StoryEditorRodzina

Rolnik, który dzięki miłości do żony dba o zdrowie całej gminy

14.07.2019., 11:07h
Jego żona wyleczyła się z raka, on teraz pomaga zachować zdrowie całej gminie – mówiono o nim w lokalnym radiu. Kim jest Piotr Kamiński, na którego wezwanie w Maszewie pojawia się ginekolog, a dziesiątki kobiet ustawiają w kolejce na badanie?

Kiedy mężczyzna kocha kobietę

W krótkiej rozmowie, w której umawiam się na spotkanie, słyszę z jego ust słowa „jajnik”, „cytologia”, „zdrowie kobiet”. Te frazy nie dziwią w ustach ginekologa czy prezesek fundacji, które za cel obrały walkę o kobiece zdrowie i życie. Ale w ustach męża, rolnika, ojca, po prostu – mężczyzny z niewielkiej zachodniopomorskiej wsi? A na koniec wspomina jeszcze o prostacie. Na jej badanie następnego dnia ponoć namówił kilkudziesięciu mężczyzn z okolicy.

Zootechnika jak zaprawa

Katarzyna i Piotr Kamińscy mają wykształcenie rolnicze. Skończyli zootechnikę w Szczecinie. Piotr pochodzi z okolicy, Katarzyna – z warmińskiego Braniewa. Po studiach zamieszkali w Maszewie na stancji. W międzyczasie wydzierżawili siedlisko wraz z gruntami po upadłym gospodarstwie rolnym w Stodólskach. Krążyli między Maszewem a pracą na wsi, aż w końcu zdecydowali się przenieść. Zaadaptowali część dawnej bukaciarni na mieszkanie, przyległe dwadzieścia hektarów obsiali owsem. Piotr z czasem zrezygnował z pracy w fabryce okien, a Katarzyna pracowała jako samorządowiec do momentu zajścia w trzecią ciążę. Rozwinęli hodowlę trzody, dokupili owce. Rodziły się dzieci – w 2002 Antoś, potem Hania i Alinka. Kasia, od kiedy pamięta, cierpiała na endometriozę. To schorzenie, w którym komórki endometrium, czyli wyściółki macicy, postanawiają się „usamodzielnić”, odrywają się i krążą z krwią, osadzając się w różnych sąsiednich narządach, powodując często niewyobrażalny ból. Endometrioza sprawiła, że pierwsza ciąża Kasi i Piotra pojawiła się dopiero po sześciu latach starań.

W trakcie trzeciej ciąży wykryto u mnie na jajniku kolejny raz torbiel, a byłam już po jednej poważnej operacji ginekologicznej. Podczas porodu trafiłam na stół, bo okazało się, że będzie konieczne cięcie cesarskie. I wtedy Piotr, który zawsze towarzyszył mi podczas zabiegów i wszelkich badań, zasugerował, żeby przyjrzeć się przy okazji temu jajnikowi. Pobrano wycinek i okazało się, że są tam komórki na granicy złośliwości – opowiada Kasia.

Operowano ją niemal natychmiast. Kasia ściągała i mroziła pokarm, spodziewając się, że dłużej jej nie będzie w domu. Ale szybko doszła do siebie, leczenie nie przewidywało, poza zabiegiem chirurgicznym, ani chemio-, ani radioterapii. Pytam Piotra, gdzie wtedy był – fizycznie i mentalnie.

Jakoś tak było zawsze, że jesteśmy razem w gabinecie u ginekologa. Nie czujemy barier. Lekarze, oczywiście, potrafią zgłaszać obiekcje. Problem z moją obecnością miał zwłaszcza personel żeński. Tymczasem pacjenci nawet nie wiedzą, że osoby bliskiej, towarzyszącej, nie może być podczas badania tylko w dwóch sytuacjach – kiedy panuje epidemia lub kiedy lekarz uzna, że obecność osoby bliskiej zagraża życiu pacjenta. Ale takich sytuacji jest niewiele – zaczyna wygłaszać odważny manifest Piotr.


Kasia i Piotr dobrze się rozumieją, czasem pomimo różnic. I właśnie na tolerowaniu swojej odmienności polega, zdaniem Piotra, istota miłości
  • Kasia i Piotr dobrze się rozumieją, czasem pomimo różnic. I właśnie na tolerowaniu swojej odmienności polega, zdaniem Piotra, istota miłości
Pamięta, że kiedy siedział z żoną po trzecim porodzie, od rana do wieczora, inni ojcowie, nieświadomi swoich praw, spotkali się ze swoimi żonami w pokoju odwiedzin. Cieszy się, kiedy dziś siedzi z Kasią w kolejce do ginekologa i widzi razem wchodzące i razem wychodzące z gabinetu pary.

