StoryEditorKukurydza

Plantatorzy kukurydzy czekają na mróz

23.12.2017., 11:12h
Ten rok jest bardzo niekorzystny dla uprawy kukurydzy. Plantatorzy przez cały okres wegetacji prowadzili uprawy w towarzystwie bardzo trudnych zjawisk atmosferycznych. Zaczęło się od przymrozków, które występowały w okresie wykonywania zasiewów. Skończyło zaś zbiorami wykonywanymi przy okazji intensywnych opadów deszczu. Wody spadło tak dużo, że w wielu rejonach kraju nie można było wjechać kombajnami na pole. W efekcie setki plantacji pozostają niesprzątnięte do dziś. Rolnicy z nadzieją czekają na nadejście prawdziwej zimy. Dopiero, jeśli wystąpi mróz, gleba zostanie na tyle związana, że wjazd kombajnami na plantacje będzie możliwy.
Duże plantacje niesprzątniętej kukurydzy nadal stoją na polach w regionach, gdzie jesienią wody spadło wyjątkowo dużo. Nasi Czytelnicy informują, że deszczu było u nich nawet dwa razy więcej w porównaniu do średniej wieloletniej sumy opadów. Szczególnie trudne warunki zbioru wystąpiły w niektórych powiatach województwa wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego oraz mazowieckiego. Kłopoty dotyczyły zarówno plantacji przeznaczonych na kiszonkę dla bydła, jak i tych typowych ziarnowych.

W przypadku Kujaw i Pomorza w tym roku opłaciło się znacząco opóźnić siew kukurydzy. Na początku maja przez kilka nocy temperatura spadła znacznie poniżej zera. Zdarzały się przypadki, że te plantacje, które zdążyły wzejść trzeba było przesiewać, ponieważ wymarzały. Siew wykonywany w drugiej połowie maja a nawet na początku czerwca wiązał się z koniecznością stosowania odmian o wczesnym FAO. Szczęśliwie późniejszy przebieg pogody był dla roślin sprzyjający, więc ich wzrost przebiegał poprawnie. Niestety, nie dla wszystkich plantatorów. W połowie sierpnia przez północne rejony województwa przetoczyły się huraganowe wiatry oraz deszcze nawalne.

W pierwszych dniach po nawałnicy początkowo wydawało się, że straty w kukurydzy nie są tak wielkie. Jednak z upływem czasu sytuacja stawała się coraz gorsza. Kiedy pierwsi rolnicy zaczynali ścinać odmiany na kiszonkę okazywało się, że znaczne ilości roślin są połamane lub powalone przez wiatr. Przyrządy robocze sieczkarni nie były w stanie ich pobrać. Koszenie było niezwykle trudne. Okazywało się też, że duże znaczenie miało to, w którą stronę wiał wiatr. Jeśli wzdłuż rzędów to sytuacja była jeszcze do opanowania. Gorzej, jeśli wiało w poprzek plantacji. Wtedy z pobieraniem kukurydzy było znacznie gorzej. Mnóstwo jej zostawało na polu – mówi Marek Borowski z Nowego Żalna w powiecie tucholskim.

 W jego gospodarstwie w tym roku uprawianych jest 30 ha kukurydzy. Całość miała zostać przeznaczona na kiszonkę. To dlatego, że utrzymywanych jest 60 krów mlecznych. Surowiec jest dostarczany do Spółdzielczej Mleczarni Spomlek Oddział Chojnice.

Tylko 10 dni

Na polu pozostała cała kukurydza. Kiedy był moment, aby ścinać ją na kiszonkę, warunki atmosferyczne na to nie pozwalały. Uznaliśmy, że w takich okolicznościach nie warto przygotowywać paszy, ponieważ jej jakość byłaby marna. Postanowiliśmy ją wymłócić na ziarno. Zdecydowało o tym między inny to, że posiadamy zapasy paszy z poprzedniego roku. Wtedy kukurydzy, jak i sianokiszonki udało się pozyskać duże ilości. Dziś decyzja o przeznaczeniu plantacji na ziarno spowodowała, że do tej pory nie mamy ani kiszonki, ani ziarna. Pozostaje nam czekać na mróz. Sytuacja jest trudna, jednak nie tylko w przypadku plantacji kukurydzy. W regionie są miejsca, gdzie rolnicy mają kłopot z kopaniem buraków a nawet ziemniaków. Tak jest na przykład w okolicy Chełmży oraz Unisławia – tłumaczy Marek Borowski.

W przypadku Kujaw i Pomorza zbiór utrudniały nie tylko ogromne opady i nawałnice. Kłopoty wynikały także z ograniczonej mocy podmiotów, które ziarno skupują, suszą oraz wykonują usługi młócenia. W tym roku tak naprawdę było tylko 10 dni w październiku, kiedy zbiór mógł odbywać się względnie bez problemów. Kiedy jednak wszyscy plantatorzy chcieli jednocześnie wyjechać na pole okazywało się, że zdolności odbiorców końcowych są ograniczone. W przypadku kukurydzy nie tylko pogoda warunkuje zbiór, ale także wydajność dobowa suszarni.



