StoryEditorWiadomości rolnicze

Byle nie sromotnik

29.09.2014., 15:09h
  O tym, że muchomor nie musi trwale niszczyć zdrowia, a jadalne grzyby potrafią nas podtruć, porozmawialiśmy z dr. Erykiem Matuszkiewiczem (na zdjęciu) z oddziału toksykologii poznańskiego szpitala im. F. Raszei.

Czy oddziały toksykologiczne odnotowują rozpoczęcie sezonu grzybowego?

– Tak, mamy właściwie po kilka zgłoszeń dziennie. I są one różne – zgłaszają się osoby, które same nazbierały, zjadły i gorzej się poczuły, ludzi, którzy zjedli w restauracji i nagle wpadli w popłoch. W ogóle obserwuję pewną psychozę dotyczącą grzybów. Ludzie dzwonią zanim pojawią się jakiekolwiek objawy. A lekarze, przyjmując przypadki po zjedzeniu grzybów, często nie zastanawiają się czy pacjent nie czuje się źle z innego powodu, tylko wysyłają natychmiast na toksykologię. Więc z jednej strony stanowią promowany kulinarny rarytas, z drugiej zaś są straszakiem.

Czy na oddział dzwonią też starzy, wytrawni zbieracze?

– Tak, jak najbardziej. Mieliśmy tu pacjenta, który zbierał grzyby od 30 lat. I nagle zebrał, zjadł i gorzej się poczuł. Przebadaliśmy go, powodem dolegliwości było coś innego, objawy nie wskazywały na zatrucie grzybami, ale ci, którzy go do nas kierowali, słysząc, że zjadł wcześniej grzyby, mieli tylko jedną wizję. Ale cieszy fakt, że trafiają do nas starzy, wytrawni grzybiarze. Coś im dolega i na oddziale przyznają, że co prawda do dziś wiedzieli i się nie mylili, ale mogło zdarzyć się tak, że się pomylili. Widać w nich pokorę, potrafią przyznać się do błędu. My, lekarze, namawiamy cały czas do profilaktyki pierwotnej. Jak już pozbieramy grzyby, to wtedy usiądźmy z atlasem, z komputerem, z kimś, kto się zna i dopiero potem przyrządźmy i zjedzmy. Ale najczęściej jest tak, że najpierw przyrządzamy, a potem, po konsumpcji, zaczynamy się denerwować, obserwując jakieś objawy ze strony układu pokarmowego. Zdenerwowani trafiają na oddział. Widzę, że ta świadomość jest chyba większa, bo mamy więcej zgłoszeń w tym roku. Ludzie przyjeżdżają w takim stanie psychicznym, że obserwujemy u nich reakcje paraliżu, drętwienie ciała, kompletnie bez związku z zatruciem. Zresztą najczęściej nie mamy z nim do czynienia.

Jak to? Czy to znaczy, że pacjenci trafiają na toksykologię bezzasadnie?

– Zdarzają się oczywiście przypadki takie jak ten sprzed dwóch tygodni. Konsultowaliśmy przypadek z Lubuskiego. Chłopak sam nazbierał i zjadł. Nie byliśmy w stanie nic zrobić, bo minęło już te strategiczne 12 godzin i nie było sensu wdrażać naszego leczenia. Chłopak trafił na listę do przeszczepu wątroby. Najczęściej jednak mamy do czynienia z nieszkodliwymi zatruciami, czyli po prostu z przejedzeniem się jadalnymi grzybami. Bo musimy pamiętać, że grzyby w nadmiarze będą dawać objawy zatrucia – mdłości, wymioty czy biegunki. Tak będą na nie reagować ludzie z nadwrażliwością żołądka czy chorobami jelit. Grzyby są po prostu z gruntu ciężkostrawne. Takie objawy może dać właśnie jadalna czubajka kania, z którą myli się niestety, muchomora sromotnikowego. To są zatrucia, które mijają, dotkliwe, ale nietrwałe i nieszkodliwe.

Czyli prawdziwie truje tylko sromotnik?

