StoryEditorWiadomości rolnicze

List do redakcji: Dlaczego minister rolnictwa chce zlikwidować kilka tysięcy gospodarstw?

07.08.2017., 16:08h
Rozporządzenie w sprawie bioasekuracji Krzysztofa Jurgiela, Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest bezprecedensowym aktem administracyjnym, likwidującym chów i hodowlę trzody chlewnej w kilku tysiącach gospodarstw rodzinnych. Od 2014 r. państwo oraz kolejne rządy zmagają się z afrykańskim pomorem świń. Jak dotychczas bez rezultatów, a tylko z negatywnymi skutkami dla rolnictwa.
Należy przedstawić główne imperatywy związane z problemem ASF:
  • choroba występuje w populacji dzików i na skutek bezczynności, zaniechań oraz braku kompetencji rządzących nie jest opanowana;

  • w związku z tym nieuniknione jest przy poszerzającym się obszarze epidemii w pogłowiu dzików przenoszenie choroby do gospodarstw utrzymujących trzodę;

  • główny sprawca problemu– dzik jest własnością Skarbu Państwa. Polski Związek Łowiecki realizując zasady gospodarki łowieckiej wydzierżawia obwody wraz ze zwierzyną od państwa;

  • afrykański pomór świń jest chorobą zwalczaną z urzędu i na koszt państwa – jednak państwo pośrednio się od tego uchyla.

Biorąc pod uwagę powyższe wskazania, Rozporządzenie MRiRW w sprawie bioasekuracji wskazuje na totalne wyobcowanie obecnych władz resortu i nieliczenie się z żadnym interesem. Władza wymyśliła sobie po ponad 3 latach od wybuchu choroby, iż skoro nie poradzi sobie z likwidacją dzików, to należy zlikwidować trzodę chlewną w gospodarstwach rolnych. W ten sposób pozbyć się problemu.

Jak można wpaść na tak genialny pomysł? To oczywiście wynika z psychologii i charakterów rządzących w ministerstwie, o czym niejednokrotnie już pisałem. Sami rolnicy na spotkaniach zauważają, iż „ludzie władzy, chyba nam zazdroszczą, że coś posiadamy”. Wystarczy tego znęcania się, ale te przyczyny są istotne.

Ponadto zarządzający resortem są niczym nieskrępowani, bezkarni, więc buszują sobie w używaniu władzy jak ASF wśród dzików. Związki zawodowe i organizacje rolnicze jako przedstawiciele rolników są słabe oraz kupione przez rządzących członkostwami w Radach KRUS, Funduszy Promocji i codziennym dogadywaniem się.

Szczególnie gospodarstwa rodzinne, te normalne, nie farmerskie, dziesiątkowane przez kolejne rządy pozbawione są reprezentacji – nikt się o nie nie bije. Władza dogaduje się z tzw. farmerami uwzględniając ich interesy oraz łudząc, że „duzi producenci zostaną na rynku”. Przy takim podejściu okaże się, iż po pierwszym etapie likwidacji małych, pojawią się kolejne etapy likwidacji tych, którym nie wydawało się, iż są mali. Rozwiązania rządowe nie walczą z przyczyną, lecz ze skutkami.

Wszelkie próby ograniczenia populacji dzików spaliły na panewce. Epidemia wśród nich rozwija się w zastraszającym tempie. Wprowadzenie bioasekuracji w gospodarstwach, nawet w tak drastycznym wariancie jak w rzeczonym rozporządzeniu, miałoby sens gdybyśmy opanowali rozwój choroby wśród dzików oraz ograniczyli działania do określonego obszaru.

Choroba w populacji dzików będzie przesuwać się w głąb kraju i w niedługim czasie osiągnie zapewne linię Wisły. Rząd zamiast na granicy wschodniej postawić ogrodzenie, dokonać likwidacji dzików traktując na terytorium o szerokości co najmniej 100 km od granicy oraz ograniczyć ich populację do poziomu 0,5 dzika na km2 na pozostałym obszarze wybrał prostszy sposób – likwidację gospodarstw.

Narzędzia do wykonania powyższej propozycji są po stronie rządowej z możliwością skorzystania ze stanu wyjątkowego na określonym obszarze oraz w określonym zakresie. Przypominam, iż obecnie rządzący z Krzysztofem Jurgielem, ówczesnym Przewodniczącym Sejmowej Komisji Rolnictwa, będąc w opozycji, wnosili o takie rozwiązania do ówczesnych władz. No a teraz pozostawiam do oceny wiarygodność tych osób. Przypominam o odpowiedzialności funkcjonariuszy państwowych przed narodem.

