StoryEditorBydło mięsne

Ile stracą rolnicy na wprowadzeniu zakazu uboju rytualnego?

11.12.2017., 16:12h
Na wprowadzeniu zakazu uboju rytualnego stracą przede wszystkim rolnicy, ponieważ uderzy to bezpośrednio w cenę wołowiny na polskim rynku. Strata dotknie ok. 350 tysięcy gospodarstw, gdzie hoduje się bydło mięsne  i ponad 450 tysięcy gospodarstw mlecznych, gdzie też mają dochody ze sprzedaży bydła na potrzeby uboju religijnego - mówi Witold Choiński, prezes  zarządu Związku „Polskie Mięso”

Posłowie PiS chcą wprowadzenia ograniczeń w uboju rytualnym


6 listopada 2017 roku grupa posłów PiS, której koordynatorem jest poseł Krzysztof Czabański, złożyła do marszałka sejmu projekt zmian w ustawie o ochronie zwierząt, a 9 listopada br. wnioskodawcy złożyli autopoprawkę do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt oraz niektórych innych ustaw. Projekt przewiduje 13 zmian, z czego 4 propozycje dotyczą bezpośrednio branży mięsnej i zwierząt gospodarskich. Wszystkie zmiany są istotne, lecz największe kontrowersje budzi wprowadzenie zakazu uboju religijnego. Już raz taki zakaz, uznany zresztą przez Trybunał Konstytucyjny za niekonstytucyjny, zrobił wiele złego. Póki co, nie wiadomo kiedy aktualnie proponowane zmiany w ustawie o ochronie zwierząt będą procedowane oraz czy i w jakim ostatecznym kształcie zostaną przyjęte. Wiadomo jednak, jakie byłyby skutki tych zmian, bo branża mięsna i rolnicy niedawno przeżyli podobną sytuację. Teraz najbardziej poszkodowani byliby w tym właśnie rolnicy zajmujący się chowem i hodowlą bydła mięsnego, producenci mleka zajmujący się opasaniem wybrakowanych sztuk bydła oraz producenci drobiu.

Tysiące wyspecjalizowanych gospodarstw zagrożone bankructwem


Jakie są realne szanse wprowadzenia zmian w ustawie oraz jakie mogą być  ich skutki ekonomiczne i społeczne dla rolników i branży mięsnej pytamy Witolda Choińskiego, prezesa  zarządu Związku „Polskie Mięso”.

Gdyby zakaz uboju na potrzeby religijne  wszedł w życie w proponowanym przez posłów brzmieniu, wiele pracy wykonanej w Polsce na rzecz rozwoju rynku mięsa wołowego i drobiowego, poszłoby na marne. Stracą na tym przede wszystkim rolnicy, ponieważ uderzy to bezpośrednio w cenę wołowiny na polskim rynku. Strata może wynieść nawet 2 zł na kilogramie, a dotknie ok. 350 tysięcy gospodarstw, gdzie hoduje się bydło mięsne  i ponad 450 tysięcy gospodarstw mlecznych, gdzie też mają dochody ze sprzedaży bydła na potrzeby uboju religijnego. Uważam, że każda inicjatywa jest dobra dopóki nie uderza bezpośrednio w jakąś grupę społeczną i nie niweczy wielu lat ich ciężkiej pracy.

Miałem już wiele telefonów od rolników, którzy wzięli kredyty, zainwestowali w hodowlę bydła i muszą to teraz spłacać. Boją się, że jeśli te przepisy wejdą w życie, pójdą z torbami. W efekcie zbankrutuje nie tylko część przemysłu, ale właśnie rolnicy. Pomysłodawcy projektu zmian powinni przecież zdawać sobie sprawę z takich konsekwencji, tym bardziej, że te zmiany godzą w dotychczasowe działania resortu rolnictwa i rządu RP. Bo warto przypomnieć, że przez wiele lat rząd mówił rolnikom, iż powinni wchodzić w hodowlę bydła, ponieważ wołowina jest jednym ze stabilniejszych obszarów rynku. W związku z ASF powstał nawet specjalny projekt, który zakłada, że rolnik, który zrezygnuje z hodowli świń na obszarze zagrożonym ASF, dostanie dofinansowanie do hodowli bydła mięsnego, m.in. na zakup stada matecznego. Nie brakuje rolników, którzy to zrobili mając zapewnienia i wierząc w stabilność hodowli bydła mięsnego.

Bez rolników i produkowanego przez nich żywca na porażkę skazana jest część branży mięsnej wyspecjalizowana właśnie w uboju religijnym.

