StoryEditorWiadomości rolnicze

Karmiąc niemieckie świnie

20.09.2016., 12:09h
Sprawa afrykańskiego pomoru świń (ASF) jest i będzie bardzo poważnym tąpnięciem gospodarczym w rolnictwie zawinionym – moim zdaniem – także przez obecną ekipę kierującą Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Przyjęcie restrykcji narzuconych przez Komisję Europejską w formie obszarów objętych strefami zakazu obrotu trzodą chlewną oraz zakazu ich przetwórstwa na obszarze trzech województw jest działaniem skierowanym przeciwko naszym interesom gospodarczym. Z punktu widzenia Komisji Europejskiej, koszty poniesione przez polskich rolników, przedsiębiorców, a pośrednio także polskich podatników są co najmniej obojętne. Skoro Polacy się zgadzają, to niech wykonują nadlimitowe i kosztowne obostrzenia. A ta sytuacja tworzy rynek na dostawy zachodnich półtusz wieprzowych do pewnych polskich zakładów, które nie mogąc skupić rodzimej trzody, muszą przerabiać tylko zachodni surowiec.

Strefy określone przez Komisję Europejską powinny być objęte rygorami obostrzeń weterynaryjnych oraz wzmożonego monitoringu na tym obszarze, a produkcja trzody chlewnej po spełnieniu wymogów powinna normalnie się rozwijać. Przetwórstwo po spełnieniu wymogów oraz przy zachowaniu czujności przez polską inspekcję weterynaryjną powinno normalnie przetwarzać polski surowiec. Obostrzenia powinny dotyczyć tylko ognisk ASF-u i strefy 3-kilometrowej zapowietrzonej plus 7-kilometrowej strefy zagrożenia. Trzoda chlewna na tym obszarze zgodnie z błaganiem polskich lekarzy weterynarii powinna być poddana obserwacji nie dłużej niż 21 dni (obecnie 30–40 dni) i skierowana na ubój i przetwórstwo przy zastosowaniu temperatury nie niższej niż 70 stopni Celsjusza.

W związku z tym, iż choroba jest zwalczana z urzędu, więc państwo polskie w ramach uzasadnionych rygorów narzuconych producentom trzody, a także tych nieuzasadnionych – w wypadku ponoszenia przez producentów strat – powinno w 100% je pokrywać. Jeżeli dochodzi do potrzeby wygaszenia produkcji w chlewniach, państwo zobowiązane jest do pokrycia strat łącznie z utraconymi korzyściami plus rekompensaty za wyłączenie specjalistycznych obiektów inwentarskich z użytkowania.

Panika wywołana
przez rządzących zmusiła producentów do wyprzedaży tuczników o wadze 60–70 kg... Pytam pracowników ministerstwa rolnictwa, kto odpowie za te straty? Bo taki tucznik kosztował 60% jego ceny ostatecznej. Łagodząc rolnikom skutki tej klęski, w sukurs powinny iść specjalne programy przebranżowienia z subwencyjnymi liniami kredytowymi. Z możliwością wygaszenia produkcji tym, którzy już mają dość hodowli trzody w takim państwie. Ze statystyki wynika, że w województwie podlaskim około 30 tys. gospodarstw produkuje trzodę chlewną na różną skalę. Na pewno ok. 10 tys. gospodarstw utrzymuje się z tej produkcji. Należy przyjąć po dwa etaty na gospodarstwo trzodziarskie uwzględniając, iż w części gospodarstw są pracownicy od jednego do kilkunastu (także ci pracujący na czarno, tworzący strefę ukrytego bezrobocia, dzięki temu rząd może chwalić się niską stopą bezrobocia). Należy przyjąć minimalną liczbę 40 tysięcy miejsc pracy w gospodarstwach trzodziarskich w tym województwie. Z czego należy liczyć się z utratą co najmniej 20 tysięcy miejsc pracy. Należy pamiętać, że problem ten dotyczy także Mazowieckiego i Lubelskiego. Jeżeli nieudolni urzędnicy będą nadal rządzić, to straty będziemy mieli z tego powodu na obszarze całego kraju. A Polacy wyjadą do Niemiec, by pracować przy produkcji trzody chlewnej w Niemczech karmiąc niemieckie świnie. Nadmienię, iż tam produkcja trzody chlewnej opiera się na pracownikach z Polski i Rumunii. I co tu bredzić o innowacyjności gospodarki, o wybieraniu się w kosmos, skoro w Polsce nawet świń hodować nie można. Bo Niemcy będąc narodem pracowitym i realizującym rzeczywistość w sferze gospodarczej, a nie mrzonki, jako państwo postawili na silny sektor trzodziarski. A Polak ma być parobkiem Europy.