Odnosząc się do skutków rozporządzenia o bioasekuracji wskazuję, iż ta akcja dotyczy ponad 6 tys. gospodarstw o łącznej produkcji trzody ok. 300 tys. sztuk. Przyjmując zgodnie z rozporządzeniem koszt bioasekuracji w gospodarstwach o wielkości 50 sztuk i powyżej, których jest łącznie 4 tys., rolnicy musieliby zapłacić ok. 160 mln zł. W prawie 3 tys. gospodarstw utrzymujących do 5 świń hodowla będzie zlikwidowana. Są one zbyt słabe, aby ponieść takie nakłady.
Należy także sprostać nękaniu ze strony urzędników, piętnowaniu oraz traktowaniu jako zło konieczne. Nie wspominając o problemie związanym z brakiem partnera handlowego do zakupu trzody o takich partiach z tych gospodarstw. Gospodarstw, które utrzymują powyżej 100 sztuk świń jest 326, wątpię czy nawet z tej grupy nie wykruszą się przy takich restrykcjach.
Przykład mojego gospodarstwa:  produkcja 300 sztuk trzody w cyklu zamkniętym, lochy, prosięta w obiektach połączonych z hodowlą bydła, eliminuje już na wstępie możliwość utrzymania trzody. Na obszarze jednej trzeciej długości wschodniego pasa naszej granicy w kilku powiatach zostanie zlikwidowanych w krótkim czasie ok. 5 tys. gospodarstw z łączną produkcją 100 tys. sztuk trzody.

Jaki więc ma cel to działanie, oprócz niszczenia rodzimej produkcji, demoralizacji ludzi. Czy nie dość już wyniszczono gospodarstw rodzinnych, czy rządy liberałów nie dość zniszczyły polską wieś?

Na omawianym obszarze od 2014 r. zlikwidowano produkcję trzody już w 13 tys. gospodarstw. Co z kolei z prawie 3 tys. gospodarstw, obecnie utrzymującymi od 1 do 5 sztuk trzody o łącznej produkcji ok. 8 tys. sztuk? Produkcja w tych gospodarstwach na własne potrzeby wiąże się z minimalnymi kosztami. Uzyskujemy mięso wysokiej jakości, zdrowe, o wysokich walorach kulinarnych. Co z zatrudnieniem przy uboju i przetwarzaniu surowca z tych gospodarstw. Żyło z tego interesu wiele miejscowych masarni. Czy praca dla małych rolników nie jest brana pod uwagę? W gospodarstwach tych dwa razy do roku były prosięta do sprzedaży, średnio 20 sztuk. Handlarze dostarczali je gospodarstwom rodzinnym do tuczu. I był to polski prosiak, nie z Danii i nie z Niemiec – i to was boli? W niewielkich gospodarstwach 90% produkcji to polski prosiak, najlepsze i najzdrowsze mięso. Jak gospodarstwo sprzedające rocznie 100 szt. zrekompensuje sobie utratę 60 tys. zł przychodu? Czy władza tego nie rozumie, czy za ciężką pracę i przywiązanie do polskiej ziemi, jakieś złe moce zesłały was za karę?

Rozporządzenie wyraźnie mówi... „Realizacja programu bioasekuracji będzie finansowana przez posiadaczy zwierząt.” Artykuł 23 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej mówi, iż podstawą produkcji jest gospodarstwo rodzinne. Zapewnia gospodarstwu pomoc i ochronę. Rozporządzenie to jest wymierzone przeciwko gospodarstwom rodzinnym i łamie Konstytucję RP. Dzik przenoszący ASF jest własnością Skarbu Państwa, choroba jest zwalczana z urzędu. Dlaczego za własne nieudacznictwo i grzechy  obarczacie gospodarstwa rodzinne?

Nie likwidujcie gospodarstw, zlikwidujcie populację dzików i zastosujcie te rozwiązania, które wskazywałem wcześniej. Zaproponujcie  tym, którzy chcą lub muszą przebranżowić się, jeżeli znaleźli się w ognisku ASF, godne rekompensaty za wygaszenie produkcji i za wyłączenie obiektów specjalistycznych. Ale szczególnie ważne są linie kredytowe na utrzymanie dalszej produkcji, a jeśli jest potrzeba to dotacje. M.in. kredyt stabilizacyjny, o którym od lat mówię.

Gdyby Rząd zajął się uporządkowaniem handlu w Polsce, importu, który napływa z zachodu i blokuje rozwój rodzimej produkcji, to przestalibyśmy importować na zaspokojenie własnych potrzeb ponad 40% wieprzowiny. W niedługim czasie konsument zapłaci za wieprzowinę wysoką cenę, po likwidacji pozostałości polskiej produkcji. I już nie będzie taniej. Rynek polski zdobyty!

Kabareciarze! W jakim celu jeździcie do Chin, z propozycjami eksportu polskiej wieprzowiny? Do Państwa, które ma produkcję 700 mln świń, a wy rodzimej niecałe 5 mln. Co chcecie sprzedawać oprócz propagandy?

Do pozostałych rolników produkujących trzodę chlewną apeluję, byście nie spali spokojnie. Epidemia ASF idzie i do was, a wraz z nią kroczy władza, która teraz na tym obszarze was zlikwiduje. Mimo wszystko mam nadzieję, gdyż są tu ludzie godni i twardzi żyjący na tym obszarze, gdzie najdłużej utrzymywała się partyzantka i zawsze dawano odpór okupantowi. Teraz jest cicho… ale jak zaczniecie wdrażać w życie poprzez biedną Inspekcję Weterynaryjną swoje prawo, to przekonacie się, jak polski gospodarz umie walczyć.

Krzysztof Tołwiński
wiceminister skarbu w rządzie
Jarosława Kaczyńskiego w 2007 r.
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 10:09