StoryEditorOgród

Zielony Zakątek 2018: Werski ogród, czyli tajemnica komponowania

07.12.2018., 15:12h
"Witam. Nazywam się Emilia Sieg. Wspólnie z mężem Januszem prowadzimy gospodarstwo rolne w miejscowości Wersk w gminie Zakrzewo. Przy domu znalazło się trochę miejsca na nasz ogród, z którego jesteśmy naprawdę dumni. Zdjęcia nie zostały przerobione w programie, który ulepsza kolory." Tak napisała Emilia Sieg, wysyłając do nas zdjęcia swojego ogrodu.
Odwiedziliśmy panią Emilię w lipcu, kiedy nie tylko jej, ale i wszystkie ogrody w Polsce toczyły nierówną walkę z suszą. Nie zdołała ona jednak odebrać kolorów niewielkiemu ogrodowi Siegów. Było ich wciąż tyle, że do głowy by nam nie przyszło użycie „programu, który je ulepsza”.

Już jesteśmy zmęczeni tym podlewaniem. Ale to nie to samo. Jak nie spadnie z góry, to wężem za wiele nie da się zwojować – powiedziała teściowa Emilii, Katarzyna Sieg.

Inspirowany Holandią

To ona założyła ogród. Jest jej pasją. Tak bardzo, że czasem słyszy od męża, że nawet zaniedbuje małżeństwo. Ogród w rękach Katarzyny urósł tak, że zdążył dwa razy zająć pierwsze miejsce w gminnym konkursie. Od roku zajmuje się nim druga para rąk i druga głowa. Bo Emilia wniosła do rodziny także wielkie doświadczenie. W Holandii osiem lat pracowała przy układaniu bukietów. Teraz jej talent przydaje się do kolorystycznego komponowania rabat.

Teściowa kwiatkami się zajmuje, a ja wprowadzam nowoczesne pomysły. Na przykład wstawię doniczkę, dosypię kamieni, poprzestawiam mamie – żartuje Emilia.

Wiosną w ich ogrodzie królują bratki, żonkile, narcyzy, przebiśniegi, krokusy. Po bratkach i żonkilach przychodzi czas na pelargonie. Ich czerwone girlandy porastają elewację domu. Siegowie lubią ciemną, prawie bordową czerwień. Ale panie w ogrodzie stawiają na wielokolorowość. Emilię nauczyła tego Holandia. Takie bukiety zamawiali i Holendrzy, i Niemcy. „Pstrokacizna” zdaniem Emilii w ogrodzie bardzo się sprawdza.



  • Oczko w ogrodzie Siegów to tylko jeden z bardzo atrakcyjnych elementów. Na dalszym planie znajdziecie „męskie nogi” pełne kwiatów

Nie bójcie się dalii!

Idziemy więc oglądać tę malowniczą pstrokatość. Co było pierwsze? Na początku był kamień. A raczej ciąg kamieni tuż pod domem. Taki klombik, czy raczej miniogródek. W nim kolor czynią głównie turki, które gospodynie nazywają śmierduchami, i kanny, czyli pacioreczniki. Dzięki nim ogródek zyskuje na ognistości, która w maju, dzięki piwoniom, robi się bardziej różowa. Z przodu ozdobna rafa i dwa przewrócone dzbanki, z których wysypuje się biały grys.

Dalej wzdłuż płotu ciągnie się już prawdziwa zielona ściana. Zieleń ma różne faktury, odcienie i wysokości. Piwonie, czekający na kolejne kwitnienie krzew róży, rozchodniki, a za nimi – jedne z najpiękniejszych kwiatów – dalie. Front „ściany” tworzą liliowce i, zaskakujące nieco w tym miejscu – dalie.

Są, niestety, kojarzone z cmentarzem i smutkiem, ale niesłusznie! Na Zachodzie robi się z nich piękne bukiety do wnętrz – zapewnia Emilia.

Kwiaty huśtają się w spodniach

W pierwszym z rogów – jaśmin i wierzba argentyńska. A obok drugi klomb – z turkami, kaliami, maciejką, perukowcem i bukszpanem. Dalej – orzech, który „robił bałagan i został ukarany”. Gospodarze mają z nim dosłownie na pieńku. Zrzucał kilogramy liści i zasypywał ogród. Dlatego Siegowie ścięli go do niskiego pnia, który teraz stał się zieloną kulą.

Na tyłach ogrodu maliny, jeżyny i szklarnia z pomidorami. Wszystko chowa się za malowniczą ławką-huśtawką, na której zbudowano zaskakującą dekorację. Na huśtawce bowiem rozsiadły się męskie nogi w spodniach i gustownych roboczych butach, które Emilii zostały z pracy w Holandii.




Ale tego człowieka jest tam tylko pół, bo zamiast tułowia ze spodni wyrastają... białe kwiaty. Wypchane spodnie posłużyły jako kwietnik. A nad nimi – i czerwona pelargonia, i coś ją przypominającego, ale gospodynie nie potrafią sobie przypomnieć nazwy.



Nie ma jak lawenda

Z ławki widok prosto na oczko wodne. Z liliami, które jednak w tym roku nie zakwitły. Te, które widać, są z tworzywa. W oczku trawy, liliowce, dookoła – begonie w doniczkach, bratki, fioletowy żagwin. W tle – szum wody. To fontanna z kamienia, przypominająca konstrukcją chińską świątynię.

Dalej – klomb z różaną pergolą oraz ukochanymi przez właścicielki hortensjami i lawendą. Tu też znajdziecie i begonie, i turki, i komarzycę.

W ogrodzie większość kompozycji i klombów składa się tylko z kilku powtarzających się gatunków roślin. Ale są zestawiane na różne sposoby i czasem tylko uzupełniane o kolejny. Nie ma jednak wrażenia nudy czy powtarzalności. To efekt przemyślanego komponowania – coś, w czym dobra jest Emilia.



  • Emilia Sieg (pierwsza z prawej) z teściami Franciszkiem i Katarzyną, siostrzenicą Julią i maleńką córką Zosią

Ogród nie może obejść się bez magnolii, która w lipcu raczy wzrok już tylko mięsistymi liśćmi. I znów kalie i begonie, tym razem w sąsiedztwie lobelii. Obok rododendron, oleander, i znów hortensje, otoczone kostrzewą siną i bielącym się starcem. A pod nogami – berberys. W ogrodzie u Siegów widać, że to, co tuczy przysłowiowego konia, to przede wszystkim pańskie oko. Nie da mu rady nawet największa susza.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 15:56