StoryEditorŚwinie

Hodowla trzody chlewnej w Polsce – produkcja czy rekreacja?

29.11.2017., 19:11h
Brak wiarygodnych i rzetelnych danych to jedna z głównych przyczyn gorszej konkurencyjności polskich producentów trzody chlewnej. Rolnik, aby wiedzieć, na jakim etapie ponosi straty, musi gromadzić informacje o ponoszonych kosztach. O tym, dlaczego krajowi rolnicy mają gorsze wyniki od swoich kolegów z zachodniej Europy, dyskutowano podczas konferencji „Przyczyny niekonkurencyjnej produkcji świń w Polsce”, którą w połowie listopada zorganizowały firmy Josera i Insefarm w Rawie Mazowieckiej.
O efektywności hodowli i produkcji trzody chlewnej decyduje mnóstwo czynników.

Z danych ministerstwa rolnictwa wynika, że w Polsce jest ponad 238 tys. gospodarstw, które zajmują się produkcją trzody chlewnej. Oficjalne pogłowie ma zaś wynosić 14,2 mln świń. To nie są prawdziwe dane. Nie mamy tylu gospodarstw, które utrzymywałyby taką liczbę zwierząt. W Polsce dokładne informacje o liczbie świń są nieosiągalne. Nikt ich nie zbiera – mówił prof. Zygmunt Pejsak z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego.

Profesor podczas konferencji podkreślał, że bez wątpienia najważniejszym zadaniem rolników i osób odpowiedzialnych za kreowanie polityki rolnej jest żywienie ludzkości. Globalnie produktów rolnych wytwarza się coraz więcej. W przypadku hodowli zwierząt jest ona uzależniona od zapewnienia jej surowców. W długiej perspektywie, zwłaszcza w przypadku zbóż, będzie trzeba za nie coraz więcej płacić.



Dlaczego rolnicy w Polsce mają gorsze wyniki w produkcji trzody niż na Zachodzie? – o tym dyskutowano podczas konferencji „Przyczyny niekonkurencyjnej produkcji świń w Polsce”



Dochodzi więc do sytuacji, kiedy surowce drożeją, towaru jest coraz więcej, a ceny jednostkowe w sklepach maleją. Margines zysku dla producentów trzody staje się coraz mniejszy. W konsekwencji produkcja świń na świecie z roku na rok rośnie i staje się coraz bardziej konkurencyjna – tłumaczył prof. Pejsak.

Brak danych

Polska dysponuje potencjałem pozwalającym na całkowite pokrycie zapotrzebowania mieszkańców na mięso wieprzowe. Niestety, od lat pogłowie trzody chlewnej u nas maleje, a aż 40% wieprzowiny trafia na krajowy rynek z importu. Sprowadzana jest ona w postaci mięsa, jak i warchlaków. W ubiegłym roku do Polski przyjechało 5,5 mln prosiąt. Surowiec z zagranicy jest tańszy, a więc bardziej konkurencyjny zarówno dla zakładów mięsnych, jak i tuczarni działających w Polsce.

Dane na ten temat są bardzo trudne do zebrania. W kraju nikt nie prowadzi rejestru sprowadzanej trzody. Łatwiej dowiedzieć się w Danii, ile do nas sprzedali świń, niż u nas, ile od nich kupiliśmy. Podobna sytuacja obowiązuje w Niemczech w przypadku wysyłanych do naszych zakładów mięsnych półtusz – mówił prof. Zygmunt Pejsak.

Największym światowym producentem wieprzowiny są Chiny. W ubiegłym roku wyprodukowały prawie 52 mln t mięsa, co dało 48% globalnej produkcji. Na drugim miejscu jest UE, w której wyprodukowano 23,4 mln t. Na najniższym stopniu podium uplasowały się Stany Zjednoczone z 10% udziałem w światowej produkcji (11,3 mln t). W Polsce w 2016 roku wytworzono 1,9 mln t mięsa. Produkcja światowa wieprzowiny wyniosła zaś 108,2 mln t.

W UE coraz mniejsza liczba gospodarstw produkuje coraz więcej prosiąt, a następnie tuczników. Jest ich więcej, mimo że systematycznie spada pogłowie loch. Związane jest to m.in. z postępem genetycznym. Lochy rodzą bowiem coraz więcej prosiąt.

W Polsce w 2006 roku było 1,78 mln loch. W ciągu dekady ich liczba spadła o ponad połowę do 859 tys. sztuk. Jest to tendencja występująca w całej Unii, jednak u nas najbardziej zauważalna. W ciągu 10 lat w Hiszpanii pogłowie loch spadło z 2,68 mln do 2,37 mln sztuk (o 12%), w Danii z 1,41 do 1,21 mln sztuk (o 14%), a w Niemczech z 2,46 do 1,91 mln sztuk (o 22%).

Mnóstwo gospodarstw

Pogłowie trzody chlewnej w całej Europie Środkowej maleje od początku lat 90. W naszym kraju w 1990 roku wynosiło ono prawie 20 mln świń. Dziesięć lat później spadło poniżej 15 mln, a w 2015 roku wyniosło już tylko 10,59 mln. W latach 2005–2015 liczba świń na Węgrzech zmniejszyła się o 19%, a w Czechach i na Słowacji o 43%.