To znaczy, że ci mężczyźni są tam ze swoimi kobietami podczas badania. To takie budujące – mówi jak o czymś zupełnie oczywistym.

Choroba jak katapulta

Kasia wróciła do domu i życie zaczęło toczyć się jak dawniej, odmierzane tylko trochę częstszymi badaniami USG i oznaczaniem markerów. Minął rok i wśród lokalnych przedsiębiorców pojawił się pomysł założenia stowarzyszenia. Piotr poczuł potrzebę przyłączenia się do tego projektu. Podobnie jak założyciele, miał świadomość, że gmina Maszewo nie jest najlepiej zarządzana. Założyli Maszewską Inicjatywę Gospodarczą. Miała wesprzeć członków w wyborach do samorządu gminnego. Wyborów nie wygrali, a stowarzyszenie wytraciło impet. Ale Piotrowi, jako radnemu gminy, udało się pozyskać lokal z zasobów urzędu gminy na cele statutowe stowarzyszenia.

Dostaliśmy pomieszczenie. Rudera w centrum miasta, wyremontowaliśmy ją. Stowarzyszenie jednak sporo zainwestowało z prywatnych pieniędzy, więc nie zgodziłem się, żeby to zmarnować. Powiedziałem, że najwyżej poczekamy na czasy, kiedy znajdzie się pomysł na jego wykorzystanie. I pojawiła się Kasia ze swoją chorobą i potrzebą, żeby zrobić coś dla innych – wspomina Piotr.


Wolontariusze ze Stowarzyszenia Maszewska Inicjatywa Gospodarcza wraz z dr. Konradem Pilarczykiem w gabinecie ginekologicznym
  • Wolontariusze ze Stowarzyszenia Maszewska Inicjatywa Gospodarcza wraz z dr. Konradem Pilarczykiem w gabinecie ginekologicznym
Katarzyna jest specjalistką od funduszy unijnych. Napisała pierwszy, drugi, piąty... dziesiąty projekt. Dosłownie.

Mieliśmy taki potencjał, że w ciągu roku realizowałam trzy projekty, a każdy na 50 tys. zł. Już na pierwszy udało się nam tyle dostać. Zaczęliśmy od Grupy Zabawowej. To było coś na kształt żłobko-przedszkola, które zorganizowaliśmy we współpracy z Fundacją Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komenskiego. Mieściliśmy się w tym wyremontowanym lokalu stowarzyszenia – opowiada Kasia.


Po dzieciach przyszła kolej na młodzież i warsztaty fotograficzne. Wyjątkowo płodne, bo dziś trzech dorosłych już uczestników zawodowo zajmuje się fotografią. Młodych uczyli też tańca, a seniorom zorganizowali Akademię trzeciego wieku. Ale wyjeżdżali z nimi też dalej.

Spotkanie w Domu Kultury w Maszewie w ramach projektu „Kobiety dla Kobiet”, po którym wszystkie obecne panie zapisały się na badania cytologiczne

  • Spotkanie w Domu Kultury w Maszewie w ramach projektu „Kobiety dla Kobiet”, po którym wszystkie obecne panie zapisały się na badania cytologiczne
Teraz seniorzy cały czas wspominają nasze wyjazdy do Kaczego Bagna pod Lubawą, do ośrodka aktywizacyjnego zrobionego w stylistyce „Daru Młodzieży”. Seniorki i seniorzy wspinali się na piętrowe łóżka i spali na jednej wielkiej sali. Strzelali z łuku i uczyli się umiejętności miękkich, czyli jak słuchać, jak się komunikować, jak współpracować i jak się nawzajem tolerować. Takich umiejętności uczyliśmy zresztą przed różnymi warsztatami we wszystkich naszych projektach – wylicza Kasia.

Facet ogląda śniadaniówkę

Ostatnie ich projekty były związane z kulturą ludową. W zeszłym roku uczyli młodzież i dorosłych tkania i barwienia naturalnego w Ekomuzeum w Górach Kaczawskich. Ale zdarzył się dzień, w którym Piotr oglądał telewizję śniadaniową.

