StoryEditorWiadomości rolnicze

Rynek mleka: hossa z wielką ostrożnością

21.09.2017., 19:09h
Z prezesem Waldemarem Brosiem, kierującym Krajowym Związkiem Spółdzielni Mleczarskich rozmawia Krzysztof Wróblewski
Sytuacja w skupie i przetwórstwie mleka jest dobra. Niektórzy politycy twierdzą, że mamy do czynienia z prawdziwą hossą i w tym względzie sobie przypisują zasługi.

– Do słów prawdziwa hossa, należy podchodzić z wielką ostrożnością. Nie da się ukryć, że duże wrażenie robi wysoka cena masła na rynkach światowych, co przekłada się także na wysokie ceny tego wyrobu na rynku wewnętrznym. W sumie można powiedzieć, że bardzo dobrze się spienięża tłuszcz mleczny, bo rewelacyjnie sprzedaje się śmietana przerzutowa. Wzrosły też znacząco ceny serów twardych, szczególnie tych markowych. Chociaż niezbyt normalną sytuacją jest ta, że ceny serów twardych, których proces produkcji jest drogi i skomplikowany, a pieniądze są w nich zamrożone gdy sery leżakują przez miesiące – są wyraźnie niższe od śmietany przerzutowej i masła. Jednak prawda jest taka, że branża mleczarska nadal liże rany po głębokim kryzysie, którego początki należy datować na 1 sierpnia 2014 roku. Wówczas to Federacja Rosyjska – w odpowiedzi na sankcję Unii Europejskiej – wprowadziła embargo na import żywności, w tym wyrobów mleczarskich. Przypomnę, że my na rynku rosyjskim byliśmy mocno umocowani, zaś dynamika eksportu serów twardych liczona rok do roku sięgała kilkudziesięciu procent. Ów kryzys zakończył się dopiero w drugim półroczu 2016 roku. Przypomnę tym spoza branży i politykom, że straciliśmy w czasie tego kryzysu olbrzymie pieniądze w produkcji i przetwórstwie mleka. Cena skupu mleka spadała przez 18 miesięcy – począwszy od 2015 roku. Poza tym, w 2015 roku ci co przekroczyli swoje indywidualne kwoty mleczne – w ostatnim roku kwotowania – zaczęli płacić olbrzymie kary. Dotyczyły one ponad połowy producentów mleka. Wprawdzie płatności owych kar – w sumie około 660 milionów złotych – rozłożono na trzy lata, ale był to tylko gest. O tym, że w tym roku poprawiła się sytuacja w branży świadczą konkretne cyfry. I tak, jeśli w roku ubiegłym za 7 miesięcy średnia cena skupu mleka wynosiła niewiele ponad złotówkę za litr – dokładnie 1 zł i 1 gr, to w tym roku ta cena za ten sam okres kształtuje się na poziomie przekraczającym 1 zł i 32 gr za litr. Zaś średnia cena skupu w sierpniu tego roku wyniosła około 1 zł i 35 gr za litr, podczas gdy rok temu było to tylko niewiele ponad 1 zł i 1 gr za litr. To jest prawie 34 grosze różnicy in plus. Jest realne, że tegoroczna średnia cena skupu może wynieść 1 zł i 37 gr za litr (jest to średnia cena z roku 2014) a może nawet więcej. Tak, to jest czas odrabiania olbrzymich strat w przychodach zarówno w gospodarstwach rolników, jak i w zakładach przetwórczych. Na pewno przychody branży mleczarskiej przekroczą wyraźnie granicę 30 miliardów złotych. Pamiętajmy, że w spółdzielniach mleczarskich proces obniżenia cen skupu w czasie kryzysu przebiegał powoli. Generalnie w 2015 roku, a nawet i w 2016, płaciły one więcej za surowiec niż to wynikało z jego spieniężenia w postaci sprzedawanych produktów. Ci co kierowali spółdzielniami robili to celowo, aby nie dopuścić do upadku wielu gospodarstw produkujących mleko. Wszak chodziło tutaj o uratowanie gospodarstw właścicieli spółdzielni i jednocześnie o zachowanie ciągłości dostaw surowca. Przecież bez mleka spółdzielnie byłyby skazane na upadek. Pamiętajmy też, że w najgorszej sytuacji były te gospodarstwa, które dużo zainwestowały posiłkując się kredytami. Aby mieć pieniądze na spłatę kredytów, rolnicy zwiększali znacząco wolumen produkcji i w pierwszym roku kryzysu – gdy jeszcze obwiązywało kwotowanie – wpadli pod topór kar. I nie ma nic w tym dziwnego, że przez te dwa lata kryzysu w bardzo wielu spółdzielniach dużo spółdzielczych pieniędzy poszło na osłabienie tempa spadku cen skupu. I teraz trzeba zasilać fundusz zasobowy w nowe środki. Wiedzą o tym władze spółdzielni, wiedzą o tym rolnicy. I dlatego zyski za rok 2016 osiągnięte przez spółdzielnie trafiły głównie na te fundusze zasobowe.


