StoryEditorWiadomości rolnicze

Wina chłopów

18.10.2016., 14:10h
Przychodzą po zmroku, siedzimy w domu i nie wiadomo co nas czeka. W jednej chwili mogą przekreślić dorobek naszego życia. To nie cytat z filmu „Wołyń”, lecz słowa naszej Czytelniczki, która mieszka i produkuje tuczniki kilka kilometrów od ogniska afrykańskiego pomoru świń i jak na wyrok czeka na pracowników inspekcji weterynaryjnej, którzy mają zlikwidować jej zdrowe świnie. Na dodatek kilka tygodni wcześniej zgodzili się oni na wstawienie kolejnej partii tuczników.

Czy tak powinna wyglądać walka z ASF? Za dużo w niej niekonsekwencji i bałaganu. Wydając sprzeczne decyzje, choroby nie pokonamy! Powinniśmy brać przykład z Holendrów lub Belgów, którzy migiem poradzili sobie z pomorem w połowie lat 80.

Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ASF nie przestanie do nas napływać ze Wschodu. Rosjanie walczą z chorobą od 2007 roku. Robią to tak nieskutecznie, że w 2016 roku ognisk ASF mieli ponad czterokrotnie więcej niż w 2015 r. (202 wobec 45) i cztery razy więcej niż prognozowali. Niewiele więc wskazuje na to, że poradzą sobie z afrykańskim pomorem. A to znaczy, że będzie on pojawiać się i u nas. Wzdłuż wschodniej granicy musi powstać buforowa strefa wolna od trzody. Tamtejsi hodowcy muszą otrzymać godne rekompensaty. Trzeba im także zaproponować sensowne programy zmiany profilu produkcji, zamiast powtarzać, że ASF to wina chłopów. A to daje się słyszeć od lekarzy weterynarii z Podlasia i Mazowsza. W podobny ton uderzają myśliwi. Polski Związek Łowiecki przygotował własny program walki z pomorem, w którym najwięcej obowiązków nałożono na rolników (myśliwych też). Twierdzą, że gdyby nie rolnicy, to nie mielibyśmy problemu z pomorem. Niech lepiej urzędnicy wytłumaczą rolnikom dlaczego w strefie ochronnej między Ostrowią Mazowiecką a Siedlcami znajduje się dziura. Czy dlatego, że w Sokołowie Podlaskim funkcjonuje należący do Duńczyków zakład mięsny? Rolnicy tego nie rozumieją. My też nie.

Nie tylko ASF-em żyje Polska. Warszawa żyje m.in. powołaniem komisji śledczej, która ma badać reprywatyzację. Może zajmie się także reprywatyzacją w wydaniu rolniczym, która polegała głównie na tym, że ziemia zamiast do rolników trafiała do prawników, skupujących roszczenia od potomków byłych właścicieli. Prawnicy korzystając z prawa pierwokupu natychmiast ziemię sprzedawali różnym potentatom. Chłop mógł co najwyżej zaciskać ze złości pięści.

Widać już pierwsze efekty ożywienia na rynku mleka. Na Mazowszu i w Wielkopolsce grasują małe prywatne firmy podkupujące dostawców. Oferują po kilka groszy więcej za litr mleka, nie zważając na jego jakość. Niektórzy rolnicy dają się na to nabrać. Zapominają co było jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Istotą spółdzielczości jest m.in. samopomoc. Właśnie dlatego spółdzielnia musi kupić mleko od swojego udziałowca. Jest z nim na dobre i na złe.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 06:39