StoryEditorPieniądze dla rolnika

Produkcja podłoża do boczniaków - dobry biznes, ale nie dla każdego

14.07.2018., 14:07h
Gdy doktor z magistrem i do tego oboje inżynierowie ogrodnictwa wezmą się za robienie biznesu w swojej dziedzinie, musi zakończyć się to sukcesem. Mowa o Piotrze oraz Jolancie Gebler, którzy w Marcinowie w powiecie tureckim prowadzą gospodarstwo specjalizujące się w produkcji podkładów do boczniaków.
Skąd taki pomysł? – pytamy gospodarzy.

Powstał już podczas studiów na ówczesnej Akademii Rolniczej w Poznaniu. Mój kolega realizował pracę magisterską z produkcji boczniaków. Pomagałem mu w tym – mówi pan Piotr.

Zamiast krów boczniaki

Jego rodzice prowadzili wtedy hodowlę bydła mlecznego. Jak na tamte czasy i rejon Wielkopolski, było to duże gospodarstwo. Hodowla zaś specjalistyczna, stado zarodowe, które miało swoją wartość.

Mam trójkę rodzeństwa, brat i siostra ułożyli sobie inaczej życie. Studiowałem ogrodnictwo i jednocześnie miałem już ze wspólnikiem firmę ogrodniczą. Po magisterce zdecydowałem się na robienie doktoratu. Już w trakcie jego realizacji wiedziałem, że nie zostanę na uczelni. Nie widziałem również siebie w roli hodowcy bydła mlecznego. Firma dobrze prosperowała, miałem fundusze na inwestycje. Chociaż doktorat zrobiłem ze szparagów, na tyle chodziły mi po głowie boczniaki, że postanowiłem przerobić pod tę produkcję rodzinne gospodarstwo – tak o początkach boczniakowego biznesu opowiada Piotr Gebler.



  • Do pociętej słomy, która wychodzi z pasteryzatora, dodaje się grzybnię i robi kostkę podkładu
Ojciec pana Piotra jeszcze dwa lata po tym, jak rozpoczęli przygodę z boczniakami, utrzymywał krowy. Przerobił nawet na oborę stodołę, potem jednak wszystkie zwierzęta sprzedał. Pomaga synowi.Piotr i Jolanta poznali się na studiach.

Piotr był na specjalizacji warzywnictwo i genetyka, a ja na roślinach ozdobnych. Dzisiaj pracujemy wspólnie. Dzielimy się obowiązkami zarówno tymi domowymi, jak i zawodowymi. Mamy trójkę dorastających dzieci. Córka Julia ma 18 lat, syn Przemek 16 lat, a Wiktor 14 lat. Chętnie nam pomagają, zwłaszcza podczas wakacji. Chcielibyśmy, by również skończyli studia, to bardzo rozszerza horyzonty. Czy któreś z nich wybierze naszą drogę, jeszcze się okaże – relacjonuje pani Jolanta.



  • Jolanta i Piotr Geblerowie, producenci podkładów do boczniaków z Marcinowa. W tle na regałach gotowe surowe podkłady, które w odpowiednio klimatyzowanych pomieszczeniach przechodzą proces inkubacji

Postawili na podkłady

Na początku Geblerowie chcieli kupować podłoże i produkować grzyby. Okazało się jednak, że był duży problem z kupnem podłoża.

Pomyślałem więc, że trzeba je zacząć robić samemu. Początki były bardzo ciężkie, nieprzespane noce. Wiedza książkowa nie wystarczy. Wszystko trzeba wypracować samemu. W skali kraju jest to bardzo niszowa produkcja. Trudno kupić gotowe typowe maszyny pod tę działalność. Musieliśmy więc sami opracować swoje rozwiązania i zlecać je do realizacji. Przez 6–7 lat ciągnęliśmy produkcję podłoża i grzybów. Nasze boczniaki można było kupić w sklepach „Piotr i Paweł”. Sprzedawaliśmy je również hurtowo za granicę. Potem jednak postawiliśmy na węższą specjalizację i obecnie produkujemy wyłącznie podłoże. Rozwinęliśmy się już na tyle, że w 2015 r. odsprzedałem udziały w firmie ogrodniczej – mówi gospodarz.

