StoryEditorWiadomości rolnicze

Sąd zadecydował – rolnicy zawinili, ale nie są przestępcami

29.08.2016., 12:08h
Choć sąd uznał rolników z powiatu międzychodzkiego za winnych to z powodu małej szkodliwości społecznej nie orzekł, że są przestępcami. Ich wina jest tylko formalna. Nie muszą więc płacić żadnych kar. Wyroki dostali w zawieszeniu na rok. Muszą jednak ponieść koszty procesowe. Każdy zapłaci po około 100 zł. Jeśli nikt się nie odwoła. Wyrok uprawomocni się 2 września.

O sądowej sprawie 52 rolników oskarżonych z art. 132b Prawa farmaceutycznego za brak zaledwie kilku kart leczenia zwierząt, przez które mogli stać się przestępcami, pisaliśmy na łamach tygodnika już dwukrotnie. Pierwszy raz w numerze 12 TPR w artykule „Trafili przed sąd za brak świstka“. Bo zgodnie z ustawą z 6 września 2001 roku, Prawo farmaceutyczne „hodowca zwierząt ma obowiązek posiadania dokumentu stosowania u zwierząt, z których tkanki i produkty są przeznaczone do spożycia przez ludzi, produktu leczniczego posiadającego właściwości antybiotyczne, przeciwbakteryjne, przeciwpasożytnicze, przeciwzapalne, hormonalne i psychotropowe”.

Drugi raz pisaliśmy w nr 17 TPR w artykule „Oskarżeni rolnicy nadal bez wyroku”, po kolejnej rozprawie, na której miał ten wyrok zapaść. Pisaliśmy wówczas, że odbyło się przesłuchanie świadka, który nie był obecny na poprzedniej rozprawie oraz o zmianie linii obrony dwóch oskarżonych rolników. Przedstawili oni dokumenty o leczeniu psychiatrycznym, więc sąd musiał powołać biegłych, którzy mieli sprawdzić ich poczytalność w czasie popełniania przestępstwa.

Prokurator wobec reszty rolników głównie hodowców bydła i trzody,  domagał się uznania ich za winnych zarzucanych im czynów. Zażądał wymierzenia im kary w postaci grzywny. Największa z proponowanych kar wyniosła 3.600 zł. Najniższa – 200 zł. Pozostali rolnicy nie przyznał się do winy. Prosili sąd o uniewinnienie.

Czy prawo to sprawiedliwość?
Dla rolników od początku sprawa była naciągana. Dlatego gromkimi oklaskami przyjęli ogłoszony 19 sierpnia wyrok. Żaden z nich nie będzie się od niego odwoływał. Prokuratura również nie zamierza. Wyrok zapadł 19 sierpnia.

Przed salą sądową zabrała się spora grupa rolników. Wszyscy jednak nie przyszli. Jedni dlatego, że mieli sporo pracy w polu inni byli po prostu zmęczeni sprawą.
Był też jeden z oskarżonych, który postanowił na tę rozprawę przyjść z obrońcą.
– Uważam, że jestem niewinny. A jeśli sąd mnie skaże, bo uzna za przestępcę będę się odwoływał od wyroku. Mam za dużo do stracenia. Jestem w zarządzie spółdzielczego banku. Będąc karany muszę zrezygnować z wykonywanej funkcji – tłumaczy, chcący zachować anonimowość rolnik.

Reszta zgromadzonych przed sala rozpraw rolników nie wierzyła w sprawiedliwość sądu. Jednak zamierzali walczyć do końca. Po ogłoszeniu wyroku stwierdzili, że było warto.

Przez donos przed sąd
Sprawa przed szamotulskim sądem ciągnie się od 18 grudnia 2015 roku. Dziś jej akta liczą ponad 5 tysięcy stron zebranych w 26 tomach. I chodź na pierwszy rzut oka wyglądała na potężną, to tak na prawdę, jest błaha. A rolnicy wpadli w machinę sprawiedliwości przez… donos na działającego na ich terenie lekarza weterynarii. Tajemnicą poliszynela jest, że chciała go wykończyć konkurencja. Na szczęście, choć lekarz weterynarii, który uchodzi za jednego z najlepszych w okolicy, przyznał się do winy i został skazany prawomocnym wyrokiem, sąd nie pozbawił go prawa wykonywania zawodu. Nadal ma więc grono zadowolonych z jego usług klientów.

Konsekwencją bałaganu w dokumentach lekarza weterynarii, który wynikał z niesprawnego systemu komputerowego było przesłuchiwanie, przeprowadzanie kontroli, a w konsekwencji postawienie przed sądem 180 hodowców trzody i bydła. I choć weterynarz przyznał się do winy, nie zwalnia to rolników z odpowiedzialności. Są rozżaleni i zażenowani całą sprawą, bo oberwali rykoszetem. Najpierw składali zeznania i byli przesłuchiwani w charakterze świadków, by w końcu stać się oskarżonymi.

Wyrok skazujący mógł zrobić z nich przestępców. Wówczas rolnicy zgłosili się do nas z prośbą o interwencję. Nie czuli się winni. Nie chcieli więc płacić wymierzonych im grzywien. I nie chodziło in nawet o ich wysokość, bo byli tacy, którzy zapłacić mieli po kilkaset złotych. Chodziło im przede wszystkim o sprawiedliwość. Na polu wali zostało więc zaledwie 52 z 180 rolników. Reszta nie chciała walczyć o uniewinnienie. Część z powodu nieznajomości prawa, inni dla świętego spokoju zapłacili zasądzone grzywny nie wiedząc, że tym samym przyznają się do winy. Dostali wyroki w zawieszeniu na rok.

Przeciwko tym, którzy zostali na polu walki toczył się proces, bo lekarz weterynarii nie wystawił im siedem lat temu kart leczenia zwierząt. Oskarżeni potwierdzają, że tego typu dokumentów nie otrzymali.

– To tak jakby ktoś karał za nieposiadanie paragonu, bo mu go sprzedawca nie wydał. Czyż to nie absurd? – komentuje sprawę jeden z oskarżonych, który wraz z trzydziestoma innymi rolnikami pojawił się 19 sierpnia przed salą rozpraw w szamotulskim sądzie okręgowym, gdzie w końcu udało się zakończyć sprawę.

Dorota Słomczyńska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
16. kwiecień 2024 22:37