StoryEditorWiadomości rolnicze

Irena, duszno mi trochę

18.11.2020., 10:11h
Możesz siedzieć na kanapie, snuć plany na najbliższą godzinę lub na przyszły rok. Albo martwić się, że dziecko znów ma bałagan w pokoju. A po chwili nie być nawet świadomym tego, że jesteś w połowie drogi na tamten świat. Niektórych z tej drogi udaje się zawrócić. Tak jak Artura, o którym piszemy. Ale powrót ma niewyobrażalną cenę. Dziś o niej opowiedzieć może tylko Irena, jego żona.


wielkopolskie
– Nie, nie mam dla siebie czasu. Nie mam nawet czasu, żeby usiąść i ręce wymoczyć albo poleżeć. Albo żeby zrobić paznokcie. Przez te ostatnie dziesięć lat choroby męża pomalowałam może kilka razy. Jednego dnia poszłam do pracy, usiadłam i nagle naszła mnie myśl: "Boże! Artur w takim stanie, a ja paznokcie pomalowałam!". Któregoś dnia kilkuletnia córka Julka krzyknęła: "Mama! Dlaczego ty się nie malujesz?! Powinnaś się malować jak inne kobiety!" – mówi, tonem trochę jakby spowiadała się z grzechów, Irena Jankowiak, mieszkanka Murzynówka pod Środą Wielkopolską, pracowniczka średzkiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i żona Artura, leśnika podobnie jak ona, który od dziesięciu lat, bez winy i bez wyroku, jest więźniem swojego pokoju i łóżka.
Niewiele jeszcze wiem o jej historii, ale przerywam w pół zdania, żeby powiedzieć, że powinna malować te paznokcie. Że w sytuacji, w której stała się ochotniczo zakładniczką jednego z najtrudniejszych ludzkich życiowych scenariuszy, podejmując opiekę nad totalnie niepełnosprawnym mężem, musi o siebie dbać nawet bardziej. Że nauka już dawno odkryła, ż...
Pozostało 89% tekstu
Dostęp do tego artykułu mają tylko Prenumeratorzy Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Żeby przeczytać ten i inne artykuły Premium wykup dostęp.
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
18. kwiecień 2024 04:24