StoryEditorKomentarz naczelnych

Cena za mleko powinna być równa cenie paliwa. A przynajmniej piwa

Browary przetrwają, ale z mleczarniami może być gorzej. Wielkie międzynarodowe korporacje nie dopuszczą do tego, żeby zakręcić prąd, ale jak do tego dojdzie to kto pierwszy upadnie? Wielkie piwowarskie korporacje czy małe mleczarnie? My nie mamy wątpliwości, jak będzie.

CO2 brakuje? Bzdura! Na świecie nieustannie go przybywa

Całkiem niedawno Polskę zmroziła informacja o tym, że jeden z browarów wstrzyma produkcję piwa, bo brakuje dwutlenku węgla (zdziwiło na trochę, że komunikat ten nie sprowokował masowego wykupu piwa). Nas to zaskoczyło, bo przecież CO2 nieustannie na świecie przybywa. Rolnictwo, a zwłaszcza produkcja zwierzęca, ze szczególnym wskazaniem na krowy mleczne, to jeden z głównych oskarżonych za produkcję gazów cieplarnianych. Kiedyś w Internecie widzieliśmy nawet tytuł: „Krowy gorsze od węgla”. W serwisie internetowym „Nauka o klimacie dla sceptycznych”, który zajmuje się obalaniem mitów o globalnym ociepleniu, przeczytaliśmy, że zaledwie kilka procent gazów cieplarnianych pochodzi ze żwaczy krów, kóz i owiec. Dodajmy, że serwis ten absolutnie nie zaprzecza globalnemu ociepleniu. Jak informuje naukaoklimacie.pl, reszta przypisywanej przeżuwaczom emisji to efekt m.in. wylesiania gruntów pod produkcję pasz. Tyle że to Polski nie dotyczy, bo u nas powierzchnia użytkowana rolniczo kurczy się (budowa dróg i rozwój miast), a rośnie zalesienie kraju (od 1945 r. z 20 do 30%).

Ktoś coś ogranicza, a wszyscy zbierają lanie

Ale wróćmy do CO2. Dlaczego nagle zabrakło tego gazu w przetwórstwie? Bo producenci nawozów wstrzymali produkcję, a dwutlenek węgla to ich produkt uboczny. Nie jest to pierwszy kryzys na tym rynku, o czym piszemy na stronie 50 w tym numerze TPR. Producenci piwa nie poprzestali na komunikatach mrożących krew w żyłach przynajmniej części polskiej ludności. Niedawno do naszej redakcji dotarła informacja o wzroście kosztów produkcji złotego trunku. Jak czytamy w tym komunikacie, w bieżącym roku cena jęczmienia w porównaniu do sierpnia 2020 podwoiła się, pszenica jest droższa o 39%, a słód o 87%. Staniał natomiast ryż – o 1%, natomiast benzyna podrożała o 138%. I tu ciśnie nam się na usta pytanie – co w tym zestawieniu robi benzyna? Przecież ani ciągników i kombajnów pracujących przy uprawie i zbiorze jęczmienia i pszenicy, ani ciężarówek rozwożących piwo po kraju nie napędza benzyna. Naszą wątpliwość budzi też obecność ryżu, skoro na butelce z piwem możemy przeczytać, że do jego produkcji wykorzystano słód jęczmienny. Nie żebyśmy się czepiali, ale diabeł tkwi w szczegółach. Jak się ma wzrost kosztów piwowarów do 300-400-procentowych podwyżek cen środków produkcji w rolnictwie?

Straszyć ludzi powinno się brakiem mleka a nie piwa

Nie współczujemy producentom piwa. To wielkie, międzynarodowe korporacje. Poradzą sobie w negocjacjach z sieciami marketów i osiągną godziwy zysk. Na przykład zysk Grupy Żywiec w 2021 r. wzrósł do 406 mln zł z 232 mln zł w 2020 roku. A straszyć ludzi powinno się brakiem mleka a nie piwa, bo to mleczarniom realnie grożą braki w dostawach energii. Każdy rząd trzy razy się zastanowi, zanim wyłączy prąd lub gaz browarowi, który należy do międzynarodowej spółki osiągającej 3 mld euro zysku rocznie. Jedna Grupa Żywiec osiągnęła zysk wielokrotnie większy niż całe mleczarstwo łącznie z firmami zagranicznymi funkcjonującym w Polsce. A dlaczego tak jest? Bo za litr najpodlejszego piwa trzeba zapłacić w markecie ok. 4,6 zł, a za litr mleka trochę ponad 3 zł. Produkcja piwa kosztuje niewiele ponad 1 zł/l. Ile kosztuje wyprodukowanie litra mleka nasi Czytelnicy doskonale wiedzą. Kiedyś mówiło się, że litr mleka powinien kosztować tyle co litr oleju napędowego. Naszym zdaniem dobrze będzie, jeśli osiągnie cenę litra piwa.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło

Obecny kryzys energetyczny jest oczywiście niezwykle groźny, ale powinien też zmusić Unię Europejską do zmiany Zielonego Ładu i podejścia do transformacji energetycznej w Europie. Tani rosyjski gaz, płynący dnem Bałtyku dwoma Nord Streamami, dystrybuowany przez Niemcy miał być podstawą tej transformacji jako paliwo przejściowe. Dziś, gdy nie jest ani tani, ani dostępny, i nie bardzo jest czym go zastąpić, mrzonki o „zielonej” Europie nieemitującej gazów cieplarnianych muszą odejść w zapomnienie. A to są dobre informacje zarówno dla naszego rolnictwa, jak i przetwórstwa, bo jeśli w polityce UE rzeczywiście dojdzie do przełomu, to przestanie być dla nas groźna bardzo droga energia z odnawialnych źródeł i rosyjskiego gazu dystrybuowanego przez naszego zachodniego sąsiada. To jednak przyszłość, a dziś trzeba borykać się z twardą rzeczywistością. W tej sytuacji, zdaniem ekspertów potrzebne są programy ograniczania energochłonności, m.in. w przetwórstwie żywności.

Niewiele wskazuje, aby w najbliższych latach Europa cierpiała z powodu nadwyżek ropy, węgla i gazu. Naszym zdaniem modernizacja choćby starych kotłowni jest tańsza, a zwłaszcza skuteczniejsza niż liczenie na węgiel importowany z Australii lub Wenezueli. Nowe gazociągi łączące Polskę z sąsiadami, jak ten otwarty niedawno ze Słowacją, poprawią nasze bezpieczeństwo, o ile nie będzie nimi płynął rosyjski gaz. Trudno także liczyć dziś na to, że Rosja zrozumie swój błąd, jakim była inwazja na Ukrainę, przeprosi, wypłaci Ukraińcom reparacje wojenne i powróci do roli pełnoprawnego uczestnika wspólnoty narodów Europy.

Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. arch. TPR

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 00:11