StoryEditorWiadomości rolnicze

Stado ograniczone areałem

12.06.2014., 12:06h
Na lubelszczyźnie jeszcze kilkanaście lat temu dominowały gospodarstwa wielokierunkowe, w których uprawiano zboża, prowadzono hodowlę bydła mlecznego, opasów, trzody chlewnej czy też drobiu. Pozwalały one żyć, ale ciężko było wygospodarować wolne środki na modernizacje czy inwestycje. By było to możliwe, wielu rolników postanowiło wyspecjalizować swoje gospodarstwa.  Wielu postawiło na hodowlę bydła mlecznego i produkcję mleka. Do tej grupy zalicza się Paweł Malinowski z Kulczyna, gmina Hański.   

Prowadzone przeze mnie gospodarstwo przez kilkadziesiąt lat zajmowało się   wielokierunkową produkcją rolniczą. Zmiana kierunku, a w zasadzie wyspecjalizowanie się w jednym z dotychczas prowadzonych (w hodowli bydła mlecznego i produkcji mleka) nastąpiło w 2006 r., kiedy to przejąłem gospodarstwo po rodzicach. Z perspektywy czasu oceniam, że podjąłem słuszną decyzję – informuje pan Paweł.

Stado Malinowskich liczy obecnie 94 sztuki, w tym 45 krów dojnych. Dominują czystorasowe krowy rasy holsztyńsko-fryzyjskiej. Oprócz nich w stadzie znajduje się też wiele czystorasowych simentali mięsnych, dwie krzyżówki hf-a z montbeliardem oraz 5 krów rodzimej, zachowawczej rasy białogrzbietej.  

– Która rasa jest najlepsza? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W zależności, o jakich cechach rozmawiamy, obie rasy mają swoje plusy i minusy. Do największych zalet hf-ów z pewnością należy zaliczyć mleczność, jeśli zależy nam na mleku, czy na cielęciu do opasu, to lepiej sprawdzi się simental czy montbeliarde. Te dwie rasy są też mniej wymagające i mocniejsze. Nie można też mówić, że do produkcji mleka nie nadaje się montbeliarde, bo moim zdaniem, to również dobra, mleczna rasa. O tym, że obie są mleczne, może świadczyć średnia roczna wydajność ze stada wynosząca w moim gospodarstwie 8,5 tys. l mleka – informuje hodowca. 

Paweł Malinowski mimo że w swoim stadzie utrzymuje trzy różne pod względem wymagań rasy, nie ma większych kłopotów ze zdrowotnością stada, nawet kwestia zacieleń wygląda dobrze.

– Moim zdaniem, największym źródłem problemów z zacielaniem jest niewłaściwe żywienie stada. Należy sporządzać wysokojakościowe, a przede wszystkim wysokoenergetyczne pasze, wówczas zminimalizujemy ryzyko nieskutecznej inseminacji. Ważnym elementem jest również właściwe wykonanie zabiegu, jak i użyte nasienie. Inseminacją w moim gospodarstwie zajmuje się przyszła bratowa. Mamy też swoją metodę czy też sposób zacielania hf-ów. Polega on na pominięciu  pierwszej rui po wycieleniu. Dlaczego? Ponieważ hf-y po wycieleniu doznają olbrzymiego osłabienia organizmu i niemal na 100 proc. nie uda się nam zacielić takiej sztuki. Inseminacji dokonujemy najczęściej przy drugiej rui, kiedy to zwierzę niemal całkowicie zregenerowało swój organizm. Z kilkuletniego doświadczenia wiem, że niektóre sztuki (u mnie w stadzie jest jedna taka) potrzebują dłuższego czasu na regenerację i o skutecznej inseminacji możemy myśleć przy trzeciej rui – zdradza swój sekret pan Paweł. 

– W jaki sposób w gospodarstwie znalazły się białogrzbiety?  Gospodarstwo położone jest na terenie Poleskiego Parku Narodowego, który wspólnie z Uniwersytetem Przyrodniczym w Lublinie postanowił przywrócić tym terenom rodzimą rasę krów białogrzbietych. W tym celu przekazywał zainteresowanym okolicznym rolnikom dwie sztuki, informując jednocześnie o tym że, by otrzymać dopłatę do ich hodowli należy dokupić kolejne dwie sztuki. Z tej możliwości skorzystali rodzice i w ten sposób sztuki znalazły się w gospodarstwie. Nie jest to wysokomleczna rasa, ale z pewnością pozostanie w gospodarstwie. W ten sposób chcę przyczynić się do odbudowy pogłowia tej rasy w kraju – wyjaśnia hodowca.  

Żywienie w gospodarstwie Malinowskich oparte jest na kiszonce z kukurydzy, młócie browarnianym, sianokiszonkach z lucerny oraz traw z dodatkami roślin motylkowatych: koniczyny lub lucerny. W sezonie wykorzystywane są też wysłodki buraczane. Zwierzęta otrzymują pasze treściwe sporządzane w gospodarstwie z wykorzystaniem własnego ziarna. Rolnik dokupuje jedynie niezbędne koncentraty oraz dodatki witaminowe i mineralne. Pasze zadawane są ręcznie, ale w przyszłości w żywieniu wykorzystywana będzie dawka TMR. Planowany jest bowiem zakup wozu paszowego.

Stado mojego rozmówcy przebywa w uwięziowej oborze, w której przygotowano 45 stanowisk dla krów dojnych oraz 15 wygrodzeń dla krów zasuszonych. Obornik usuwany jest dwa razy dziennie za pomocą ładowarki. Budynek wyposażony jest m.in.: w dojarkę przewodową oraz dwa schładzalniki na mleko o poj. 650 i 450 l.

Paweł Malinowski nie bał się korzystać ze wsparcia unijnego. Dzięki PROW 2007–2013 kupił dojarkę przewodową, ładowarkę, przyczepy rolnicze, owijarkę. W planach jest zakup wozu paszowego, pługa i jeśli wystarczy środków finansowych – ciągnika rolniczego. Obecnie nie planuje powiększenia stada. 

– Głównym hamulcem przed powiększeniem stada nie jest obawa o sytuację, jaka się pojawi po odejściu od kwotowania w 2015 r. na rynku mleka, czy też pojemność obory, lecz niewystarczający areał. Na terenie nie tylko naszej gminy brakuje ziemi, są duże problemy nie tylko z jej zakupem, ale i dzierżawą. Nasza wieś jest najbardziej mleczną w gminie, to tu znajduje się najwięcej gospodarstw mlecznych i, co ważne, takich, w których może powoli, ale systematycznie produkcja mleka jest zwiększana – na zakończenie informuje rolnik.

Ireneusz OLESZCZYŃSKI

 
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 12:59