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w poniedziałek 5 września przedstawiło sejmowi tzw. specustawę, która miała rozwiązywać problem zdjęcia z rynku trzody chlewnej w obszarach zagrożonych ASF. Dodam tylko, że cały mechanizm ma charakter doraźny, niezakładający rozwoju negatywnych scenariuszy i działań długofalowych... Specustawa ze względu na potężne ryzyko jest nie do przyjęcia przez większość zakładów. Szczególnie przez mniejsze zakłady znajdujące się na obszarze stref zagrożonych. Wspomniane zakłady zatrudniają od 10 do 300 osób zależnie od ich wielkości. Zakładów takich w woj. podlaskim jest kilkanaście, w pozostałych dwóch województwach, gdzie znajdują się strefy zagrożone ASF mamy podobną sytuację. Tylko wydzielone zakłady będą przetwarzać półtusze, np. z Niemiec, Holandii, Hiszpanii i innych państw. One bez problemu nam je dostarczą. Musimy mieć więc świadomość, iż w tym sektorze zniknie kilka tysięcy miejsc pracy. Taki sam mechanizm był przez Komisję Europejską zastosowany przy likwidacji stoczni i cukrowni. Kiedy wreszcie zmądrzejemy?

Zgodnie z badaniami
Eurostatu za rok 2015 w poszczególnych krajach UE do średniej ceny dla całej Unii – cena mięsa w Polsce to 59% unijnej średniej. Na drugim biegunie znajduje się Dania, gdzie cena mięsa stanowi 137% średniej. To paradoks, że państwo, które jest liderem produkcji trzody chlewnej, gdzie produkcja trzody podniesiona jest do rangi przemysłu narodowego, ma tak wysoką cenę produktów mięsnych. Natomiast w Polsce biedny producent trzody chlewnej dostarcza nam, konsumentom, jedne z najlepszych i najbezpieczniejszych wyrobów mięsnych w cenie o 150% niższej niż w Danii, a o 100% niższej od średniej unijnej. Z analizy wynika, iż rynek wieprzowiny w Polsce jest rozwojowy, perspektywiczny, wystarczy go tylko utrzymać – leży to w interesie rolników, ale przede wszystkim konsumentów, których trzeba uchronić przed wzrostem cen. Należy jednak pamiętać, że bezczynność w sprawie handlu żywnością, który przejęły zachodnie sieci przyczynia się do osłabienia polskich producentów... A jak upadnie produkcja polskiej trzody, to przestanie być potrzebny stosowany obecnie dumping cenowy ze strony zachodnich dostawców, i wtedy słono zapłacimy za zachodnią wieprzowinę.

Chaos i wynikająca z niego nieporadność w zwalczaniu ASF-u mimo sprawnych narzędzi (m.in. Inspekcja Weterynaryjna) wynika z wadliwej i niewydolnej struktury administracyjnej. Skorzystajmy z doświadczeń innych państw w zwalczaniu tej formy klęski żywiołowej oraz korzysta jąc z naszych rodzimych doświadczeń. W 2000 roku mieliśmy klęskę suszy w rolnictwie i został powołany Urząd Pełnomocnika Rządu do zwalczania jej skutków. W innych państwach borykających się z ASF zastosowano podobną konstrukcję. Pełnomocnik powinien być bezpośrednio podporządkowany premierowi oraz Radzie Ministrów. Wyposażony w szeroko idące prerogatywy łącznie z możliwością stosowania rozwiązań na danym obszarze w porozumieniu z danym wojewodą, wynikających z narzędzi stanu wyjątkowego.

