StoryEditorWiadomości rolnicze

Znaleźć dziecko albo ściągnąć bobra z plaży? Zgłoś się do OSP w Stegnie

12.08.2014., 12:08h
Ryb jedzą mało, choć mieszkają nad morzem. Częściej jeżdżą do turystów niż „swoich”. Szyki często miesza im Wisła – ratują wtedy uprawy, ale z opałów wyciągają też dzieci, koty oraz bobry.  

Wydawałoby się, że na temat specyfiki pracy ochotniczych straży pożarnych wiemy już wszystko. Wiemy sporo, ale na co dzień nie zastanawiamy się pewnie nad tym, że charakter działań ochotników z Podkarpacia różni się od aktywności druhów z Wybrzeża. My przyjrzeliśmy się ostatnio Ochotniczej Straży Pożarnej w Stegnie w powiecie nowodworskim w województwie pomorskim – jednostce znad samego morza. 

Istnieją od 1945 r. – powstali tuż po wojnie, dlatego też przejęli część niemieckich sprzętów. Pierwszy wóz bojowy był niemiec­kiej produkcji, miał motopompę, a remiza mieściła się w budynku po remizie niemieckiej. Potem trochę musieli się tułać. Kolejne remizy mieściły się w budynku po magazynach nawozowych, później w budynku po zakładach metalowych. Dziś mają pięć boksów garażowych, a w nich pięć wozów: ciężkiego jelcza, średniego stara, wóz do ratownictwa technicznego, osiemnastometrowy wysięgnik i samochód operacyjny marki Volkswagen. Czy zdarzyło się, że na akcję wyjechało wszystkie pięć samochodów?

– Takiego przypadku nie mieliśmy, wyjeżdżają dwa, czasem trzy. Jeśli jest pożar budynku mieszkalnego, jadą dwa bojowe plus wysięgnik. Jeśli wypadek – ratownictwo techniczne i gaśniczy – wyjaśnia Ryszard Żak, prezes straży.

Mają 25 przeszkolonych ratowników. Ciągle też pojawiają się nowi ochotnicy, więc szkolenie odbywa się w stegieńskiej jednostce niemal cały czas. Do zdarzeń w samym morzu nie jeżdżą, ale jak mówi Ryszard Żak, jeżdżą do wszystkiego – „od kotka ściąganego z drzewa do pożaru”. Najdziwniejsze zdarzenie z ostatnich lat?

– Łapanie bobrów na plaży. Przy ujściu Wisły są jeziorka, a w tych jeziorkach zagnieździły się bobry. Kiedy przychodzi wysoka woda na Wiśle, zgarnia te zwierzaki i zabiera na plażę. Spacerowicze zgłaszają nam, my jedziemy, łapiemy je i odwozimy do jeziorka. Musi wtedy wyjechać wóz gaśniczy, ale możemy też wyjechać „operacyjnym”. Wszystko zależy od warunków, bo przecież mamy wydmy. Trzeba wtedy wozu, który poradzi sobie z piaskiem – śmieje się prezes.

Kiedy rozmawialiśmy z prezesem, reszta ochotników właśnie wyjeżdżała do zabezpieczenia likwidacji zarażonej pasieki pszczół na prywatnej posesji. Owady to w ogóle główny powód ostatnich wyjazdów stegieńskiej OSP. Ale najtrudniejsze i całkiem częste są podtopienia wywołane tzw. cofką. W okolicy jest trochę rzek. Kiedy zacznie wiać silny północno-zachodni wiatr, cofa wodę z morza do Zalewu Wiślanego, Wisły i jej dopływów. Woda zalewa okoliczne pola i gospodarstwa. Dlatego noszenie worków z piaskiem to częste interwencje nadmorskich straży pożarnych. Często też interweniują w zdarzeniach, których uczestnikami są turyści. 

– Zdarzy się czasem wyciek paliwa z samochodu na parkingu. Trzeba wtedy to zabezpieczyć. Końce weekendów to częste kolizje powodowane przez podróżujących. I często też jeździmy na akcje poszukiwawcze. Gubią się dzieci turystów albo te uczestniczące w koloniach, bo swoi znają te tereny. Trzy lata temu szukaliśmy chłopaczka. Miał się oddalić do lasu. Przeczesaliśmy las, tymczasem okazało się, że zasnął w krzakach na terenie ośrodka. A my po lesie cztery godziny chodziliśmy – wspomina prezes.

Chętnie przyjmują nowych, drzwi jednostki, jak mówi prezes, są otwarte dla każdego, byleby był mobilny. Kobiety też się udzielają, ale częściej w działaniach „reprezentacyjnych”. Czy siły do pracy czerpią z ryb? Niekoniecznie, mówią, że ryba droga, więc raczej na nią nie chodzą. Czasem kupią trochę od rybaków. 

 

Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 04:06