Przyczyn spadku pogłowia świń jest kilka. UE narzuca mnóstwo regulacji. Produkcji nie sprzyjały w ostatnich latach wahania cen. To powodowało, że zniechęcali się przede wszystkim najsłabsi. Nie bez znaczenia są ogromne kłopoty rolników związane z pozwoleniami na budowę nowych chlewni lub rozbudowę już posiadanych. W Polsce nie ma przychylnego nastawienia do produkcji zwierzęcej. Problemem jest także brak następców. Ludzie wolą mieszkać w mieście, a nie pracować ciężko na wsi. Pogłowie spadło również dlatego, że zaszły dynamiczne zmiany w plenności loch – twierdzi prof. Pejsak.

W całej UE zwiększa się średnia liczba prosiąt od jednej maciory. W latach 2000–2015 w Danii liczba tuczników od jednej lochy wzrosła z 21,4 do 29,2. W 2015 roku w Holandii od jednej lochy pochodziło 28,1 tuczników, w Niemczech 27,2, a we Francji 26,2. W poszczególnych państwach UE średnio w każdym roku na jedną lochę przypadało 25 tuczników. Przy pogłowiu 2,78 mln loch pozwalało to na wyprodukowanie w każdym z państw statystycznie 21,5 mln tuczników.

Na tym tle bardzo słabo prezentują się wyniki produkcyjne naszego kraju. Na jedną lochę przypada u nas 19 prosiąt, co przy ich obecnym pogłowiu pozwala na wyprodukowanie ponad 16 mln tuczników. W porównaniu z nami Dania jest bezkonkurencyjna. Ten znacznie mniejszy kraj w 2015 roku przy pogłowiu loch, które wyniosło 1,1 mln sztuk wyprodukował 31,3 mln prosiąt, z czego 12 mln trafiło na eksport.







Gospodarstw produkujących prosięta, które dorównują zachodniej konkurencji, mamy obecnie około 2 procent – wyliczał prof. Zygmunat Pejsa



Według szacunków naukowców, w naszym kraju świnie utrzymuje 164,7 tys. gospodarstw. W Niemczech jest ich 27 tys., w Holandii 5 tys., a w Dani zaledwie 3,9 tys. U nas średnio jeden rolnik posiada stado wielkości 64 sztuk, w Niemczech wynosi ono ponad 1 tys. sztuk, w Holandii 2,4 tys., a w Danii 3,1 tys. sztuk.

Do najważniejszych przyczyn braku konkurencyjności krajowych producentów świń zaliczyć należy niekorzystną strukturę stad, nieodpowiednią organizację produkcji, jej rozdrobnienie oraz błędy w zarządzaniu. W Polsce mamy dużą liczbę producentów na poziomie europejskim. Jest mnóstwo takich rolników, którzy w ciągu roku uzyskują 32–33 tuczniki od lochy. Biorąc jednak pod uwagę całkowitą liczbę gospodarstw utrzymujących trzodę okazuje się, że takich stad jest zaledwie jakieś 2%. W Polsce jest ogromna przestrzeń dla postępu genetycznego – mówił prof. Zygmunt Pejsak.

Wielka tuczarnia

Odpowiednia organizacja chowu świń przekłada się także na mniejsze nakłady, jakie są ponoszone na produkcję.

Rytmiczna produkcja w systemie grupowym pozwala na ograniczenie nakładu pracy i osiągnięcie wysokiej wydajności w stadach zamkniętych, a także regularne oferowanie grup warchlaków liczących po 500–1000 osobników. Dodatkowo przestrzeganie zasady „całe pomieszczenie pełne – całe pomieszczenie puste” przekłada się na zdecydowanie lepsze wyniki w odchowie świń – przekonywał prof. Pejsak.

Jak można było dowiedzieć się podczas konferencji, różnica w przyrostach dziennych w porównaniu z systemem ciągłym podczas odchowu od 34 do 110 kg sięga 17%. System „cpp–cpp” to statystycznie 0,75 kg przyrostu dziennego. System ciągły – tylko 0,62 kg. Zużycie paszy na kilogram przyrostu to odpowiednio 2,7 i 3,1 kg.

Prof. Pejsak wyliczał także, że roczny koszt utrzymania lochy to 2,2 tys. zł. Im więcej prosiąt rodzi, tym większy zysk. Jeśli produkuje tylko 15 sztuk, to koszt jednego prosięcia wynosi 147 zł. W przypadku 27 sztuk koszt odchowu spada do 81 zł, a w kieszeni rolnika pozostaje 66 zł.

W Polsce efektywną i konkurencyjną produkcję trzody utrudniają dodatkowo przepisy i polityka samorządów. Rolnik nie może zaplanować produkcji. Jeśli za kilka lat chciałby powiększyć stado z 200 do 300 loch, to mimo świetnych wyników produkcyjnych i hodowlanych nie może być tego pewien. Wszystko z powodów ograniczeń administracyjnych.

Blokują bowiem ci, którzy niedawno mieszkali w Warszawie albo Puławach. Teraz się wynieśli na wieś i uniemożliwiają inwestycje tym, którzy są rolnikami i chcą się rozwijać. W Polsce w przeciwieństwie do Niemiec nie ma strategii, która do tego by się odnosiła. Nie wiadomo, czy wieś ma być produkcyjna czy rekreacyjna? Kto jest ważniejszy – producent czy ten, co sobie kupił dom i nie chce mieć zapachów z chlewni czy z kurnika? – pytał prof. Zygmunt Pejsak.

Jednym z wniosków konferencji była konieczność znalezienia odpowiedzi, w jakim kierunku zmierza produkcja trzody chlewnej w Polsce? Czy w naszym kraju będzie budowane solidne, efektywne krajowe stado podstawowe loch? Czy też może rola Polski zostanie ograniczona jedynie do pełnienia funkcji dużej tuczarni?

Tomasz Ślęzak
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 02:25