StoryEditorInterwencja

Pętla kredytów młodego hodowcy. Kto mu pomoże?

05.06.2019., 16:06h
Zobowiązania oraz spłata zaciągniętych kredytów, to ogromne wyzwanie dla gospodarstwa i całej rodziny. Od kilku lat obowiązuje stałe zaciskanie pasa. Banki są bezwzględne, jednak na razie determinacji wystarcza, aby zapewnić środki na wpłatę kolejnych rat. Niezbędna jest pomoc. Rolnik umie sobie radzić. To dzielny człowiek. Potrzebuje nie ryby, lecz wędki. W swojej oborze ma osiem wolnych stanowisk. Kilka dodatkowych krów i produkowane przez nie mleko ułatwiłoby regulowanie codziennych zobowiązań. Jest dostawcą OSM Cuiavia z Inowrocławia, która wypłaca przyzwoite stawki za dostarczany surowiec swoim dostawcom.

Kredyt za kredytem

Nasz Czytelnik poprosił nas o możliwość przedstawienia swojej historii i doświadczeń związanych z pozyskiwaniem funduszy unijnych. Uważa, że europejskie wsparcie jest skierowane wyłącznie dla dużych towarowych gospodarstw dysponujących sporym kapitałem. Aktualnie uprawia około 40 ha. Dla takich jak on wygospodarowanie kilkuset tysięcy zł, po to, aby móc skorzystać z modernizacji, to zadanie ponad możliwości. Pozostają więc jedynie bankowe kredyty. Na PROW zarabiają zaś banki oraz producenci i sprzedawcy maszyn. Czytelnik od zawsze chciał zajmować się produkcją rolną. Początkowo swoją zawodową karierę związał z dużą firmą z terenu Kujaw zajmującą się sprzedażą maszyn rolniczych i dostarczaniem środków do produkcji rolnej. Kilka lat temu pojawiła się możliwość samodzielnego prowadzenia gospodarstwa rolnego. Podczas ostatniego rozdania działania „renty strukturalne” o świadczenie to starali się jego teściowie.

Rodzice żony chcieli przekazać jej ziemię. Ubiegali się o rentę. Jednak nic z tego nie wyszło. Bardzo chcieliśmy założyć i prowadzić własne gospodarstwo. Postawiliśmy na kredyt bankowy. Zaciągnęliśmy go około 400 tys. zł. Pozwoliło to na zakup 15 ha ziemi. Dziś za hektar gruntu klasy III, IV i V w okolicy trzeba płacić nawet 75 tys. zł. Nasze poważne kłopoty zaczęły się, kiedy podjęliśmy nieszczęsną z perspektywy czasu decyzję o budowie nowej obory – opowiada Czytelnik.

W 2011 r. otrzymał on premię dla „młodego rolnika”. Była stosunkowo niewielka i wyniosła 75 tys. zł. Czytelnik postanowił, że będzie mógł zwiększyć przychody gospodarstwa dzięki rozwojowi hodowli bydła mlecznego. Pierwotnie planował premię przeznaczyć na zakup ziemi. Jednak jej wysokość nie pozwoliłaby nabyć znacznego areału.

Stwierdziłem, że kwota 75 tys. zł będzie dobra, aby rozpocząć budowę obory. Środki te przeznaczyłem w całości na zakup materiałów budowlanych. Ciążył już wtedy kredyt na ziemię. To, dlatego materiały musiałem początkowo trzymać w magazynie niewykorzystane. Później, co mogłem robiłem sposobami gospodarczymi i swoimi siłami. Jednak moje wysiłki okazywały się niewystarczające. Konieczne było zatrudnienie profesjonalnej ekipy budowlanej. To kosztowało. Kiedy brakowało, aby zapłacić murarzom musiałem wspomagać się kolejnymi mniejszymi kredytami. Kredyty były też zaciągane, jako środki obrotowe do zakupu elementów niezbędnych do prowadzenia, codziennej produkcji w gospodarstwie – opowiada Czytelnik. 

Pomoc KOWR

Zwykle zaciągane były więc kwoty w wysokości 30–40 tys. zł. Hodowca korzystał także z produktów konsolidujących zadłużenie, aby zoptymalizować i zrównoważyć oprocentowanie. Kredyty były zaciągane do 2018 r. W tym roku udało się tak ograniczyć koszty, że nie było konieczności zaciągania kolejnego zobowiązania. 

Z tych 400 tys. zł na ziemię udało się spłacić już około 200 tys. zł. Pozostały jednak do spłaty inne kredyty. Łączna kwota do spłaty to jeszcze 400 tys. zł. Aktualnie, co miesiąc mamy do spłaty raty w wysokości 7–8 tys. zł. To dla nas ogromna kwota. Uniemożliwia jakikolwiek rozwój gospodarstwa. Zaciskamy pasa całą rodziną. Ograniczamy koszty. Cierpią wydatki gospodarstwa domowego. Żyjemy oszczędnie i dzięki temu nie mamy zaległości w bankach – mówi Czytelnik.

