkami izb byli tylko prawdziwi rolnicy (zgłaszany od lat przez obecne izby). Drugi, to limit zatrudnienia np. na poziomie jeden pracownik na 1000 rolników. Silne i bogatsze izby staną się łakomym kąskiem i mogą podzielić los spółek Skarbu Państwa. Bez takiego sztywnego limitu, nawet kilkanaście milionów złotych nie wystarczy na apanaże dla licznych krewnych i przyjaciół rolniczego samorządu, którzy zapewne się znajdą.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 00:06