StoryEditorInterwencja

Czemu winne są krowy

13.10.2014., 14:10h
Kilkadziesiąt jabłek, a w każdym po cztery, pięć gwoździ znalazł na swojej łące, gdzie pasło się stado krów, nasz Czytelnik. Nie pierwszy raz ktoś próbował wybić mu stado. We wsi mówi się, że to międzysąsiedzki konflikt. Ale czym zawiniły zwierzęta? Dlatego tym razem pan Adam zawiadomił policję. Sprawę bada prokuratura.   

Wieś Boleszewo, w której mieszka pan Adam, ciągnie się wzdłuż asfaltowej drogi przez sześć kilometrów. Liczy zaledwie kilkadziesiąt zagród. Można więc przypuszczać, że wszyscy się w niej znają. Wieść o jabłkach nafaszerowanych gwoźdźmi rozeszła się więc po miejscowości błyskawicznie. Międzysąsiedzkie swary rzadko dziwią. Nie angażują całej wsi. Jednak ten czyn zbulwersował nawet tych mieszkańców, którzy nie trzymali żadnej ze stron. Zastanawiają się, kto mógł zrobić coś tak okrutnego Bogu ducha winnym zwierzętom. 

Magnes na wszelki wypadek 

– To celowe działanie. Zaplanowane. Wygląda na zemstę. Ale co tu zawiniły zwierzęta? Gdyby Adam tego nie zauważył, krowy wyzdychałyby mu w strasznych mękach. Trzeba nie mieć sumienia, by coś tak okrutnego zrobić – denerwuje się Stefan Łoś, sołtys wsi, w której od kilkunastu lat mieszka nasz Czytelnik. 

Gdy się sprowadził do gospodarstwa teściów, miał cztery i pół hektara ziemi i sześć mlecznych krów. Dziś ma dziesięciokrotnie więcej ziemi i stado liczące 23 krowy. 

– Do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Jest wzorowym gospodarzem. Niekonfliktowym – chwali pana Adama sołtys. 

Dlatego dziwi go, że ktoś może mu aż tak źle życzyć. 

– Gdyby krowy padły, Adam straciłby dorobek życia. Myślę, że mógłby się z tego nie podźwignąć – podkreśla sołtys. 

Wartość stada została oszacowana przez biegłego sądowego na minimum 200 tys. złotych. 

Krowy naszego Czytelnika na wszelki wypadek są pod opieką weterynarza, który profilaktycznie zastosował terapię magnesową.

– Magnes skupi wszystkie gwoździe przy sobie. Soki żołądkowe powinny strawić stal w ciągu około pół roku. Do tego czasu mogą pojawić się objawy. Najniebezpieczniejsze dla krów byłoby przebicie przez gwóźdź ściany żołądka. To mogłoby spowodować zapalenie osierdzia lub otrzewnej. Zaleciłem również obserwację stada – wyjaśnia Mieczysław Bojko, weterynarz, pod którego opieką są teraz krowy pana Adama. 

Na co powinien zwracać uwagę nasz Czytelnik? 

– Przede wszystkim na zmiany w zachowaniu krów, brak łaknienia i spadek wydajności mleka – wymienia Bojko. 

– Na razie zauważyłem, że jedna z krów straciła apetyt i daje o 10 litrów mleka mniej niż zwykle – mówi pan Adam. 

Gdzie ma początek ta historia? 

Wyrok za słuchanie radia 

Nafaszerowane gwoźdźmi jabł­ka pan Adam znalazł w piątkowy poranek, 26 września, gdy szedł na pastwisko sprawdzić stan ogrodzenia.

– Sąsiedzi powiedzieli mi, że na moim pastwisku są jałówki sąsiadów. Musiały wejść przez dziurę w ogrodzeniu. Owoce rozsypane były tuż za płotem. Ktoś celowo je podrzucił, w pobliżu nie ma jabłoni. Gdy podszedłem bliżej, zauważyłem, że jabłka mają gwoździe – opowiada zbulwersowany całą sprawą pan Adam. 

Od razu zrobił kilka zdjęć i zawiadomił policję. 

– Przyjechali i nawet nie zabezpieczyli śladów. Uznali, że i tak nie da się ustalić winnego. Zrobili zdjęcia i tyle ich widziałem – opowiada zrezygnowany pan Adam. 

Ma żal do policjantów, że nie przeszli po wsi, by sprawdzić, czyje to jabłka i kto ma tego typu gwoździe w warsztacie. 