Wystąpiła w niej Ida Karpińska z fundacji Kwiat Kobiecości. Opowiedziała o swojej walce z rakiem szyjki macicy. Chwyciłem za telefon, porozmawialiśmy. Już od dawna po głowie mi chodziło, żeby w tej chorobie uruchomić facetów. Żeby nie było tak, że to są „babskie sprawy”. W naszym towarzystwie siedzimy przy stole, kobieta mówi, że źle się czuje, bo ma miesiączkę, albo że była wczoraj na cytologii i mężczyźni nie przewracają oczami, a kobiety się nie wstydzą. Dziś wciąż powszechne jest mówienie „kobiece sprawy”. Używają tego wyrażenia, ze wstydem, i kobiety, i mężczyźni. A ja, proszę pani, kiedy moja żona poroniła, byłem przy niej prawie 24 godziny na dobę, podmywałem ją, pomagałem. Nie stała się dla mnie ani trochę mniej atrakcyjna! I towarzyszę jej zawsze w każdym badaniu ginekologicznym. Na Zachodzie to rzecz normalna. Osoba towarzysząca jest potrzebna zwłaszcza, kiedy pacjent słyszy dramatyczną diagnozę. Bo wtedy przestaje cokolwiek rejestrować. Rak szyjki macicy czy jajnika to nie są jakieś tam „babskie sprawy”! One dotyczą też facetów! I rodzin. Bo gdy choruje kobieta, choruje cały dom – kontynuuje swój niewiarygodny manifest Piotr.


Spotkanie z mieszkankami wsi Mokre (świetlica wiejska) w ramach projektu „Kobiety dla Kobiet”
  • Spotkanie z mieszkankami wsi Mokre (świetlica wiejska) w ramach projektu „Kobiety dla Kobiet”

Projekt prawie niemożliwy

Wiecie, co robi w Dzień Kobiet albo urodziny żony? Zabiera ją na badanie. A potem do kina i na kawę.

Jedziemy do Szczecina, do lekarza. Ale to nie ma być przykra wizyta. Wchodzimy, rozmawiamy jak ze znajomym, on pobiera cytologię, rozmawia ze mną o tym, co tam na gospodarce – opowiada Piotr. – Zapytał ostatnio mieszkankę gminy, kiedy robiła cytologię. Nie powiedziała, bo o tym nie mówi nawet swojemu mężowi. Ale jakie to jest partnerstwo, jeśli on o tym nie wie? – pyta Piotr.

Na gali fundacji odczytał swoje wspomnienia z czasu choroby żony. I postanowił dobrać się do skóry rakowi szyjki macicy we własnej gminie. Bo skoro do cytobusa w centrum Warszawy, w której gabinety ginekologiczne są na każdym rogu, ustawiają się setki kobiet, to o ile bardziej takie badanie potrzebne jest w jego gminie!

Kamińscy najpierw w ramach projektu „Kobiety dla kobiet” w świetlicach wiejskich i szkołach zorganizowali pogadanki o raku, o badaniu, o tym, jak się do niego przygotować. A potem zrobili coś, czego nie zrobił chyba jeszcze nikt w Polsce. Piotr nie chce zdradzać, jak zorganizował akcję. Ale jest świadomy, że bez wsparcia swoich przyjaciół nie zrobiłby nic. Ludźmi dobrej woli okazali się Władysław, Jola, Marek i Hania Kamolowie oraz Kasia i Mirek Perłowie. Ale to, że w krótkim czasie badaniu cytologicznemu poddało się kilkadziesiąt mieszkanek gminy Maszewo, możliwe było także dzięki Zarządowi Krajowej Spółki Cukrowej SA w Toruniu oraz Zachodniopomorskiemu Stowarzyszeniu Producentów Ziemniaków Plantator przy PPZ Nowamyl. 

Spotkanie edukacyjne pod hasłem „Młoda i zdrowa” w Gimnazjum w Maszewie
  • Spotkanie edukacyjne pod hasłem „Młoda i zdrowa” w Gimnazjum w Maszewie
Z datków od ludzi, pieniędzy sponsorów i swoich skompletowali od zera gabinet ginekologiczny. Na potrzeby badania sponsor użyczył im aparat USG, a kobietom, żeby nie czuły się skrępowane, kupili nawet jednorazowe różowe spódniczki. Miejsca na gabinet użyczyła przychodnia Eskulap Moniki Kacperskiej i Jolanty Woźniak. Piotr mówi, że nie może powiedzieć, jak „przeskoczyli” kłody, które pod nogi rzuca system. Ale na cytologię namówili panie, które ostatni raz widziały ginekologa nawet 30 lat temu. Nietypową akcję podziwia Kazimierz Lembas, dyrektor Szpitala Miejskiego w Nowogardzie, który czynnie uczestniczy w przedsięwzięciu.

Na kobietach się nie skończyło. Zorganizowali dwa tygodnie temu mężczyznom z gminy badanie USG prostaty. Przyszły 22 osoby. Teraz starają się otworzyć w Maszewie filię poradni przyszpitalnej w Nowogardzie, a przy niej punkt poboru cytologii. Już wiedzą, że można to zorganizować, czekają tylko na decyzje szpitala i Narodowego Funduszu Zdrowia.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 04:13