StoryEditorFelietony

Historia masłem się toczy

10.04.2018., 19:04h
Historia lubi się powtarzać. Tym razem historia wzrastających cen masła. W początkach roku wydawało się, że cena masła będzie spadała „na łeb, na szyję”. Wielu wieszczyło, że może zatrzymać się ona nawet na granicy 12 zł/kg (w blokach). Tymczasem już w lutym ceny masła przekroczyły 18 zł/kg, aby dojść do granicy 20 złotych i na początku marca nieoczekiwanie spadły do 17 zł/kg. Ale przed Świętami Wielkiej Nocy – i nie jest to zrozumiałe, bo święta są okazją do promocyjnych akcji w marketach, a te jak wiemy odbywają się kosztem producentów – masło znów zdrożało i ten trend utrzymano po świętach, przekraczając granicę 20 zł/kg.
Chodzi oczywiście o masło w blokach. Trzeba dodać, że także na nowozelandzkiej giełdzie Global Dairy Trade masło systematycznie drożeje, na ostatnim notowaniu jego ceny wzrosły o 4%. Nasuwa się pytanie, czy powtórzy się sytuacja z ubiegłego roku, kiedy kilogram masła kosztował ponad 28 zł. Według Czesława Cieślaka, prezesa OSM Koło, jednego z największych producentów masła w Polsce, takiej ceny nie da się osiągnąć. Jednak utrzymanie obecnej ceny masła jest wyznacznikiem do stabilizacji cen skupu mleka na poziomie 1,3 zł netto za litr. Owszem, ta cena nie oszałamia, ale i nie przeraża. Pamiętajmy także, że wzrost cen tłuszczu mlecznego pozytywnie wpływa na wzrost cen serów twardych. Ale przypominamy też, że ta mała stabilizacja na rynku mleka opiera się na jednej nodze – mlecznym tłuszczu. Białko nadal płaci bardzo mało, a odtłuszczonego mleka w proszku nikt nie chce kupować, bowiem komisarz Hogan i jego ekipa nie potrafią rozwiązać problemu zapasów interwencyjnych Unii Europejskiej. Na ostatnim przetargu Unii udało się sprzedać znikome ilości proszku po 1105 euro za tonę. To wzrost o 5 euro w porównaniu do poprzedniego przetargu. Ile miesięcy trzeba czekać, żeby OMP osiągnęło cenę ok. 1700 euro/t, czyli cenę interwencyjną, stosowaną w formule bez przetargu.

Wielu naszych Czytelników było wstrząśniętych faktem, jak to Krzysztof Banach, wiceprezydent Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, i jednocześnie prezes zarządu Podlaskiego Związku Hodowców Bydła zmanipulował wybory delegatów na zebranie przedstawicieli OSM Piątnica. Ta manipulacja dokonana wspólnie z byłym już pracownikiem spółdzielni polegała na zmianie obowiązujących granic obwodów wyborczych. Mogło to wpłynąć na wyniki wyborów i, naszym zdaniem, wpłynęło, bowiem w wyborach, w których uczestniczyło 18 uprawnionych członków spółdzielni, K. Banach otrzymał 10 głosów, co dało mu pierwsze miejsce. Decyzją rady nadzorczej, podjętą w porozumieniu z zarządem, wybory powtórzono, ale we właściwym okręgu wyborczym. W powtórzonym zebraniu wzięło udział 39 osób. Wprawdzie za drugim razem prezydent Banach otrzymał więcej głosów, bo 14, ale dało mu to trzecie miejsce, bo rolnicy, którzy zostali wybrani na delegatów otrzymali po 26 i 23 głosy. Ale reakcja jednego z naszych Czytelników na to wydarzenie była dosyć nietypowa: „Owszem Banach przegrał, ale dostał aż 14 głosów. A dlaczego nie napisaliście w TPR, że jego bliski kolega, Krzysztof Pogorzelski, na zebraniu w rodzinnych Roszkach–Ziemakach otrzymał tylko 2 głosy, a więc siedem razy mniej niż Banach. Te wybory odbyły się dwa miesiące temu, a TPR jeszcze nie wspomniał o „sukcesie” K. Pogorzelskiego”.

Bijemy się w piersi, faktycznie wiedzieliśmy o tym od dawna, ale uznaliśmy, że nie jest on dużą federacyjną „szychą”. Tymczasem chyba jest, bowiem znowu domaga się ukarania przez sąd koleżeński PFHBiPM Rafała Stachury, szefa Lubelskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka, bo napisał do TPR artykuł przedstawiający sytuację w PFHBiPM. Uważamy, że w tej sprawie K. Pogorzelski oraz Stanisław Wyrębski (drugi wnioskodawca) odniosą, wzorem poprzednich spraw, sukces. Stachurę trzeba „odstrzelić” 12 kwietnia, bo najbliższemu posiedzeniu towarzyszyć będzie konferencja zorganizowana wspólnie z ambasadą USA. Znający biegle trzy języki Stachura może zadawać niewygodne pytania.

Mamy również nadzieję, że prezydium PFHBiPM oraz zarząd i rada nadzorcza Polskiej Federacji sp. z o.o. wezmą przykład z Jarosława Kaczyńskiego, który zapowiedział, że ministrowie i wiceministrowie z PiS przekażą swoje nagrody na Caritas, a parlamentarzyści zrezygnują z 20% wynagrodzeń. A wytłumaczy im potrzebę takich posunięć minister Krzysztof Jurgiel, który ma być obecny na posiedzeniu zarządu PFHBiPM, które odbędzie się w Hotelu Novotel w Warszawie 17 kwietnia. Nawet gdyby niektórym prominentom z Federacji obniżyć wynagrodzenia nie o 20 a o 70%, to i tak będą zarabiali więcej niż posłowie i wiceministrowie.

Cieszy nas, że miejskie media zaczęły wreszcie dostrzegać problem ASF, szkoda, że dopiero kiedy martwe dziki pojawiły się na Żoliborzu, jednej z najbardziej ekskluzywnych dzielnic Warszawy – ulubionego miejsca zamieszkania elit, także tych politycznych. Jednak autor tego tekstu uspokaja mieszkańców Żoliborza. ASF nie jest groźny dla ludzi, psów i kotów – z naciskiem na koty. Obserwacje „Gazety Wyborczej” potwierdził TVN, który pokazał liczną watahę dzików na jednym z osiedli domków jednorodzinnych. Prowadzącemu tę audycję szczególnie podobały się pasiaste prosięta, które są wdzięcznym obiektem dla każdej telewizyjnej kamery. Naszym zdaniem, nie można wykluczyć, że dziki dostaną azyl na zielonym
Żoliborzu i ujdą z życiem.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
18. kwiecień 2024 17:31