– Właściwie tak, tylko on truje skutecznie, trwale uszkadzając wątrobę. Ale sromotnik działa na kilku „piętrach”. Najpierw mamy reakcje ze strony żołądka. Występują wtedy uporczywe wymioty i takaż biegunka. Nie stwierdzamy zatrucia grzybami, zwłaszcza muchomorem, jeśli takie reakcje występują, ale nie są uporczywe. Na tym etapie występuje już odwodnienie, zaburzenia elektrolitowe, może też wywołać ostrą niewydolność nerek. A potem włącza się mechanizm uszkodzenia wątroby, jej komórek, które produkują krótkożyjące białka, które są m.in. czynnikami krzepnięcia. To powoduje zaburzenia krzepnięcia, które np. przy wysokim ciśnieniu mogą powodować wylew krwi do mózgu, ale też spontaniczne krwawienia do przewodu pokarmowego, centralnego układu nerwowego czy układu moczowego. Wątroba przestaje też pełnić swoją rolę odtruwającą i następuje kumulacja w organizmie substancji toksycznych. To właśnie wywołuje trzecią fazę zatrucia, czyli objawy ze strony układu nerwowego – splątanie, zaburzenia świadomości, śpiączkę. To skutek nagromadzenia głównie bardzo toksycznego amoniaku. Objawy żołądkowe po sromotniku pojawiają się niemal jak z zegarkiem w ręku – po 10–12 godzinach. To m.in. pozwala nam diagnozować ciężkie zatrucie. Jeśli podobne objawy, nieco słabsze, pojawią się po 3, 4 godzinach, to jest to lekkie, z pewnością niemuchomorowe zatrucie. Mieliśmy jeden przypadek zatrucia mrożonymi grzybami, które ktoś dostał od sąsiadów. 

Co, oprócz sprawdzenia atlasu, może nas uchronić?

– Zasada ograniczonego zaufania – do siebie i do innych. Mieliśmy ileś przypadków śmiertelnych po spożyciu grzybów dostanych od znajomych. Nie uchroni nas mrożenie – mieliśmy pacjenta obdarowanego mrożonymi grzybami. Nie przeżył. Niestety, nie uratuje nas też ani smażenie, ani gotowanie. Tej toksyny obróbka termiczna nie likwiduje. Ale nie można się zatruć grzybami suszonymi, ponieważ sromotnika nie można ususzyć. On nie zaschnie, tylko wcześniej zgnije.

Czy dziś można ratować ludzi także ze sromotników?

– Tak, mamy coraz lepsze wyniki w tym zakresie. Włączenie leczenia w ciągu 24 godzin daje bardzo dobre efekty, możemy uratować wątrobę przed przeszczepem. Zależy to oczywiście od wieku i stanu zdrowia. Dożylnie podajemy leki hamujące wychwyt toksyny przez komórki wątroby. Uzupełniamy elektrolity, nawadniamy. Płukanie żołądka ma sens tylko wtedy, kiedy pacjent trafi do nas w ciągu 1–2 godzin od zjedzenia. Pokarm roślinny wolniej opróżnia się z żołądka, ma tendencje do zalegania, więc w krótkim czasie jest co wypłukiwać.

Czy po takim zatruciu wątroba nigdy już nie będzie taka sama? Do końca życia skazani jesteśmy na ścisłą dietę?

– Wątroba wróci do formy, ale trzeba dać jej czas. Kilka tygodni trzeba spędzić na lekkostrawnej diecie, ale na pewno nie grozi nam kilka lat na kleiku ryżowym.

Co radzi pan wszystkim amatorom grzybów?

– Sprawdzać i jeszcze raz sprawdzać. Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, zawsze powinniśmy rozpatrywać je na niekorzyść grzyba i go wyrzucić. Pamiętać, że wszystkie grzyby blaszkowe będą powodować bóle brzucha, biegunki i złe samopoczucie, a wśród nich lokuje się, niestety, sromotnik. I przede wszystkim nie dawać grzybów dzieciom i kobietom ciężarnym! Toksyna ze sromotnika przenika przez łożysko i może to być śmiertelnie niebezpieczne dla płodu. A dzieci chroniłbym przed grzybami do osiągnięcia pełnoletności. 

A jeśli już zjedliśmy i obawiamy się o zdrowie?

– Zadzwonić na 112, a tam już zostaniemy przekierowani na odpowiedni oddział. Na toksykologię w Poznaniu można się podobno dodzwonić zawsze.

Rozmawiała Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 03:28