Zasadniczy problem
przy ASF, czyli depopulacja pogłowia dzików musi być definitywnie rozstrzygniętą bez przekomarzania się ministra rolnictwa i środowiska. Przypominam, iż mamy oficjalnych 200 przypadków ASF w populacji dzika (min. 100 niezgłoszonych i służby wiedzą o co chodzi) więc dzik zrobił swoje. Jest to już tak zarażona populacja, że nieprawdopodobieństwem byłoby, aby w tym zagęszczeniu wirusa nie przenosił go człowiek. Choroba ASF pochodzi z populacji dzików z obszaru Białorusi. Nazwijmy to frontem białoruskim. U bram południowo-wschodnich Rzeczpospolitej jest w natarciu choroba ASF z populacji dzików ukraińskich, nazwijmy to frontem ukraińskim. Należy liczyć się, iż choroba w najbliższych tygodniach przeniesie się na tereny naszego państwa. A my co robimy? No cóż, pieścimy się wzdłuż granicy z populacją dzika? Szacowana jest ona na terenie Rzeczpospolitej na ok. 400 tys. sztuk, Ministerstwo Środowiska podaje do 300 tys. sztuk. W okresie prowadzenia gospodarki łowieckiej w Polsce lat 80.–90. populacja ta wynosiła 60–70 tys. sztuk i obecnie powinna powrócić do tego poziomu. Chcąc skutecznie wykupić wieprzowinę z terenów zagrożonych, nie należy bawić się w specustawy a podpisać kontrakty rządowe terminowe na minimum 1 rok. Powinniśmy ogłosić przetargi ograniczone tylko do zakładów, które znajdują się na obszarach zagrożonych lub są zlokalizowane poza nimi, ale powiązane są z bazą surowcową. Zamówienie rządowe będzie dotyczyło konserw wysokiej jakości oraz przerobu mięsa technologiami parzenia. Minister Bogucki zapewniał, iż przerób mięsa na konserwy daje tysiąc procent gwarancji, iż choroba ASF nie zostanie przemycona z przetworzonym surowcem, a nam potrzeba 100% gwarancji między innymi w technologii parzenia surowca, która jest o połowę tańsza. Oprócz sprzedaży produktów z kontraktów rządowych do placówek publicznych powinniśmy zakupić je na rzecz:

  • Agencji Rezerw Materiałowych,
  • magazynów Obronny Cywilnej Kraju,
  • pomocy żywnościowej w ramach mechanizmu solidarnościowego europejskim uchodźcom,
  • pomocy żywnościowej ludności na Ukrainie,
  • pomocy żywnościowej w ramach Światowej Organizacji Zdrowia WHO.

Aby zakłady przetwórcze ze względu na perturbacje produkcyjne nie wpadły w problemy finansowe – należy udzielić gwarancji rządowych bankom.

Krzysztof Tołwiński

Autor jest rolnikiem, politykiem, samorządowcem. W 2007 r. był wiceministrem Skarbu Państwa w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Zachęcamy wszystkich, którym leży na sercu rozwój polskiego rolnictwa do rzeczowej dyskusji, w której każdy może przedstawić swój punkt widzenia. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji, a artykuł pana Tołwińskiego został skrócony.

  • Podsumowanie

Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi powinien zostać zobowiązany do przygotowania narodowego programu produkcji trzody chlewnej w Polsce. Winien za niego odpowiadać i być z niego rozliczany. Podobnie w innych dziedzinach produkcji rolnej musimy ustalić pułapy, poniżej których produkcja nie może spaść a rządy są od tego, by ich pilnować. Poziom produkcji trzody obecnie – 10 mln sztuk, połowa tego co było oraz połowa wykorzystanego potencjału (z 10 milionów sztuk świń w Polsce z naszego prosiaka 6 milionów, a 4 miliony przychodzi z Zachodu). Spożycie w Polsce na samo zaopatrzenie, czyli pokrycie potrzeb krajowych przy obecnej produkcji to około 65%. Spożycie liczone w milionach sztuk trzody gwarantujące zapotrzebowanie krajowe, powinno być na poziomie 17 milionów sztuk. Produkcja tej wielkości powinna być celem narodowej polityki rolnej.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 20:58