StoryEditorInterwencja

Tysiące gospodarstw popada w ruinę, a rolnicy nie mogą ich remontować. Takie mamy prawo

05.03.2023., 15:03h
Podróży przez polskie wsie często towarzyszy krajobraz usłany ruinami gospodarstw. Ich stan to efekt zaszłości prawnych od zakończenia drugiej wojny światowej, gdy żołnierze i przesiedleńcy obejmowali w wielu miejscach gospodarstwa. Zwykle w ramach tzw. współwłas­ności ułamkowej jedno trafiało w ręce dwóch, trzech rodzin, które wspólnie wykorzystywały stajnie, obory, chlewnie i stodoły. Dziś to doprowadza je do ruiny.

Polska B?

To obraz szczególnie z Polski południowej i zachodniej oraz północnej, dotyczący województw: lubuskiego, dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego, zachodniopomorskiego, pomorskiego, warmińsko-mazurskiego, gdzie żołnierze i przesiedleńcy otrzymywali po drugiej wojnie światowej ziemie.

Aby poprawić tam sytuację, izby rolnicze próbują wymóc na ministerstwie rolnictwa zmianę przepisów w tej sprawie. Stare zabudowania gospodarcze, choć często jeszcze z przełomu XIX wieku, w wielu regionach mogłyby jeszcze służyć rolnikom.

Ten problem dotyczy także naszego regionu – mówi Stanisław Myśliwiec, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej.

Według niego to formalnie niezwykle trudna sprawa, także życiowo, ponieważ w wielu przypadkach właściciele tych nieruchomości mają jedynie stare akty nadania części gospodarstwa z czasów, gdy otrzymywali je ich dziadkowie od wojska po zakończeniu wojny. Potem z braku czasu i pieniędzy nie zakładano dla tych nieruchomości ksiąg wieczystych. – A dziś jest poważny problem – zaznacza Myśliwiec. – Spadkobierców często nie ma już na wsi, a dysponują nieruchomością. Degradacji ulegają zabytkowe budynki nawet sprzed 150 lat. Aby je remontować, trzeba być milionerem.

Państwo powinno pomóc rolnikom w ratowaniu gospodarstw

Jego zdaniem powinien się tym zająć ustawodawca, aby pomóc rolnikom w ratowaniu gospodarstw. – Widać to w wielu miejscach – wskazuje Andrzej Karbowy, prezes Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej. – Wiele budynków z tego powodu popada w ruinę. Właściciele rozlatujących się obiektów często nie są zainteresowani ich remontem, bo liczą, że po uprzątnięciu gruzowiska można to zbyć pod działki budowlane. – W naszym regionie też to widać – mówi Leszek Fornal, wiceprezes Izby Rolniczej w Opolu. – Zwykle są to gospodarstwa przejęte przez przesiedleńców i żołnierzy osiedlonych w tej części Polski po zakończeniu drugiej wojny światowej. – Są miejsca, gdzie osadnictwo przyniosło takie właśnie skutki, czyli obecnie nawet ruiny. Na naszych terenach nie ma tego tak dużo, ale ten problem także jest dostrzegalny – mówi Roman Włodarz, prezes Śląskiej Izby Rolniczej. – Niestety, w praktyce często uniemożliwia to nawet gospodarowanie, gdyż drugi czy trzeci współwłaściciel decyduje o możliwości użytkowania, zagospodarowania, remontowania i wykorzystania zabudowań gospodarczych, które są potrzebne, aby trzymać tam zboże czy maszyny. – Rzeczywiście możemy odnotować tego rodzaju zjawisko – mówi Krzysztof Ardanowski, przewodniczący Rady do spraw Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP. – Ale nie do końca rozumiem, na czym ma polegać rola państwa w tej sprawie. Normalną zasadą sąsiedztwa w rolnictwie jest dzierżawa czy kupowanie od sąsiadów, ale to oni się umawiają. Zdaniem Ardanowskiego przez wielu rolników mogłoby to być odebrane jako nadmierny interwencjonizm państwa, zaś zmiany prawne jako zbyt daleka ingerencja władzy w ich prywatny majątek.

