StoryEditorWiadomości rolnicze

Małemu trudniej, mały potrzebuje wsparcia

08.12.2016., 13:12h
Małe jest piękne? Okazuje się, że nie zawsze. I często rzeczywiście duży może więcej. A, jak mówi biblijna maksyma, kto ma, temu jeszcze będzie dodane. Tak jest z gminami, z których najmniejsze zostały sprawdzone przez Najwyższą Izbę Kontroli. W jej ostatnim raporcie przeczytamy o tym, jak radzą sobie z zadaniami publicznymi najmniejsze gminy w Polsce.

Małe gminy w Polsce to jedna czwarta wszystkich gmin. Zamieszkuje w nich 2 mln 364 tys. ludzi – nie tak mało, bo to 6% z nas. Taka lokalizacja to wyzwanie, bo bardzo małe gminy kiepsko radzą sobie z zadaniami publicznymi, czyli działaniami samorządu, które mają służyć zaspokajaniu zbiorowych potrzeb społeczności lokalnych. Zadania publiczne to na przykład jakość drogi, po której jedziesz codziennie do urzędu, sklepu czy po dziecko. Ale też sieć kanalizacyjna i dostępność lekarza. Z analizy Najwyższej Izby Kontroli, która objęła funkcjonowanie małych gmin w latach 2011–2015 (do 30 września), już wiadomo, że zadania publiczne realizują one na poziomie niższym niż średni w danym rejonie.

Mała gmina – duży koszt
Źródłem problemów były takie czynniki, jak rozproszenie zabudowy czy ukształtowanie terenu, ale bezpośrednim okazywały się ograniczenia finansowe – w tym konieczność zadłużania się.
– Źródłami dochodów w małych gminach przede wszystkim są subwencje, które stanowią do 50% dochodów tych gmin. Co to w praktyce oznacza? Że gminy takie nie są w stanie samodzielnie funkcjonować bez wsparcia z budżetu państwa – powiedział w jednej z audycji radiowych Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.

Łatwo jest zbudować sieć kanalizacyjną dla bloku czy nawet osiedla. Dla wsi, w której gospodarstwa są rozproszone, dużo trudniej, bo wtedy koszt przyłączenia na jednego mieszkańca rośnie w sposób geometryczny. Pod koniec 2014 roku na terenie 3 z kontrolowanych wsi nie było sieci kanalizacyjnej, a w 16 z nich poziom dostępu do niej mieścił się w granicach 4–69%, co dawało wynik gorszy niż dla powiatu i województwa. Ale kontrolujących o niepokój przyprawiło nawet nie to, a fakt, że aż 66% kontrolowanych gmin „nie miało rozeznania o sposobie i stanie zagospodarowania pozostałych ścieków komunalnych lub nie wspierało mieszkańców w budowie przydomowych oczyszczalni” – czytamy w raporcie. Gorsza infrastruktura to także kiepskie drogi. Tu także problemem nie była ta czy inna niezałatana dziura, ale kwestie mające charakter bardziej systemowy. Raport zwraca bowiem uwagę na niezwykle częsty fakt dofinansowywania przez gminy budów i remontów dróg powiatowych – powiaty nie realizowały swoich zadań. W takiej sytuacji, zwłaszcza bardzo małym gminom nie starcza środków na utrzymanie w dobrej kondycji dróg własnych.

Szkołom trudniej
– Szczególnie uderzyły mnie jeszcze inne dane (...) Porażające jest to, że wyniki nauczania w małych wiejskich szkołach w małych gminach są dużo gorsze niż w innych.  W gminach przebadanych przez nas w 85% przypadków wyniki w szkołach były gorsze niż w innych szkołach na terenie województwa – podkreślał prezes NIK.

Pod uwagę wzięto najbardziej wiarygodne dane – sprawdziany kończące szkołę podstawową. Okazuje się więc, że małe szkoły w najmniejszych gminach mimo mało licznych klas nie mogą konkurować z tymi w większych gminach czy miejskimi. W kontekście likwidującej gimnazja reformy edukacji ten fakt może niepokoić tym bardziej. Gimnazja wyrównywały bowiem w skuteczny sposób różnice edukacyjne między młodzieżą wiejską i miejską.

Zdrowie – na teraz
Małym gminom dużo trudniej też dbać o zdrowie mieszkańców. O to bieżące – jeszcze nie najgorzej, bo jak zaznaczył Krzysztof Kwiatkowski, w każdej z badanych gmin znajdowała się placówka podstawowej opieki zdrowotnej. Jednak wiele gmin w kraju finansuje też programy i akcje profilaktyczne, jak chociażby badania mammograficzne. Niestety, w najmniejszych gminach jest to rzadkość. Z przebadanych 21 małych gmin tylko 3 skorzystały z takiej możliwości.

Nie ma komu czytać
Autorzy raportu zwracają także uwagę na czytelnictwo w małych gminach. Tu raport ma sporo dobrego do powiedzenia. Gminy realizują swoje obowiązki. Radzą sobie z utrzymaniem bibliotek, co więcej – zwiększyły się nakłady na ich utrzymanie. Ale jest też łyżka dziegciu. Okazuje się, że jednocześnie w najmniejszych gminach nastąpił spadek czytelnictwa. W gminach o najniższych wskaźnikach poziom czytelnictwa potrafił być nawet czterokrotnie niższy niż średnia w powiecie. Kontrolujący upatrują przyczyn takiej sytuacji w niewłaściwym wykorzystaniu środków czy też nietrafionym adresowaniu oferty czytelniczej i niewystarczających akcjach edukacyjnych. Poza tym sporą grupę czytelników stanowią ludzie młodzi. Tymczasem, jak czytamy w raporcie, „...w najmniejszych gminach w Polsce proces starzenia się społeczeństwa przebiega dużo szybciej niż przeciętnie w kraju”. Gminy te także wyludniają się, a to jeden z podstawowych powodów, dla których będą dalej biednieć. Subwencje bowiem przyznawane są w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Sytuacji nie poprawi też z pewnością likwidacja gimnazjów. Z jednym rocznikiem mniej (8 zamiast 9 klas) gminy otrzymają teraz z budżetu mniej pieniędzy.

Jak zaradzić?
W raporcie, który dostępny jest na stronie www.nik.gov.pl, znajdziemy też dane dotyczące wielu innych aspektów funkcjonowania najmniejszych gmin. Wobec pogarszającej się ich sytuacji demograficznej Izba postuluje, by wnikliwie zanalizować zasady finansowania jednostek o najniższym poziomie dochodów własnych.  

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się w raporcie 21 gminom należącym do najmniejszych w Polsce. Kryterium była liczba ludności – pod lupę wzięto gminy, w których zamieszkuje mniej niż 5 tys. osób. O doborze decydowała też sytuacja finansowa gminy – udział dochodów własnych oraz udział zobowiązań w dochodach ogółem. W raporcie znalazły się gminy z wysokimi dochodami własnymi i niskimi zobowiązaniami, ale też i te, które mało zarabiały, a sporo były winne.

Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 01:13