Ogromne raty przelewane co miesiąc do banków wpływają na stan produkcji w gospodarstwie. Hodowca utrzymuje w starym i wysłużonym budynku 10 sztuk bydła mlecznego. W lepszych czasach bywało ich nawet 16 sztuk.



Niedawno jednak padły dwie krowy. Kolejne dwie sztuki będzie trzeba niebawem sprzedać ponieważ przestały produkować mleko. Nie ma też środków na remont stada. Sytuację ratuje bydło opasowe. Stado liczy 50 szt. Gwarantuje zastrzyk gotówki, jednak tylko raz na dwa lata. Mozolnie udało się powiększyć areał gospodarstwa. Z początkowych 15 ha w tej chwili pasza dla zwierząt pozyskiwana jest z 40. Możliwe to było dzięki dzierżawie gruntów od sąsiadów, którzy przeszli na emeryturę a ziemię traktują, jako źródło solidnego dodatkowego dochodu.

Czynsz został mi określony na ogromną kwotę nawet 2,5 tys. zł/ha. Faktyczną pomoc od państwa dostałem niedawno. Rolników zapewnia się, że rząd wspiera małe i średnie gospodarstwa, lecz uważam, że w praktyce tak się nie dzieje. Moją sytuację uratował KOWR. Przeprowadził przetarg punktowany, w którym nie liczyła się wysokość czynszu, lecz to, jak ziemia z zasobu Skarbu Państwa wpłynie na sytuację gospodarczą dzierżawcy. Ja dzięki niej mogłem powiększyć areał. Produkcja z wydzierżawionych 10 ha pozwoli zapewnić określone przychody. Nieocenioną pomocą okazała się wysokość czynszu. Oddział KOWR w Bydgoszczy zgodził się, aby wyniósł on rocznie około 4,8 tys. zł za cały areał – wymienia hodowca.

PROW dla bogatych

Rolnik ogromne nadzieje wiązał z przyznaną dotacją w ramach działania „modernizacja”. Niebawem ma podpisać umową z ARiMR. Będzie mógł liczyć na zwrot 200 tys. zł, jeśli zakupi nowe maszyny rolnicze.

Okazało się, że będzie to ponad moje siły. Najpierw muszę wydać bowiem 400 tys. zł, aby otrzymać 50% dotacji. Dla mnie takie kwoty są niewyobrażalne. Nie dysponuję gotówką, więc musiałbym wziąć kolejny kredyt, pewnie na komercyjnych warunkach. Oprocentowanie zjadłoby wtedy całą dotację. Uważam więc, że PROW nie jest dla małych gospodarstw, które chcą się rozwijać. Mogą z niego korzystać wyłącznie duzi rolnicy, którzy dysponują kapitałem. Z żalem, ale z „modernizacji” będę chyba musiał zrezygnować. Pisałem wiele próśb do urzędów, w tym do ministerstwa. Wnioskowałem o to, aby zamiast na zakup maszyn środki z modernizacji przesunąć na wykończenie obory. Dostawałem w odpowiedzi informacje, że nie jest to możliwe. Urzędy zaś radziły mi, aby po pomoc zwrócić się do opieki społecznej. Cztery lata temu o pomoc pytałem w Krajowej Radzie Izb Rolniczych. Usłyszałem, abym się nie martwił. Izba miała zgłosić projekt ustawy, według którego 5 zł z każdej składki płaconej do KRUS miało być odprowadzane na specjalny fundusz ratunkowy dla takich jak ja. Kadencja izby mija a ustawy nadal nie ma – opowiada Czytelnik.

Rolnik kilka lat temu dosłownie uwierzył w padające zewsząd informacje i obietnice cudownych możliwości rozwojowych funduszy unijnych. Korzystanie z nich niezależnie od rodzaju działania, to wyzwanie dla każdego gospodarstwa, które musi być podparte dokładną analizą możliwości inwestycyjnych. Unia Europejska nie tylko daje, ale także wymaga. Za finansowanie zaś produkcji w oparciu o bankowe kredyty także trzeba zapłacić. 

Hodowca uważa, że jego sytuację poprawiłoby oddanie do użytku nowego budynku inwentarskiego. Nie ma na to jednak funduszy. Przeszkodą są zaciągnięte wcześniej zobowiązania. W starej oborze, którą dysponuje obecnie, ma kilka wolnych stanowisk dla krów mlecznych. Za naszym pośrednictwem poprosił o możliwość zwrócenia się do innych rolników.

Apeluje o pomoc. Czytelnicy dobrej woli TPR, którzy chcieliby okazać wsparcie prosimy o zgłaszanie się do naszej redakcji. Umożliwimy kontakt z będącym w potrzebie hodowcą. Dane kontaktowe to Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. a numer telefonu 601 44 99 13.

Tomasz Ślęzak
Fot. Pixabay
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 17:38