StoryEditorWiadomości rolnicze

Własnym pomysłem

12.06.2014., 12:06h
  Kiedy w latach 90. otrzymali gospodarstwo po rodzicach pierwszą myślą była jego likwidacja. I trudno nawet się dziwić, skoro Roman Tybor urodził i wychował się w mieście, a ponad 5 ha nie zapewniało przecież utrzymania rodziny. Ciężka sytuacja na rynku pracy i zamiłowanie do rolnictwa zrobiły jednak swoje. Gospodarstwo zamiast się zwijać, zaczęło intensywnie się rozwijać.

Kiedy zaczynałem gospodarzyć, wówczas dużo ziemi leżało odłogiem. Stopniowo ją wydzierżawialiśmy, zamieniając odłogi w profesjonale uprawy zbóż i rzepaku. Pomimo że krowy w naszym gospodarstwie były od samego początku, to o znacznym powiększeniu stada zdecydowaliśmy dopiero 3 lata temu – wspominał Roman Tybor. – Nie mieliśmy jednak pieniędzy, by zainwestować w nową oborę i dlatego postanowiliśmy, że wybudujemy obiekt według własnego pomysłu i z dostępnych nam wówczas środków własnych.

Jak Renata i Roman Tyborowie postanowili, tak też zrobili. I trzeba przyznać, że powstała obora o tyle ciekawa, że bardzo rzadko w naszym kraju spotykana. Rolnicy decydując się bowiem na obiekt bezuwięziowy, nie inwestowali w kosztowną halę udojową. Rolę dojarni doskonale spełnia tutaj stara, niewielka obora, która w bardzo prosty i – co ważne – tani sposób – została do tego celu przystosowana. 12 znajdujących się w niej stanowisk wyposażono tylko w dojarkę przewodową. Z części legowiskowej, dwa razy dziennie krowy przeganianie są do pomieszczenia ze stanowiskami udojowymi, które bezpośrednio przylega do nowej obory.

 Do tego bowiem starego budynku R. i R. Tyborowie dobudowali nową część, w której zaprojektowano część legowiskową dla krów i przylegający do niej korytarz paszowy. W obiekcie tym, na głębokiej ściółce utrzymywane są wyłącznie krowy dojne, a obornik z legowiska usuwany jest raz w miesiącu. Po przeciwległej stronie stołu paszowego znalazło się także miejsce dla starszej grupy jałowic. Młodzież żeńska przebywa w zagospodarowanych dla ich potrzeb pozostałych pomieszczaniach inwentarskich.

– Nasze krowy mają bardzo dobre warunki życia, – podkreśliła pani Renata – a to za sprawą znajdujących się tuż za oborą 7 ha pastwisk i zagajnika, w cieniu którego mogą w sezonie pastwiskowym do woli korzystać.

Tyborowie zadbali również o to, by nie tylko ułatwić sobie prace przy zadawaniu pasz, ale, przede wszystkim, zapewnić krowom jak najlepszą dawkę pokarmową. Dwa lata temu zakupili do swojej obory wóz paszowy. Objęli również stado oceną użytkowości mlecznej, a jego średnia wydajność wynosi obecnie ponad 7000 litrów mleka od sztuki. Hodowcy przyznali, że najbardziej zadowoleni są z długiego okresu użytkowania swoich mlecznic, które brakowane są ze stada – jak oszacował Roman Tybor - dopiero po 10–12 latach.

– Nasze krowy są w ruchu, korzystają z pastwisk i praktycznie z ekologicznych pasz, w całości wyprodukowanych w gospodarstwie. To z pewnością wpływa na ich długowieczność. Nigdy jednak nie jest tak, że hodowca nie ma żadnych problemów i w naszej oborze zaczęły nasilać się kłopoty ze skutecznym zacielniem krów, jak i jałówek – poinformował gospodarz.

– Gdyby ceny mleka utrzymywały się na takim poziomie, jaki mamy w ostatnim czasie, to z pewnością myślelibyśmy o dalszym powiększaniu stada – stwierdził na koniec naszej rozmowy Roman Tybor. – Wówczas moglibyśmy zrezygnować z uprawy rzepaku czy pszenicy na rzecz produkcji dla bydła. Ponieważ jednak w polskim rolnictwie o stabilizację trudno, bezpieczniej jest prowadzić dwa kierunki produkcji w gospodarstwie: zwierzęcy i roślinny. Jedno jest pewne, przed 3 laty wybudowaliśmy zdecydowanie za małą oborę, dlatego mamy już kolejny plan – wykorzystanie konstrukcji starej stodoły, na bazie której powstanie wiata dla młodzieży.

Beata Dąbrowska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
23. kwiecień 2024 17:48