– Śledczy stwierdził, że na mokrych jabłkach nie da się zabezpieczyć odcisków palców. A takie gwoździe może mieć każdy, bo są do kupienia w pobliskim markecie – opowiada nasz Czytelnik oburzony postawą policjantów z pobliskiego komisariatu. 

Dopiero gdy zdarzeniem zainteresowały się media i wieść dotarła do wójta, sprawa ruszyła z miejsca. 

– We wtorek 7 października policja oficjalnie przyjęła moje zawiadomienie o przestępstwie. W mojej sprawie był u naszego komendanta zastępca wójta. Zostałem przesłuchany w charakterze pokrzywdzonego. Sprawa trafiła do prokuratury – opowiada nasz Czytelnik. 

Czy pan Adam wie, komu mógł zajść za skórę? 

Podejrzewa o to jednego z mieszkańców. 

– Od lat nasyła na mnie policję. Były miesiące, że gościli u mnie dwa razy dziennie. Mam jeden wyrok skazujący o zakłócanie miru domowego. Za zbyt głośne słuchanie radia sędzia wlepił mi 100 zł grzywny – wspomina pan Adam, w którego zagrodzie byli też urzędnicy z wydziału ochrony środowiska, bo ponoć nasz Czytelnik nie miał szamba i ścieki spuszczał do pobliskiej rzeczki. 

– Raz na sygnale przyjechała do mnie straż pożarna, bo paliłem liście za domem. Strażacy wyjawili, kto ich wezwał. Powiedziałem „życzliwemu”, że to głupi żart, bo ktoś naprawdę mógł w tym czasie potrzebować pomocy. A w trakcie rozbudowy budynków gospodarczych byli ludzie z nadzoru budowlanego. Jeszcze tylko z karawanem do mnie nikt nie przyjechał – żartuje pan Adam. 

Ale nie jest mu do śmiechu, bo zaczyna się obawiać o zdrowie i życie rodziny. Ma świadomość, że nikogo za rękę nie złapał i nie chce rzucać bezpodstawnych oskarżeń. Chce, by policja i prokuratura zajęły się tą sprawą. Dlaczego obawia się o rodzinę? 

Zatruta woda

– Kilka lat temu zbagatelizowałem sprawę, gdy ktoś na łące zatruł wodę dla krów. Wówczas naiwnie pomyślałem, że woda po prostu zakwitła i dlatego zwierzęta nie chcą jej pić. Wylałem wodę na łąkę i nalałem świeżej. Po jakimś czasie zauważyłem, że tam gdzie wylałem wodę, trawa uschła. Wyglądała, jakby ktoś potraktował ją roundupem. Do tej pory nic tam nie rośnie – opowiada pan Adam. 

Wiedząc, że ktoś celowo chce zniszczyć dorobek jego życia, stracił poczucie bezpieczeństwa. 

– W ostatniego sylwestra o północy wróciłem do domu sprawdzić, czy nie stoi w płomieniach. Znajomi twierdzili, że panikuję, przesadzam. Dopiero po incydencie z jabłkami przyznali mi rację – opowiada gospodarz. 

Czy w powiecie często zdarza się, by waśń sąsiedzka przybrała tak drastyczne rozmiary?

– To odosobniony przypadek – twierdzi Katarzyna Bogacz, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Sławnie. Choć, jak w całym kraju, i tu zdarzają się spory „o miedzę”. Ludzie są różni. Jednym przeszkadza za głośne słuchane radia. Innym traktor na polu lub smród gnojówki. Każdą taką interwencję musimy przyjąć. Jedziemy na miejsce, sprawdzamy, co się wydarzyło. Najczęściej na tym kończy się nasza rola. Nie chcemy takimi sprawami zawalać sądów. Tylko czasem ktoś decyduje się, by z powództwa cywilnego wytoczyć sprawę – wyjaśnia rzeczniczka. 

Pan Adam domyśla się, kto za tym stoi, ale nie chce iść drogą sąsiada i samodzielnie wymierzać sprawiedliwości. 

– To nie w moim stylu. Ja mówię prawdę prosto w oczy – wyjaśnia pan Adam, który dopiero po tak okrutnym wydarzeniu zgłosił sprawę na policję. 

Na razie został przesłuchany przez policję w charakterze pokrzywdzonego. 

