StoryEditorWiadomości rolnicze

Wycinać, nie wycinać? Oto jest pytanie

28.02.2017., 13:02h
Media – oczywiście te opozycyjne – zaczęły kampanię przeciwko wycinaniu drzew na prywatnych posesjach, bez jakichkolwiek pozwoleń. Taką możliwość dała uchwalona 16 grudnia ubiegłego roku ustawa, a więc w dniu, w którym marszałek Kuchciński wykluczył posła Szczerbę. Na co opozycja odpowiedziała blokadą mównicy sejmowej i fotela marszałkowskiego. Wobec tego, owa ustawa została uchwalona przez większość sejmową – podobnie jak ustawa budżetowa i kilka innych ustaw – w trybie ekspresowym w Sali Kolumnowej. A więc odbyło się to bez refleksji, dyskusji czy też możliwości wprowadzenia poprawek.

Czyli „dobra zmiana za wszelką cenę”. A warto było o tej ustawie porozmawiać. Nie raz pisaliśmy na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego” o drakońskich karach, jakie spadały na rolników, którzy wycięli na swoich posesjach kilka brzózek lub sosen, a nie wystąpili wcześniej o pozwolenie do urzędu gminy. Bardzo często sami te drzewa sadzili. Nie były to ani gatunki chronione, ani pomniki przyrody. Na dodatek, konieczność występowania o pozwolenia mnożyła w gminach biurokrację.

Zmiany wprowadzone przez PiS były więc krokiem w dobrym kierunku. Media jednak zrobiły swoje – w telewizji pokazywano mapę kraju z zaznaczonymi wycinkami. A ślady – pniaki – po wyciętych drzewach straszyły lepiej niż najbardziej drastyczne wypadki drogowe. Zaczęto od początku roku liczyć wszystkie wycięte w miastach drzewa. Włączyły się w to organizacje ekologiczne. Totalna opozycja uruchomiła propagandową machinę mającą dowieść, że niebawem staniemy się krajem bez drzew, bo PiS je wytnie. Ta zawierucha nie przeszła bez echa. A na dodatek, Jarosław Kaczyński, prezes PiS, zauważył w Warszawie wycięte drzewa i oświadczył, że trzeba cofnąć uchwalone w grudniu 2016 r. zmiany. Ale można zrobić następny odważny krok. Jak wynika z danych Lasów Państwowych, co roku pod topór idzie ponad 30 mln m3 drewna. Z 1 ha średniej jakości lasu uzyskuje się 270–300 m3 drewna, czyli leśnicy łącznie wycinają ok. 100 tys. ha lasów. Dlaczego opozycja nie zainteresowała się jeszcze tą leśną hekatombą. Przecież można nakazać Lasom Państwowym wyłącznie zalesianie kraju i zakazać wycinania. Grzybiarze się ucieszą.

Obawiamy się, że posłowie widząc, jaki los spotkał ustawę zezwalającą na wycinkę drzew uznają za zbyt ryzykowne uchwalanie jakichkolwiek przepisów. My mamy jednak pytanie. Gdzie w tej polityczno-pniakowej zadymie podział się zwykły rozsądek? Od takich zadym ważniejsza jest ekonomia. Bardzo niepokojące jest, że ceny wyrobów mlecznych na światowych rynkach znów zaczęły spadać i to znacznie. Bardzo niebezpieczny jest spadek cen mleka w proszku, ale i sera twardego. Może to oznaczać, że rynek przygotowuje się na decyzję Komisji Europejskiej, która musi coś zrobić ze zgromadzonymi zapasami interwencyjnymi. To ponad 470 tysięcy ton mleka w proszku. Podczas dotychczasowych przetargów sprzedano zaledwie kilkadziesiąt ton. Unijne zapasy ciągle zagrażają więc stabilności cen, także cen skupu mleka płaconych rolnikom. I najmądrzejsi nie wiedzą dzisiaj czy to mleko wyjedzie poza Unię. A sprawa jest bardzo prosta, jeżeli nie można stosować dopłat do eksportu, to dajmy to mleko za darmo głodującym. Wszak biedne kraje i tak w znikomym stopniu uczestniczą w światowym rynku żywności, bo przecież narkotyki to nie żywność.

Nie możemy nie wspomnieć o sytuacji w Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Okazuje się, że kontrolę nad nią sprawuje grupa ludzi, która z części swoich poczynań nie musi rozliczać się niemal przed nikim. Przypomnijmy, że Federacja założyła spółkę, w której zarobki nijak się mają do wyniku. Pensja jej prezesa (746 tys. zł) za 2015 r. była niemal 9 razy większa niż zysk. Uważamy, że prezes spółki może zarabiać nawet 7 mln zł rocznie, pod warunkiem, że jego zarobki będą adekwatne do osiągniętego zysku. Rada nadzorcza spółki licząca 7 osób zarabiała natomiast 4 razy więcej niż wynosi zysk. Nie bez znaczenia jest fakt, że 7 „nadzorców” przypada na 7 pracowników.

Dodać do tego można 1,2 mln zł wynagrodzeń dla zarządu i rady nadzorczej samej Federacji. PFHBiPM to bardzo potrzebne polskim rolnikom zrzeszenie rolniczych związków branżowych, utrzymujące się m.in. z dotacji z budżetu państwa i usług świadczonych na rzecz rolników i przez nich opłacanych.

Ciągle czekamy na odpowiedź ze strony trzymających władzę w Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Prezydencie Hądzliku, prezydencie Banachu, prezesie Kautzu nie weźmiecie nas na przeczekanie. Zapewniamy.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
18. kwiecień 2024 12:22