StoryEditorWiadomości rolnicze

W stronę moskiewskiego karku

07.12.2015., 13:12h
Politycy znów uciekają od rzeczywistości. Czy to zaplanowana ucieczka, bo rzeczywistość jest trudna, skrzypi i uwiera? Czołowe media od kilkunastu dni karmią opinię publiczną spektaklem „Obalanie Trybunału Konstytucyjnego i demokracji albo wręcz przeciwnie”. Widać, że polityka wróciła na stare tory. Stosunkowo niewielu Polaków, z wyjątkiem przedstawicieli warszawskich elit i salonów oraz pasjonatów polityki, wie o co w tej grze o „Trybunał” chodzi.

A jaka jest ta skrzypiąca rzeczywistość? W rolnictwie nie dzieje się dobrze. Ceny świń legły na dnie. Jeśli nie znajdzie się wyjścia z obecnej sytuacji, to za rok ze świecą będziemy szukać świń w polskich chlewniach. Nie ma też nadziei na wzrost niskich cen skupu mleka. Producentom mleka niebawem skończy się pasza z tegorocznych zbiorów. A zakup paszy z zewnątrz będzie oznaczał dalszą demolkę ich niskich dochodów. Nadchodzący przednówek będzie więc dla wielu mlecznych gospodarstw bardzo ciężki. Pół biedy, jeśli zakłady będą płacić regularnie dostawcom. A jeśli przestaną w terminie płacić za mleko i zacznie się płacenie na raty jak to kiedyś bywało? Aż strach się bać. Nie chcemy tu wieszczyć upadku polskiego mleczarstwa, bo do tego droga jeszcze daleka, ale przykład trzody chlewnej pokazuje, co przyniosło lekceważenie problemów jej producentów.

Ile będzie kosztował schabowy, jeśli świnia będzie musiała przyjechać z duńskiej lub niemieckiej chlewni? Ile zapłacimy za sprowadzone z zagranicy masło, ser czy jogurt? Ponad dwadzieścia lat pełnych półek w sklepach sprawiło, że bezpieczeństwem żywnościowym mało kto się u nas przejmuje.

Oczywiście, jeśli pozwolimy zniszczyć produkcję zwierzęcą u siebie, to półki nadal będą pełne, ale produktów made in Germany, France, Holland, Denmark. A nam przypadnie rola konsumenta. Zaś producenci wieprzowiny, i to wybrani, będą pełnili rolę taniej siły roboczej przy tuczu nakładczym. Obecnie w Polsce żywność jest dość tania, niektórzy twierdzą, że zbyt tania, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że ceny skupu i ceny zbytu nijak się mają do cen detalicznych, które są tak ustawione, że handel zarabia najwięcej. Jest oczywiste, że za importowaną żywność zapłacimy w sklepach znacznie więcej. Znajdziemy się wówczas w sytuacji Rosji, która jest samowystarczalna tylko jeśli chodzi o zboża. Dla przykładu: kilogram karkówki kosztuje dziś w Rosji ok. 24 zł/kg (sieć Lenta). W polskim Tesco za takie mięso zapłacić trzeba 10 zł/kg. Ciekawe co na takie ceny powiedziałby minister finansów? Tak duży skok cen żywności będzie miał ogromny wpływ na poziom inflacji. A jeśli zwiększy się inflacja, to wraz z nią trzeba będzie podnieść stopy procentowe i podrożeją kredyty, także zaciągnięte przez tych, którzy drwili z protestujących w lutym rolników. Czy gospodarka skorzysta na drogich kredytach? Gwałtowny wzrost inflacji będzie też oznaczał, że 500 zł na dziecko nie spełni swojej roli i rząd będzie zmuszony do wysupłania wyższej kwoty. Co negatywnie wpłynie na stan publicznych finansów.

Coś nas jednak od Rosji będzie różniło. Nie będziemy mogli szachować naszych dostawców tak jak Rosjanie, bo jesteśmy w Unii Europejskiej i wprowadzenie embarga na niemiecką wieprzowinę nie wchodzi w grę.

 

Jakie wówczas będą mieli miny ci, którzy z lekceważeniem traktowali rolnicze postulaty i patrzyli na nie przez pryzmat drogich ciągników na blokadach? Głupie! Ale to jest marna pociecha.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 01:38