– Będziemy badać sprawę. Zabezpieczyliśmy tylko gwoździe, bo jabłek już się nie dało. Zgniły. Na razie sprawa będzie rozpatrywana z artykułu 34 Kodeksu karnego, czyli o naruszenie mienia. W toku postępowania i pojawiania się nowych dowodów artykuł może zostać zmieniony, np. na znęcanie się nad zwierzętami. O tym zadecyduje prokurator – wyjaśnia odpowiedzialny za sprawę Daniel Domrzałowicz, który na co dzień spotyka się ze sporami sąsiedzkimi.

Część z nich ma znamiona przestępstwa, inne podlegają procesom z powództwa cywilnego. Z takim zdarzeniem jak to do tej pory nie miał do czynienia. Podobnie lokalne władze. Sprawą przejął się także miejscowy proboszcz. Podczas jednej z niedzielnych mszy mieszkańcy wysłuchali kazania, w którym odwołał się on do sumienia wiernych, mówił na temat sąsiedzkich waśni i ich konsekwencji. 

Przeglądając sądowe statystyki dotyczące międzysąsiedzkich waśni, znaleźć można skonfliktowane ze sobą rodziny, które w ciągu dekady niemal 300 razy spotykały się w sądzie. Tak wynika np. ze statystyk sądu w Siemiatyczach, który jest zamiejscowym wydziałem Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim. Miejmy nadzieję, że opisywany przez nas konflikt zakończy się wcześniej. 

Po publikacji artykułu „Czemu zawiniły krowy” z naszą redakcją skontaktował się jeden z mieszkańców Boleszewa.
Do tej pory nie reagowałem. Ale artykułem „Czemu winne są krowy” wywołaliście mnie do odpowiedzi. Chcę, by inni poznali mój głos.
Jesteśmy sąsiadami od 19 lat. Od czego zaczął się konflikt, nie pamiętam. Na początku żyliśmy w zgodzie. Adam mieszkał u swoich rodziców. Ja zamieszkałem u teścia. Sąsiad wrócił z pracy z Niemiec i zaczął hodować krowy. Pomagaliśmy mu z teściem. W pewnym momencie zaczęło mi przeszkadzać głośne słuchanie muzyki. Radio grało od 6 rano niemal do 22. Wystawiał głośniki przed dom i szedł w pole. Zwróciłem uwagę raz i drugi, ale nie posłuchał. Więc wezwałem policję, by coś zrobiła z zakłócaniem spokoju. Sprawa trafiła do sądu. Sąsiad zapłacił grzywnę. I miałem spokój na jakiś czas.
To niejedyna sprawa, która między nami skończyła się w sądzie. Były jeszcze dwie. Jedna przeciwko mnie, którą złożył Adam, o rzekome pobicie jego i jego żony. Sprawa została umorzona. Drugą zaś ja wytoczyłem jemu o pobicie, gdy podczas sadzenia żywopłotu uderzył mnie sztachetą. Wówczas znów sąsiad dostał karę grzywny.
Nieprawdą jest też, że wezwałem straż pożarną, bo palił liście w zagrodzie. To była kiszonka. Wiatr wiał w stronę mojego domu. Gęsty duszący dym nie pozwolił oddychać, a na dodatek w tym czasie tynkowałem dom. Nie dało się pracować. Przyjechała straż pożarna. Ugasiła pożar, a on postanowił zrobić z tego aferę. Opisała ją nawet lokalna prasa.
Policja dostała też anonimowy donos, że niby kupiłem sobie na bazarze świadectwo ukończenia szkoły średniej. Byłem przesłuchiwany. Szybko wyszło na jaw, że to nieprawda. Anonimy na mój temat dostawała też Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, że niby moje pole jest zarośnięte chwastami. Dwa razy do roku miałem kontrole.
Przez dwa i pół roku był spokój. Nie wchodziłem mu w drogę. Aż tu patrzę, a w Waszym artykule on sugeruje, że te jabłka to może być moja sprawka. Nie wiem, z kim mógł zadrzeć. Tym razem nie ze mną. Ja nie mam w zwyczaju wywoływać konfliktu. Zawsze tylko się bronię. Myślałem, że kiedyś mu przejdzie, bo to jakaś głupota ten konflikt. Za co chce się na mnie odegrać, tego nie wiem. Może to zwykła zawiść, że ja mam sporo wolnego czasu, a on uwiązany jest krowami? Postanowiłem się do Państwa odezwać, bo znów próbuje mnie pokazać w krzywym zwierciadle. Więc jeśli nie będę się bronić, ktoś może uznać, że jestem winien. Każdy ma własny kawałek ziemi. Nauczmy się żyć wspólnie.

Bogusław Michalski

 
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
16. kwiecień 2024 07:49