StoryEditorKomentarz naczelnych

Koszty tzw. taniej żywości pokryją rolnicy i przetwórcy, a marże handlowe znów urosną

Wojny można wygrać bez jednego wystrzału. Wystarczy tylko żywność zamienić w broń. Brak ziarna może nie jeden kraj rzucić na kolana, a ceny zrobią resztę. Zapłacą ją wszyscy, począwszy od rolników, a na konsumentach skończywszy, a marże handlowe wielkich sieci znów urosną.

Dlaczego chleb drożeje?

Piekarze rozpoczęli kampanię, która ma wytłumaczyć ludności dlaczego chleb drożeje. Ostrzegają, że agresja Rosji na Ukrainę może spowodować znaczące podwyżki cen chleba, a nawet zagrożenie, że w setkach polskich domów zabraknie pieczywa – czytamy w apelu Polskiego Stowarzyszenia Piekarzy. Media głównego nurtu, odporne na wcześniejsze ostrzeżenia organizacji rolniczych, się tym przejęły i komunikat rozpowszechniły.

My natomiast pamiętamy dziś słowa jednego z ministrów rolnictwa, który na spotkaniu właśnie z przedstawicielami branży piekarniczej zarzucił im, że kiedy zboża tanieją i pojawiają się apele o obniżkę cen chleba, to oni odpowiadają, że mąka to tylko kilkanaście procent kosztów produkcji. Dziś piekarze twierdzą, że mąka podrożała o około 50%, czyli koszty mąki w bochenku chleba wzrosły np. z 15 do 22%. Co więcej, piszą też, że chleba, którego i tak w najczarniejszym scenariuszu, ze względu na spodziewany deficyt surowców oraz zapowiedziane ograniczenia ciągłości w dostawach gazu czy energii elektrycznej, może zabraknąć.

Żywność stanie się bronią

Rozpisujemy się o piekarzach, bo naszym zdaniem, to jeden z dowodów na to, że w najbliższych miesiącach będziemy świadkami ogromnych spekulacji. Nie tylko ropą naftową i gazem, ale i żywnością, która teraz również staje się bronią, skuteczniejszą nawet niż samoloty i czołgi. Brakiem ziarna można bowiem rzucić jakiś kraj na kolana bez jednego wystrzału. Nie jest przypadkiem, że rosyjskie władze wstrzymały eksport zboża do końca sierpnia. Rosja – jeden z największych producentów i eksporterów zbóż na świecie – zabezpiecza swoje zapasy i w ten sposób gra na zwyżkę światowych cen. A wracając do naszych piekarzy, to zgadzamy się z nimi co do kilku spraw. Chodzi o powrót cen do poziomu sprzed wybuchu wojny, który ma nastąpić dopiero w drugiej połowie 2024 r. i to niekoniecznie z powodu braku ziarna, ale właśnie spekulacji. Uważamy, że potrzebne jest wprowadzenie ograniczenia dla wywozu zbóż i uruchomienie rezerw strategicznych. Nie wiemy co myśleć o postulacie wprowadzenia dopłaty do zboża dla rolników przy sprzedaży ziarna w Polsce. Chciałoby się, żeby takie rozwiązanie wprowadzono, ale nie wierzymy, że zgodzi się na to Bruksela.

Konsumenci dostaną po kieszeni

Oczywistą oczywistością jest, że konsumenci najbardziej odczuwają wzrost cen żywności. Zaś rząd w imię walki z inflacją – w obawie przed niepokojami społecznymi, które mogą skończyć się polityczną katastrofą – zrobi wszystko, aby żywność na półkach była jak najtańsza. Oczywistą oczywistością jest też fakt, że koszty tzw. taniej żywności pokryją rolnicy i przetwórcy żywności. A nie handel! Wszak wielkie sieci handlowe prześcigają się reklamami typu: u nas żywność na półkach jest zawsze tania, jak nie najtańsza. Te drogie kampanie reklamowe oznaczają zaciągnięcie hamulca w podwyżkach cen zbytu, a nie bynajmniej ograniczenie marż handlowych. Nie bez powodu uzyskiwane przez wielkie sieci w Polsce marże ze sprzedaży produktów spożywczych są dwa razy wyższe od przeciętnej unijnej. Niech tak też będzie w Polsce! Ale nie tylko wielkie sieci kroją rolników. Wszak powszechne jest, że ser kupiony w zakładzie po 22–25 zł za kilogram, kosztuje w sklepiku osiedlowym od 35 zł do 45 złotych. Co jest ceną zaporową i zwiastunem ograniczenia popytu na rynku krajowym. Dlatego uważamy, że firmy mleczarskie nastawione wyłącznie na rynek krajowy mają duże trudności, żeby uzyskać takie spieniężenie, by płacić rolnikom 2 złote netto za litr mleka. Oczywiście są wyjątki. Ale głównym motorem wzrostu cen skupu jest przede wszystkim eksport! Czyli bardzo dobre ceny: proszków – odtłuszczonego mleka i serwatki, a także masła, śmietany przerzutowej oraz sera twardego. Jeżeli chodzi o ser twardy, to znacznie korzystniejsza jest jego sprzedaż na eksport w formie eurobloku, niż plastrów pod markami wielkich sieci handlowych. Są przynajmniej dwie opinie na temat eksportu produktów mleczarskich. Pierwsza optymistyczna – to znaczy, że ceny pozostaną na wysokim poziomie, bo zmniejsza się produkcja mleka w UE, bo wojna w Ukrainie sprawiła, że poszczególne państwa powiększają swoje rezerwy żywnościowe, bo wzrasta zapotrzebowanie na artykuły mleczarskie w Chinach i w innych państwach azjatyckich. Jest też wersja pesymistyczna, o której już pisaliśmy, że część produktów typu proszek i masło – kupionych, gdy ceny były niższe – nie trafiło do ostatecznego odbiorcy i mogą być narzędziem użytym do spekulacji – do gwałtownego obniżenia cen zbytu na rynku światowym. My w tej materii jesteśmy ostrożnymi optymistami. Wiemy bowiem, że nie ma obecnie czystej gry rynkowej opartej na prostym prawie popytu i podaży, ponieważ rynek zakłócany jest systematycznie przez fundusze spekulacyjne. Zaś takie zdarzenia, jak klęski żywiołowe czy też wojna, są zachętą do nieczystej gry rynkowej!

Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. TPR

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 15:39