  • Marek Borowski z Nowego Żalna w powiecie tucholskim, obsiał kukurydzą 30 ha. Na kiszonkę nie udało się zebrać nawet hektara. Do tej pory niemożliwy był też wjazd kombajnu i zbiór ziarna. Póki co, cała kukurydza stoi na polu, a rolnik z niecierpliwością czeka na mróz


U nas są enklawy. Występują miejsca, gdzie pozostały tylko ścierniska, ale także spore place z coraz bardziej pochyloną kukurydzą. W skali całego województwa mogło zostać nawet 20% nieściętych plantacji. Rolnicy w swoich gospodarstwach sami dokonują pomiaru deszczu. Działa też kilka stacji zarówno tych, które są włączone do regularnych systemów pomiarowych, jak i tych nieoficjalnych. Z ich analiz wynika, że w niektórych miejscach od początku roku spadło aż 960 mm deszczu. Do tego rozkład opadów był bardzo nierównomierny. Największy w sierpniu i wrześniu. U nas specyfika gleby jest taka, że wiadro wody na wiosnę oddziałuje z siłą wylania jedynie łyżki. Na jesieni jest zaś odwrotnie – uważa Marek Borowski.



Karmnik dla dzików

Sierpniowe nawałnice spowodowały także spadek produkcji mleka. Przez 12 dni nie był na terenie powiatu dostarczany prąd do gospodarstw. Obniżyły się wyniki użytkowości. Pogoda wpłynęła także na jakość sporządzanych sianokiszonek. W tej chwili jednak największe wyzwanie stanowi zebranie pozostałej na polach kukurydzy. Po nowym roku plantacje staną się karmnikiem dla dzików, za który nie będą odpowiadać koła łowieckie.

Sejmik wojewódzki określa ostateczny koniec zbiorów dla poszczególnych gatunków. Dla kukurydzy został on ustalony na 2 stycznia 2018 r. Później koła łowieckie nie będą odpowiadać za szkody spowodowane przez dziką zwierzynę. Nie wiadomo też, co na to wszystko ARiMR. Obowiązują przecież programy rolnośrodowiskowe a do tego od grudnia do końca lutego nie można wykonywać czynności na polu – zastanawia się rolnik.



  • Nadal wielu rolników ma na polu niezebraną kukurydzę, ale też buraki cukrowe i ziemniaki. W przypadku kukurydzy wszyscy czekają na mróz, bo dotychczasowe próby zbioru kończą się grzęźnięciem kombajnów

Sporo plantacji pozostało również na Mazowszu. Także i w tym rejonie hodowcy bydła mlecznego zmuszeni byli do pozostawienia nieskoszonych plantacji i przeznaczenia ich na ziarno. Intensywne opady nadal uniemożliwiają wjazd na pole.

W tym roku miałem 11 ha kukurydzy. Wszystko z przeznaczeniem na kiszonkę dla bydła. Niestety, kiedy zaczęliśmy ciąć, w niżej położonych miejscach sieczkarnia i przyczepa się utopiły. Długo żyję, ale coś takiego widziałem po raz pierwszy. Przyczepa z sieczką dnem oparła się o grunt. Trzeba było szpadlem kopać, aby pokazały się koła. Musieliśmy masę przeładowywać ładowaczem łyżkowym, aby wyciągnąć przyczepę – opowiada Zbigniew Gawiński ze wsi Ułtowo w powiecie płockim.



Rolnik posiada 60 sztuk bydła, z czego 40 to krowy mleczne. Surowiec jest odbierany przez OSM Sierpc. Jak nam powiedział, mimo mrozów w maju, niskie temperatury kukurydzy nie zaszkodziły. Siew był wykonany pod koniec kwietnia, jednak rośliny nie zdążyły wzejść. Potem temperatura była na tyle korzystna, że plantacje osiągnęły około 3 m wysokości. Plon zielonej masy zapowiadał się przyzwoicie.

Zbiór sieczki zaczęliśmy na przełomie września i października. Udało się ją zebrać tam gdzie pozwalały na to warunki. W niżej położonych miejscach wjazd maszyn był niemożliwy. Później z każdym dniem zielonej masy było coraz mniej. Liście stawały się coraz bardziej brązowe, aż wreszcie okazało się, że trzeba użyć kombajn, aby cokolwiek zebrać. Chciałem ziarno rozdrobnić i zakisić w rękawie. Mamy grudzień a ja mam nadal ponad 1 ha kukurydzy na polu. Kombajnem w listopadzie po wszystkich świętych udało się jedynie objechać raz do okoła a potem też się utopił – opowiada Zbigniew Gawiński.



  • Zbigniew Gawiński ze wsi Ułtowo w powiecie płockim z wielkim trudem kradł z pola kukurydzę na kiszonkę. Do tej pory żniwa kukurydzy nie są zakończone, a z powodu nadmiaru wody zaczyna gnić zasiana pszenica i pszenżyto ozime

Hodowca już martwi się o przyszły rok. Po kukurydzy miała być zasiana pszenica ozima, ale okazało się to niemożliwe. Będzie musiał ponownie stanowisko obsiać kukurydzą. Szczęśliwie udało mu się założyć uprawy zbóż ozimych, ale i na nich widać oznaki nadmiaru wody.

W tym roku spadło już około 1000 mm deszczu. Pszenica i pszenżyto wzeszły, ale już w niektórych miejscach robią się białe. Stoją bowiem w wodzie. Jak na razie fragmenty plantacji nadają się do przesiania. Nie wiadomo jak sytuacja będzie wyglądać dalej i co się stanie z kukurydzą. Czekam na mróz. Może się jednak tak zdarzyć, że kiedy nadejdzie, to nie będzie już czego zbierać – zastanawia się rolnik.

Tomasz Ślęzak
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
17. kwiecień 2024 02:02