Dlaczego tak bardzo wzrosła cena masła? Bo nawet można się zgodzić, że w branży panuje hossa. Ale ta hossa jest oparta tylko na jednej nodze – wysokiej cenie tłuszczu mlecznego! A to, że masło dobrze płaci, to jakoby zasługa rynku chińskiego. Słyszy się jednak głosy, że ta hossa ma swoje źródło na rynku USA?

– Nie sądzę, by sprawcą obecnego maślanego boomu był rynek chiński. Owszem, jest to rynek przyszłościowy, z dużym potencjałem. Ale minie jeszcze wiele lat, gdy spożycie przetworów mleczarskich zbliży się na nim do poziomu najniższego spożycia w ostatnim pod tym względem państwie Unii Europejskiej. Jest to rynek trudny, którego konsumenci przez tysiące lat żyli w tradycji kulinarnej, w której nie było dużo miejsca na produkty mleczarskie. Oczywiście to, że do Chin trafia coraz więcej wyrobów mlecznych, także z Polski, jest bardzo pozytywnym zjawiskiem. Za małym jednak, by rozpętać hossę na masło na rynku światowym. Jest jednak prawdą, że w USA już trzeci rok z rzędu obserwujemy gwałtowne zjawisko odchodzenia konsumentów od spożywania margaryn i przechodzenie na stronę masła. Wpływa to także na wzrost jego spożycia w wielu innych państwach, które to kopiują amerykańskie zwyczaje żywieniowe. Trzeba wspomnieć, że USA to duży gracz, jeżeli chodzi o produkcję i eksport masła.  Oczywiście największym eksporterem jest Nowa Zelandia – nawet nieco pond 500 tysięcy ton rocznie, ale również USA – to duży eksporter masła – około 100 tysięcy ton, a nawet więcej. Jednak zwiększony popyt na masło na rynku wewnętrznym Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej sprawił, że amerykański eksport tego produktu spadł o jedną czwartą. I w tę lukę eksportową weszli inni producenci. Cena masła rośnie i tak na ostatniej giełdzie Fonterry cena masła na listopad znowu wzrosła i wyniosła 5130 euro za tonę. Można zatem przypuszczać, że również ceny w Europie na masło powinny być w tym czasie stabilne. Według nowozelandzkiej giełdy, cena masła już spadła na miesiąc grudzień  br., w zawartych kontraktach terminowych.


Jednak bardziej opłacalny od eksportu masła – w przypadku polskich zakładów mleczarskich – jest eksport śmietany przerzutowej do Niemiec.

– Właściwe byłoby nie eksportować surowca i półproduktów, ale przetwarzać je na gotowe wyroby i spieniężać jak najlepiej. Jednak ja rozumiem, jaki jest cel sprzedaży śmietany przerzutowej. Chodzi o jak najszybsze odbudowanie spółdzielczych finansów nadszarpniętych przez ostatni kryzys. Dlatego produkcja masła w Polsce jest w tym roku niższa niż w ubiegłym.


Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich od wielu lat podejmuje działania zmierzające do zwiększenia spożycia mleka i jego przetworów w Polsce. Ale jak długo jeszcze polski konsument będzie akceptował wysoką cenę masła – po około 9 zł za kostkę.

– Spożycie masła w Polsce jest ciągle niskie i nie tylko dla ekonomii polskiego mleczarstwa, ale też dla zdrowia Polaków powinno rosnąć. I tak: jemy rocznie w przeliczeniu na statystycznego obywatela około 4 kilogramów masła. Dwa razy mniej niż we Francji. Bywały takie czasy – przed 1989 rokiem – że i u nas to spożycie wynosiło około 8 kilogramów na osobę. Nie chcemy, aby nasze działania edukacyjne ukazujące walory zdrowotne wyrobów mleczarskich, w tym przede wszystkim masła, poszły na marne. Jego cena jest już wysoka i ledwie akceptowalna dla polskiego konsumenta. Ceny zbytu masła wynoszą w granicach 23–27 zł za kilogram. Zaś na te wysokie ceny na półce bardzo wpływają także zbyt wysokie marże handlowe. Należy o tym pamiętać. Spółdzielczości mleczarskiej najbardziej zależy na rynku krajowym, bo tam są jeszcze spore rezerwy. Wzrost spożycia mleka i jego przetworów jest bardzo realny. I nade wszystko handel powinien unikać zbyt wysokich marż. Marzy mi się, żeby cena na masło była przynajmniej stabilna przez  6–10 lat – oczywiście przy niskiej inflacji. Ale jak wiadomo, o stabilność na rynku mleczarskim jest niezwykle trudno, bo jest on także poddany presji kapitałów spekulacyjnych. To one często generują tak gwałtowne wzrosty i spadki artykułów mleczarskich na rynku światowym. Wszak jeszcze nie tak dawno masło w blokach kosztowało 9 zł do 12 zł za kilogram. Ale kapitał spekulacyjny może doprowadzić do tego, że nasze przewidywania legną w gruzach, bo za 6–8 miesięcy może znowu zacząć się ostry zjazd cen. Tak realnie rzecz ujmując, to cieszyłbym się bardzo z tego, żeby rynek produktów mleczarskich miał zbliżoną stabilność do obecnego rynku paliw.


