StoryEditorInterwencja

Czy będzie sprawiedliwość po 7 latach?

03.11.2014., 12:11h
Dobiega końca trwający już niemal 3 lata proces przeciwko szefom jędrzejowskiej „Euroubojni”. Trafili oni przed sąd za sprawą oszukanych przez zakład dostawców tuczników. Proces to ewenement w skali kraju, bowiem nie chodzi w nim o pieniądze, ale, jak mówią rolnicy – o zasady i zwykłe ludzkie poczucie sprawiedliwości. 5 listopada w Sądzie Rejonowym w Jędrzejowie zapaść ma wreszcie wyrok w tej bulwersującej rolnicze środowisko sprawie.    

Nasza redakcja wspiera oszukanych hodowców od początku ich konfliktu z nieuczciwym kontrahentem. O ich zmaganiach piszemy od 6 lat! W oczekiwaniu na wyrok przypominamy przebieg tej sprawy.

Zmierzający do finału proces przed Sądem Rejonowym w Jędrzejowie to efekt zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, jakie w czerwcu 2011 r. złożyło w Prokuraturze Rejonowej w Jędrzejowie 88 dostawców żywca. Podpisali się pod nim rolnicy z województw łódzkiego i świętokrzys-
kiego, którym upadłe zakłady w Jędrzejowie od końca 2007 r. nie zapłaciły za odstawione tuczniki. Doniosły jest jednak nie tylko fakt, iż wspólnie przeciwko nieuczciwemu odbiorcy wystąpiło tak wielu rolników. 

Bo nie ogłosili upadłości

Pozywający dostawcy oskarżyli Mariana D. i jego syna Michała D.,  którzy byli głównymi udziałowcami „Euroubojni”, o działania na niekorzyść wierzycieli oraz naruszenie przepisów dotyczących upadłości. Prokuratura uznała zarzuty za zasadne i skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko panom D. Zostali oskarżeni o to, że w okresie od 2 do 30 czerwca 2008 r., mając świadomość, że majątek spółki nie wystarcza na pokrycie zobowiązań, nie złożyli wniosku o upadłość. 

Marianowi D. prokuratura zarzuciła również, że jako prezes zarządu, świadom niewypłacalności firmy, zaspokoił roszczenia jednego wierzyciela, działając na szkodę pozostałych. Tym spłaconym w kwietniu 2008 r. wierzycielem była spółka matka „Euroubojni”, czyli przedsiębiorstwo PPHU „Duda Bis” w Sosnowcu, którego Marian D. także był udziałowcem. Bankrutująca ubojnia spłaciła sosnowieckim zakładom długi z tytułu budowy ubojni w Jędrzejowie opiewające na 35 mln zł (!). By to uczynić, prezes zamiast ogłaszać plajtę, zdecydował o podniesieniu kapitału zakładowego „Euroubojni” do wspomnianej kwoty. Jędrzejowska firma w drugiej połowie 2007 r. zalegała z płatnościami za dostarczany żywiec. 

Jak przed sądem zeznawali rolnicy, zakład wciąż domagał się tuczników, ale swoje zobowiązania spłacał najpierw z poślizgiem, potem w malejących ratach, aż wreszcie… płacić przestał. 

Prokuratorzy badali również, czy szefowie „Euroubojni” dopuścili się oszustwa wobec rolników. Nie dopatrzyli się jednak złamania prawa, bo rolnicy otrzymali niewielką część należności. Zgodnie z polskim prawem, jeśli jest wola spłaty zobowiązań, nie można mówić o oszustwie. Rozpoczęty w styczniu 2011 r. proces obfitował w zaskakujące sytuacje. Na pierwszym przesłuchaniu prezes „Euroubojni” Marian D. zażądał przydzielenia mu obrońcy z urzędu, gdyż, jak stwierdził, nie stać go na opłacenie adwokata. Chciał ponoć za wszelką cenę ratować firmę, szukał dla niej inwestora. 

Tłumaczył się spiskiem

Po jednej z rozpraw w marcu 2012 r. eksprezes obwieścił poszkodowanym rolnikom, że padł ofiarą zmowy finansjery, konkurencji i agencji rządowych, które sprzysięgły się, by doprowadzić jego firmę do ruiny. Naszemu wysłannikowi obiecał przesłać obszerne oświadczenie, w którym szczegółowo wyjawi owe sensacyjne okoliczności plajty „Euroubojni”. Do dziś żadnego pisma od niego nie otrzymaliśmy.

Drugi z zasiadających na ławie oskarżonych – Michał D. – wnios-
kował o nienazywanie go synem Mariana D. Odcinał się od decyzji i działań ojca. Twierdził, że członkiem zarządu był jedynie przez dwa tygodnie i nie został wtajemniczony we wszystkie szczegóły zarządzania firmą. Zakład musiał przynosić straty, skoro w tym czasie można było kupować tańszy żywiec z Holandii czy Danii.

Proces się przeciągał, w charakterze świadków oskarżenia występowało aż 88 osób i wszyscy oni musieli złożyć zeznania. Na 5 listopada godzina 10.00 w Sądzie Rejonowym w Jędrzejowie zaplanowano mowy końcowe stron. Po nich winien zapaść wyrok.

Poszkodowani przez „Euroubojnię” rolnicy niecierpliwili się, narzekali na opieszałość wymiaru sprawiedliwości. Długi bieg sprawy nie był jednak dla wielu z nich zaskoczeniem  po sądowych perypetiach, jakie wcześniej stały się ich udziałem. Siedmiu poszkodowanych przez „Euroubojnię” rolników z gm. Grabica w województwie łódzkim pozwało w 2008 r. czterech członków zarządu firmy na podstawie artykułu 299 Kodeksu spółek handlowych. Mówi on, że „jeżeli egzekucja przeciwko spółce okazała się bezskuteczna, członkowie zarządu odpowiadają solidarnie za jej zobowiązania”. 

Niestety, Sąd Rejonowy w Sosnowcu odrzucił ich powództwo, uzasadniając, że rolnicy nie ponieśli żadnej straty!  Jakby tego było mało, nakazał im pokrycie kosztów postępowania. Łącznie mieli do zapłaty ponad 40 tys. zł. Oburzeni gospodarze nie dali jednak za wygraną. Złożyli apelację do Sądu Okręgowego w Katowicach. Sąd unieważnił wyrok pierwszej instancji i wydał decyzję korzystną dla rolników. Uznał, że pieniądze musi oddać rolnikom tylko Marian D. 

Do poszkodowanych z gminy Grabica zaczęli się też zgłaszać kolejni oszukani – nie tylko z województwa łódzkiego, ale i świętokrzyskiego, Śląska i nawet z Wielko-
polski. Mimo sądowych wyroków poszkodowani w większości do dziś nie odzyskali pieniędzy.

Grzegorz Tomczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 00:42