StoryEditorWiadomości rolnicze

Ulepszona sześćdziesiątka

02.12.2014., 12:12h
Potrzeba to w wielu sytuacjach podstawowy cel, który przyświeca zapalonym konstruktorom w praktycznie nieograniczonym modyfikowaniu sprzętu rolniczego.  

Brak wystarczających pieniędzy na zakup nowych i niestety drogich maszyn jest często powodem modernizacji sprzętu, na którym dotychczas się pracowało. Jednym z konstruktorów, który postanowił zrobić z sześćdziesiątki „normalny” traktor do pracy – dobrze skręcający, dynamiczny i mający zwiększony udźwig podnośnika – jest Władysław Perliński ze Starej Łubianki k. Piły (Wielkopolska).

Najpierw podnośnik

Cała historia modernizacji ciągnika Ursus C-360 zaczęła się od momentu zakupu 3-skibowego pługa obracalnego firmy Lemken. Narzędzie było podnoszone przez standardowy podnośnik bez problemu, ale tylko kilka razy. Niestety, w czasie orki, kiedy olej się rozgrzał, pojawiły się problemy z jego podnoszeniem. Stąd wziął się pomysł, aby zastosować dodatkowy siłownik, który zwiększyłby udźwig podnośnika. Siłownik wspomagający, który pochodzi z zespołu żniwnego kombajnu zbożowego (od podnoszenia nagarniacza), jest zamocowany jednym końcem do sworznia zaczepu rolniczego, a drugim do przyspawanego uchwytu na lewym ramieniu podnośnika. Aby sterować jedną dźwignią podnośnika i jednocześnie zasilać dwa siłowniki hydrauliczne, trzeba było „podpiąć się” do zasilania cylindra głównego. W korpusie podnośnika został wykonany otwór, do którego jest przykręcony króciec, a do niego wąż zasilający. Na poprawienie udźwigu podnośnika wpłynęło także przestawienie o kilka centymetrów do tyłu mocowania wieszaków.

– Jak wszystko było gotowe, ciągnik został zagregatowany z pługiem i pojechał orać – wspomina Władysław Perliński. Niestety, standardowe opony na tylnej osi (o rozmiarze 14,9 – 28) nie wytrzymały obciążenia. Zostały one zastąpione oponami znacznie mocniejszymi i szerszymi o rozmiarze 480/70R28. 

– Orka szła całkiem nieźle, ale dociążenia wymagała przednia oś ze względu na dość znaczną masę pługa – dodaje Perliński. 

Nie było z tym większych problemów, bo traktor miał zamontowany ładowacz czołowy. Ciągnik wykonywał orkę na drugim przełożeniu i jak dodaje konstruktor, niewiele mu brakowało, żeby jechać na wyższym biegu. 

Za mało mocy 

Brak wystarczającej mocy był powodem decyzji, aby silnik wyposażyć w turbosprężarkę. Zespół ten pochodzi z samochodu marki Volvo i udało się go okazyjnie kupić ze składnicy używanych autoczęści. Najważniejsze było wygospodarowanie miejsca pod maską na zamocowanie turbiny do układu wydechowego ciągnika. W tym celu oryginalny kolektor wydechowy został odkręcony i obrócony, aby uzyskać jak najkrótsze kanały ssące i tłoczące powietrze do cylindrów. Turbosprężarka po stronie układu wydechowego ma zamontowany elastyczny łącznik, który chroni turbinę przed uszkodzeniem w przypadku np. zahaczenia tłumikiem o różne przeszkody w trakcie eksploatacji. Natomiast po stronie zasysającej zmiany wymagał m.in. kanał dostarczający czyste powietrze z filtra. Oryginalny został odcięty i przyspawany z prawej strony obudowy filtra. 

Dalsza modernizacja polegała na podłączeniu smarowania wałka turbiny oraz na zapewnieniu dobrego chłodzenia jednostki napędowej. Zamiast fabrycznego wentylatora został zamontowany 6-łopatkowy od ciągnika Zetor. Zastosowana turbina jest dodatkowo chłodzona cieczą, stąd wymagane było podłączenie jej do układu chłodzenia. Dość sprawnie udało się to wykonać po zastosowaniu dodatkowych trójników na wężach do chłodnicy. W celu lepszego chłodzenia jednostki napędowej Perliński zastosował dodatkową chłodnicę oleju z rodziny Ursusów 912 i pochodnych. Jest ona zamocowana z prawej strony silnika nad filtrem olejowym. 

Zastosowanie turbosprężarki poprawiło znacznie charakterystykę silnika – wzrosła moc, moment obrotowy; niestety, nie jest to potwierdzone badaniami na hamowni, ale konstruktor twierdzi, że wzrost mocy może sięgać 15 – 20%, co przekłada się na dodatkowych 10 KM.

Wspomaganie kierownicy

Gdy pług udało się już dobrze podnosić, z jego ciągnięciem na trzecim przełożeniu nie było najmniejszych problemów mimo agregatowania także wału Campbella. Pojawił się problem z ciężko działającym układem kierowniczym. Nie ma się czemu dziwić – ładowacz czołowy i dodatkowy balast w postaci kompletu obciążników stawia spore opory. Dlatego kolejną modernizacją było zamontowanie układu wspomagania kierownicy. Pompa hydrauliczna i zbiorniczek oleju pochodzi z samochodu osobowego. Pozostałe podzespoły zostały kupione na składnicy złomu.

– Na całość wyposażenia trzeba było wydać ok. tysiąca zł – dodaje konstruktor. Jednak sporo czasu należało poświęcić na mocowanie poszczególnych zespołów. Samo zamocowanie turbiny i wspomagania pochłonęło ok. tygodnia intensywnej pracy. W dorabianie uchwytów, mocowań, łączenie przewodów i w przerabianie instalacji elektrycznej był także zaangażowany brat konstruktora – Marcin. O osiągnięciach braci Perlińskich można by jeszcze wiele pisać, chociażby o modernizacji pneumatycznego układu hamulcowego, blokady mechanizmu różnicowego czy zamontowaniu świecy płomieniowej ułatwiającej rozruch w niskich temperaturach. Do interesujących modernizacji można zaliczyć także zwiększenie udźwigu ładowacza czołowego do 1000 kg. Zamiast fabrycznych nurnikowych siłowników jednostronnego działania zostały zamocowane siłowniki o większej średnicy dwustronnego działania. 

Krzysztof Grzeszczyk

 
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 16:33