Ale wysoka cena tłuszczu mlecznego, to nie wszystko. Nie wszystkie zakłady mleczarskie, nie wszyscy rolnicy, mogą liczyć na pieniądze z koniunktury napędzanej tłuszczem!

– Pamiętajmy o tym, że ci co produkują znaczne ilości masła są też dużymi producentami odtłuszczonego mleka w proszku. A cena tego produktu jest niższa niż rok temu i zbliża się niebezpiecznie do poziomu cen interwencyjnych – czyli jest jeszcze wyższa niż 7 zł i 20 gr za kilogram. I dzięki tej wysokiej cenie masła jest z czego dołożyć do mleka w proszku, na którego produkcję owe spółdzielnie są skazane. I to jest ta druga strona medalu maślanej hossy. Ta niska cena odtłuszczonego mleka w proszku jest też bardzo wyraźnym sygnałem, że Bruksela jeszcze nie zrobiła porządku – czyli nie zagospodarowała w neutralny dla branży mleczarskiej sposób olbrzymich zapasów mleka w proszku będących efektem ostatniej unijnej interwencji. Wszak wszyscy gracze na światowym rynku mleka doskonale wiedzą, że w unijnych magazynach jest jeszcze około 400 tysięcy ton odtłuszczonego mleka w proszku, które będzie do kupienia po niższych cenach i stąd się biorą niskie ceny odtłuszczonego mleka w proszku z bieżącej produkcji. Wracając do pytania, to negatywną stroną tej obecnej hossy jest to, że ceny wyrobów opartych na białku są niezbyt wysokie, często jest to poziom zbliżony do roku ubiegłego. Przy tych wysokich cenach masła producenci galanterii mleczarskiej twarogów, mleka spożywczego, nie mogą liczyć na zbyt wiele. Na przykład, ceny zbytu twarogów są o około półtora procenta wyższe niż w ubiegłym roku. Zaś ceny zbytu mleka spożywczego są wyższe tylko o 5 procent, a ceny jogurtów czy też kefiru są wyższe tylko o 3 procent. Ale i w tych spółdzielniach ceny skupu poszły w górę – chociaż nie tak wysoko, jak tam, gdzie produkuje się masło, czy też sery twarde. Stało się tak w wyniku redukowania kosztów funkcjonowania spółdzielni, co dobrze świadczy o profesjonalizmie nimi zarządzających.


Dobrze byłoby, gdyby także źródłem mleczarskiej hossy było zaniechanie pewnych praktyk ze strony wielkich sieci handlowych i obniżenie zbyt wysokich marż. Bo taki efekt dałaby ustawa o przewadze kontraktowej, która niedawno weszła w życie. Tymczasem ta ustawa jest zagrożeniem dla funkcjonowania wielu spółdzielni mleczarskich. Bo ktoś złożył profesjonalny donos?

– Niestety, bardzo prawdopodobne jest, że taki donos, a nawet donosy, wpłynęły do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów sugerujące, że spółdzielnie wykorzystywały swoją  jakoby przewagę konkurencyjną  wobec producentów mleka. Jak czytałem wezwanie z UOKiK-u, to wpadłem w zdumienie i wręcz przerażenie, bo niby ta ustawa miała bronić polskiego rolnika, polskiego przetwórcę żywności przed mającym dominującą pozycję handlem wielkosieciowym będącym w rękach kapitału zagranicznego, a tutaj mamy to co mamy! Niezwłocznie podjęliśmy jednak działania i rozmawiałem na ten temat z ministrem rolnictwa Krzysztofem Jurgielem. Minister zapewnił mnie, że jego służby będą na bieżąco monitorowały sytuację, zapewniając, że będzie w tym trudnym położeniu z nami – ze spółdzielczą branżą mleczarską. Wystosowałem też merytoryczne pismo do prezesa Marka Niechciała z UOKiK-u, którego podstawą jest teza, że w przypadku spółdzielni mleczarskich niemożliwa jest sytuacja, że wykorzystują one swoją przewagę konkurencyjną wobec rolnika – dostawcy mleka. Ponieważ rolnik–członek spółdzielni jest jej właścicielem i zarządza nią poprzez Walne Zgromadzenie oraz radę nadzorczą. A wybory do tych organów statutowych spółdzielni są regulowane prawem i muszą mieć demokratyczny charakter. Te organy pełnią także funkcję kontrolną i monitorują działania kadry kierującej daną spółdzielnią. Poza tym, w spółdzielni obwiązuje zasada: jeden członek, jeden głos. I jak tu mówić o przewadze kontraktowej! Mam jednak nadzieję, że to postępowanie sprawdzające UOKiK-u skończy się korzystnie dla branży mleczarskiej.

Dziękuję za rozmowę.
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
18. kwiecień 2024 07:58