Tysiące gospodarstw popada w ruinę, a rolnicy nie mogą ich remontować

Emeryci, którzy nie mają dokąd odejść

W większości współwłaściciele gospodarstw to obecnie emeryci lub ich spadkobiercy. Wielu nie ma możliwości sprzedania swoich udziałów, ponieważ nie ma dokąd odejść. A rolników, którzy są współwłaścicielami tych zabudowań, nie stać na wykup ich części (tzw. ułamkowej). I koło się zamyka. W takiej sytuacji gospodarze, którzy są tam współwłaścicielami części ułamkowej, prowadząc agrobiznes, muszą uzyskiwać w sądzie zgodę nie tylko na każdą inwestycję, ale nawet remont, choćby łatanie dachu po wichurze. To uniemożliwia normalne funkcjonowanie i blokuje pozyskiwanie finansowego wsparcia z Unii Europejskiej w postaci programów rolnych na rozwój. – Nie każdy ma pieniądze na załatwienie tych spraw. Dlatego aby pomóc rolnikom, warto stworzyć działanie, na przykład w ramach Programu Obszarów Wiejskich, z którego rolnik chcący znieść współwłasność gospodarstwa rolnego miałby pieniądze na spłatę współwłaścicieli – uważa Bronisław Piaskowski, rolnik z Niedaszowa (powiat jaworski, województwo dolnośląskie), który boryka się właśnie z takimi problemami. Według niego zabezpieczeniem takiej kwoty może być prowadzenie gospodarstwa przez 5 lat, jak to jest w programach rolno-środowiskowych.

Brakuje pieniędzy i uregulowanych stosunków własności

– Chodzi tu też o dążenie do rozwiązania problemu zastępowalności pokoleń na wsi. Brak możliwości swobodnego gospodarowania na współwłasności, brak perspektyw na uzyskanie środków finansowych na załatwienie spraw właścicielskich zniechęcają do kontynuowania pracy na roli – mówi Piaskowski. – Sytuację utrudnia fakt, że obecnie rzadko które gospodarstwo stanowi współwłas­ność wyłącznie rolników. Wielu współwłaścicieli zajmuje się czym innym i nie zwraca uwagi na specyfikę pracy na wsi, nie mówiąc o rozwoju swojego gospodarstwa. Krzysztof Adamowicz ze wsi Wojciechów (powiat lwówecki, województwo dolnośląskie) też dostrzega ten problem. – To widać w wielu miejscach. Tam gospodarstwa nie mają możliwości rozwoju – mówi rolnik. – Sam próbowałem kupić niewielką nieruchomość, która leży niedaleko mojego gospodarstwa, ale bezskutecznie, bo nie ma tam uregulowanych stosunków własności. W takiej sytuacji zostałem z niczym, a gospodarstwo przy kilku współwłaścicielach, którzy mają do niego prawo, nie może być choćby wydzierżawione dla mnie w części. Zdaniem obecnie rządzących problem można rozwiązywać w ramach istniejących regulacji prawnych. Bronisław Piaskowski interweniował już w tej sprawie w ministerstwach: rolnictwa, sprawiedliwości i obrony. Ale na razie bezskutecznie.

Resort rolnictwa nie jest zainteresowany

Według resortu rolnictwa kwestie dotyczące współwłasności gospodarstw rolnych należą do sfery Prawa cywilnego. Ministerstwo rolnictwa wskazuje: „Instytucja współwłasności nieruchomości została uregulowana w art. 195 i nast. k.c. Z kolei zasady zniesienia takiej współwłasności opisane są w art. 210 i nast. k.c. Zgodnie z tymi przepisami może to nastąpić na drodze umownej lub sądowej – jeżeli w tym zakresie powstał spór między współwłaścicielami. Przepisy przyznają rolnikom niejako pierwszeństwo w nabyciu całości, jeżeli podział fizyczny gospodarstwa pomiędzy współwłaścicieli byłby sprzeczny z zasadami prawidłowej gospodarki rolnej (art. 213 k.c.). Zniesienia współwłasności można dokonać w formie aktu notarialnego lub w trybie sądowym. Ale wielu rolników nie decyduje się na to w obawie przed długotrwałym procesem i kosztami, które musieliby ponieść na spłatę udziałów innych współwłaścicieli, bo chodzi o poważne kwoty”.

Artur Kowalczyk
fot. Artur Kowalczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
14. kwiecień 2024 18:47