StoryEditorWiadomości rolnicze

Tragiczna noc pod Olszewem

03.10.2016., 13:10h
Setki osób z całego kraju zebrało się 17 września w pobliżu miejscowości Olszewo w gminie Brańsk. Tłumy przyciągnęła doskonale przygotowana nocna rekonstrukcja bitwy polsko-niemieckiej, która w tym miejscu odbyła się w nocy z 13 na 14 września 1939 roku. Uroczystości upamiętniające 77 rocznicę tego wydarzenia trwały dwa dni.

Pierwszego dnia, czyli 17 września przygotowano piknik historyczny, podczas którego zaprezentowano stoiska muzeów i grup rekonstrukcyjnych. Odbyły się także pokazy piechoty niemieckiej, polskiej kawalerii oraz Polskich Wojsk Lądowych. Pod koniec dnia o godz. 20-tej przeprowadzona została rekonstrukcja bitwy, po której odbył się apel poległych. Rekonstrukcja zabezpieczana była przez jednostki OSP z terenu gminy Brańsk oraz Wyszki. Następnego dnia została odprawiona msza święta w intencji poległych.

Uroczystości pod Olszewem zostały zorganizowane przez gminę Brańsk oraz gminę Wyszki. Przybyli na inscenizację widzowie mogli poznać historię tej bitwy oraz poczuć jego atmosferę. Zapalające się budynki odtworzonego fragmentu ówczesnego Olszewa, potyczki polskich i niemieckich żołnierzy przy budującej napięcie muzyce i odpowiedniej narracji, przeniosło widzów w pamiętną wrześniową noc 1939 roku.



Naoczni świadkowie
W tegorocznych obchodach rocznicy wydarzeń pod Olszewem wziął udział uczestnik bitwy porucznik w stanie spoczynku Henryk Prajs. Ponadto na uroczystość przybyła także Genowefa Mazur z Hodyszewa, która jako 12-letnia dziewczynka przeżyła dramat wrześniowej nocy w Olszewie.
– Urodziłam się w Olszewie w rodzinie Topczewskich w 1927 roku. Mając 12 lat przeżyłam krwawą walkę we wsi Olszewo. Gdy przyjeżdżam w to miejsce za każdym razem mam wrażenie, że ta straszna noc była wczoraj. Wszystko staje mi przed oczami. Wybiegliśmy z domu w samych koszulach. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, tylko słyszeliśmy strzały. Następnie prowadzono nas przed karabinem maszynowym. Szliśmy w kierunku płonącej stodoły i myślałam, że chcą nas spalić żywcem. Jednak przed samą stodołą skierowano nas w bok i po przejściu około 10 m pozwolono nam usiąść. Wśród nas siedział także ranny polski żołnierz – relacjonuje pani Genowefa. – Siedział żołnierz raniony, który cały czas wołał dzieci i żony, który wołał tak do ostatniej chwili, gdy przyszli Niemcy i go zabili – powiedziała kontynuując myśl swoim wierszem Genowefa Mazur, która w swoim dorobku ma wiele wierszy i piosenek dotyczących wydarzeń z II wojny światowej.

Genowefa Mazur wspomniała także, jak podczas tych działań Niemcy przywieźli samochodem 38 polskich żołnierzy oraz kilku cywili i przy mieszkańcach wsi ich rozstrzelali.

Promyk nadziei
Genowefa Mazur wspomina, że myślała, iż Niemiec po zastrzeleniu polskiego żołnierza zabije także cywili.
– Czekałam na najgorsze. Gdy Niemiec odwrócił się i odszedł, poczułam promyk nadziei, że może jednak uda się przeżyć – wspomina rozmówczyni.

– Jeden z żołnierzy niemieckich był Ślązakiem i mówił w języku polskim. On podpowiedział nam żebyśmy nad ranem spróbowali się rozproszyć, bo Niemcy wyjeżdżając mogą wystrzelić do nas z karabinu maszynowego. Tak staraliśmy się zrobić. Czołgałam się, żeby Niemcy mnie nie zauważyli. Było ciemno i po drodze musiałam przeczołgać się obok leżącego martwego polskiego żołnierza. Niemcy wyjeżdżali całą noc, ale nad ranem wystrzelili jeszcze 3 razy z działa i podpalili ostatni zachowany jeszcze we wsi dom. Z budynków zachowała się jedynie kuźnia – mówi Genowefa Mazur.

Pani Genowefa pomimo traumatycznych przeżyć jest osobą bardzo pogodną. Tłumacząc swoją pogodę ducha odnosi się do zdarzeń sprzed 77 lat.
– Gdy po wszystkim wróciliśmy do spalonej wsi poczułam radość. Może to jest dla kogoś szokujące, ale poczułam wielką radość z tego, że żyję. Widziałam jak ludzie padali martwi. Moje życie już wisiało na włosku, ale udało mi się przeżyć i wrócić na swoje pogorzelisko. Spalone były budynki, płoty i zwierzęta między innymi krowy, gdyż nie było czasu i możliwości żeby je wyprowadzić. Pomimo tej strasznej klęski miałam w sercu światełko radości, że żyjemy. Jednej rzeczy nie mogę odżałować. Przed wybuchem wojny chodziłam do szkoły i bardzo dobrze się uczyłam. Jednak wojna przerwała moją edukację i tej straty już nie odrobiłam. Spalona wieś została jakoś odbudowana, ale do szkoły już nie wróciłam – dodaje Genowefa
Mazur.

Wprawdzie z innej perspektywy, ale bitwę pod Olszewem pamięta także Weronika Olędzka, mieszkająca obecnie w miejscowości Olędzkie.
– Miałam wówczas 9 lat i pamiętam jak Olszewo się paliło. Później 4 żołnierzy uciekło przed Niemcami i ukryło się na naszym podwórku w Topczewie. Ponieważ nie mogli wyjść stamtąd w polskich mundurach, to moja babcia pozszywała im stare tkane na krosnach spodnie. Ja tylko nawlekałam babci igłę. Po przebraniu się żołnierze w nocy opuścili nasze siedlisko. Wszyscy z nich przeżyli i po zakończeniu wojny korespondowali z nami – relacjonuje Weronika Olędzka.

Historia bitwy
13 września 1939 roku pod wsią Olszewo 3 Pułk Szwoleżerów Mazowieckich pod dowództwem płk Edwarda Milewskiego, chcąc wydostać się z okrążenia i zdążyć na zgrupowanie do Puszczy Białowieskiej, stoczył krwawą bitwę z Niemcami. Pluton dowodzony przez por. Jerzego Dziedzica w nocnym marszu dotarł pod Olszewo na teren kontrolowany przez Niemców. Dowództwo Suwalskiej Brygady Kawalerii dowodzonej przez gen. Zygmunta Podhorskiego nie wiedziało, że silna zmotoryzowana jednostka niemiecka o zmierzchu zajęła Olszewo. Niezbyt dokładna likwidacja pierwszej niemieckiej czujki była tylko początkiem krwawej bitwy trwającej kilka godzin. O świcie Polacy wycofali się, zostawiając na polu bitewnym zabitych i część ciężko rannych. Niemcy w odwecie spalili Olszewo i wymordowali 13 jego mieszkańców oraz 10 mieszkańców pobliskich miejscowości.

Józef Nuckowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
23. kwiecień 2024 23:18