Produkcja podkładów jest na tyle specyficzna, iż trudno na nią otrzymać wsparcie unijne. Z unijnych funduszy Geblerom udało się jedynie położyć kostkę brukową wokół hal produkcyjnych. Na zakup maszyn, w tym rolniczych, bo rodzina użytkuje ok. 50 ha ziemi, pozyskiwali kredyty preferencyjne. Słoma z własnych upraw pokrywa jedynie 10% zapotrzebowania, resztę dokupują. Aby podłoże było dobre, słoma musi być twarda i sztywna, stąd głównie ze zbóż ozimych, z jarych ewentualnie nadaje się pod tę produkcję jedynie pszenica. Słoma musi być też sucha i świeża, co oznacza – miesiąc po zbiorze i nie starsza niż roczna.



  • Metoda pasteryzacji słomy przeprowadzana w tych urządzeniach to autorska technologia Geblerów

Kapitał i ludzie do pracy

Żeby założyć dziś produkcję podkładów do boczniaków, trzeba mieć przede wszystkim kapitał i ludzi do pracy oraz – co wychodzi podczas rozmów z panią Jolantą i panem Piotrem – niesamowitą wiedzę i doświadczenie. O tym, że produkcja podłoża do boczniaków to zajęcie nie dla każdego, kto chce zarobić na rolnictwie, świadczy liczba jego towarowych producentów. Jest ich w Polsce jedynie 10.

Taka inwestycja, patrząc po nas, to wydatek kilku milionów złotych. Zrobienie samego pasteryzatora do słomy łączy się z wydatkiem 50–60 tys. zł. Przy obecnej skali produkcji potrzebujemy ich już minimum 8. Słoma z jednego pasteryzatora wystarczy na zrobienie dziennie 300 kostek podłoża. Pasteryzatory powinny pracować w budynkach, trzeba mieć piec do pary, sieczkarnię, magazyny, w których będzie gromadzić się gotowe podkłady, by mogły przerosnąć. Podkłady muszą być przechowywane w odpowiednich warunkach, chodzi o ograniczony dostęp do światła, wilgotność i temperaturę. Pomieszczenia muszą być klimatyzowane, ponieważ produkcja trwa przez cały rok. By to wszystko zapewnić i mieć nad tym kontrolę, należy stworzyć odpowiednią instalację – wylicza pan Piotr.



  • Cały proces wytwarzania podkładów jest nadzorowany przez specjalny system kontroli, podgląd w niego gospodarze mają także w swoich smartfonach

Jedna kostka podłoża kosztuje ok. 10 zł netto plus 8% podatku VAT. Z jednej kostki wyrośnie 2,5–3 kg grzybów podczas jednego rzutu. W produkcji towarowej jeden podkład wystarcza na dwa rzuty, w amatorskiej nawet na 6. Grzyby powinny się pojawić w ciągu 7–10 dni po wyjściu podkładu z gospodarstwa. Zbiór trwa 2–3 dni, potem jest przerwa 2–3 tygodnie i kolejny zbiór.

Geblerowie sprzedają kostki po inkubacji, czyli już przerośnięte. Taki proces od momentu wyprodukowania surowego podłoża trwa 2 tygodnie. Gotowe podkłady wyjeżdżają z gospodarstwa każdego ranka.

Oprócz wymienionych czynników na cenę podłoża duży wpływ mają koszty pracy.

Na określoną liczbę kostek podłoża, żeby się to opłacało, trzeba zatrudnić określoną liczbę osób. Z kolei, aby to się udało, konieczne jest posiadanie nie tylko dobrych pracowników, ale też odpowiedniego zaplecza maszynowego oraz budynkowego – komentuje pan Piotr.

Producenci podłoża nie mają problemów ze zbytem. Całość produkcji sprzedają na rynek krajowy. Mają dwóch głównych stałych odbiorców.

Oprócz prowadzenia gospodarstwa i rodzinnego biznesu, Geblerowie aktywnie uczestniczą w życiu lokalnej społeczności. Pan Piotr jest przewodniczącym rady gminy oraz prezesem lokalnej OSP. Państwo Geblerowie zostali laureatami tegorocznej edycji konkursu „Wielkopolski Rolnik Roku”.

Magdalena Szymańska
(zdjęcia: Magdalena Szymańska)
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 10:07