W tej chwili ubój  jest dopuszczony na potrzeby religijne, rozwija się dynamicznie zarówno w przypadku wołowiny, jak i drobiu. Lekko licząc, wprowadzenie zakazu byłoby wyrzuceniem ok. 2 mld zł z polskiego eksportu. Ewentualna zmiana przepisów w sprawie uboju na potrzeby religijne  uderzy w całą branżę, ale  przede wszystkim  w małe i średnie polskie firmy, ponieważ to one specjalizują się w produkcji mięsa w systemach halal i koszer. Ubój na potrzeby religijne to nisza, w którą duże firmy nie chcą wchodzić. Takich średnich i małych zakładów jest mnóstwo i one sobie bez tego nie poradzą. Zainwestowały pieniądze, poświęciły lata na inwestycje w dostosowanie zakładu, zdobycie kontaktów i ich utrzymanie, mnóstwo wyjazdów, które temu towarzyszą, inwestycji, kredytów. Firmy te płacą podatki, stworzyły wiele miejsc pracy i dobry, opłacalny rynek zbytu rolnikom.




Co, jeżeli do tego czarnego scenariusza dojdzie?

Mam nadzieję, że do tak radykalnych zmian w ustawie nie dojdzie, tym bardziej, że proponowane zapisy ustawy praktycznie zakazują uboju religijnego i budzą głębokie wątpliwości czy są zgodne z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, ale przede wszystkim z Konstytucją RP. Należy przypomnieć, że orzeczeniem z 10 grudnia 2014 r. Trybunał Konstytucyjny jednoznacznie uznał, iż zakaz poddawania zwierząt ubojowi w ubojni według szczególnych metod wymaganych przez obrzędy religijne, jest niezgodny z art. 53 ust. 1, 2 i 5 Konstytucji w związku z art. 9 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
Czarny scenariusz? Tego nie da się wykluczyć. Rynek nie lubi próżni i wtedy nasze rynki eksportowe, które z takim trudem odzyskiwaliśmy stracilibyśmy ponownie. Zwierzęta, za które polscy rolnicy otrzymaliby znacznie niższą zapłatę, bo jak szacujemy ok. 2 zł/kg mniej, będą wyjeżdżały z Polski do krajów, gdzie ubój jest dopuszczony. Nie będzie wówczas żadnej kontroli nad warunkami transportu czy uboju tych zwierząt. W Polsce cały ten proces jest absolutnie pod kontrolą. Nadzór nad nim sprawują lekarze weterynarii i przedstawiciele związków wyznaniowych, którym zależy, żeby zwierzę było ubite w jak najbardziej humanitarny sposób, gdyż to przekłada się na jakość mięsa. A jakość polskiego mięsa z uboju religijnego jest bardzo ceniona. Izrael w 2015 roku dopuścił Polskę, jako pierwszy kraj w Europie, do eksportu mięsa wołowego chłodzonego. Ta wysoka ocena odbiorcy wynika między innymi z bezpośredniego postępowania ze zwierzętami – przed ubojem i po uboju, czyli zachowaniu dobrostanu zwierząt w Polsce na najwyższym poziomie.


Posłowie zgłaszający projekt zmian w ustawie uzasadniają, że nie stwarzają one żadnych kosztów dla budżetu.

To nie prawda. Zmiany byłyby bardzo kosztowne. Proponowanych zmian jest wiele, a tylko ta dotycząca zakazu uboju na potrzeby religijne  znacznie ograniczy przychody do budżetu. Zbankrutują ubojnie i nie zapłacą podatku. Zwolnieni pracownicy pójdą po zasiłki. Zagrożone bankructwem będą tysiące wyspecjalizowanych gospodarstw. Saldo eksportu uszczupli się o ok. 2 mld zł. Takie będą skutki społeczne i skutki wymiany handlowej tylko w zakresie zakazu uboju religijnego. Posłowie proponują dużo innych zmian w ustawie, z których wynika, że np.  Główny Inspektorat Weterynarii będzie musiał stworzyć całą część zarządzania i rejestracji chipowanych psów. Koszt zachipowania wszystkich psów może wynieść nawet 1 mld zł.

Mam nadzieję, że przedstawione argumenty, a jest ich znacznie więcej, wezmą pod uwagę posłowie składający projekt zmian, ale także rząd i organizacje pro-zwierzęce. Widać przecież „czarno na białym” w kogo i jak mocno mógłby uderzyć zakaz uboju
religijnego.

Marek Kalinowski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. kwiecień 2024 04:24