StoryEditorFelietony

W nowej konstytucji trzeba zagwarantować trwałość rodzinnych gospodarstw rolnych

11.11.2017., 13:11h
Opcje polityczne zmieniają się i wraz z nimi rządy, ale wszystkie gabinety powielają projekt degradacji i pasożytnictwa na polskich rolnikach - pisze w liście do Tygodnika Poradnika Rolniczego Krzysztof Tołwiński

Podkreślić należy, iż w wielu państwach ochrona gospodarstw rolnych zagwarantowana jest i to w sposób rozbudowany konstytucyjnie. I to całkiem na serio.

Przez manipulacje doprowadzono do upadku pół miliona gospodarstw rodzinnych

Do takich państw zaliczają się Włochy, Grecja, Portugalia, gdzie kwestie dotyczące rolnictwa, pomocy państwa, stosunków społecznych, ekonomicznych, struktury gospodarstw są zawarowane w ustawie zasadniczej. Należy także zwrócić uwagę na konstytucję irlandzką, niemiecką i hiszpańską, które uwzględniają kwestie rolnictwa. Ale w naszym kraju – obecnie martwy Konstytucyjny art. 23 – nie odegrał żadnej pozytywnej roli. A wprost przeciwnie, będąc swoistym parawanem rzeczywistości pozwolił politykom na manipulacje. Doprowadzając ostatecznie do upadku przynajmniej pół miliona gospodarstw rodzinnych.



Krzysztof Tołwiński był w poprzednim rządzie PiS wiceministrem Skarbu Państwa. Był też prezesem Podlaskiej Izby Rolniczej z dietą 1000 zł miesięcznie.



Obecnie mamy ok. 300 tys. gospodarstw towarowych, z czego ok. 200 tys. posiada zdolności samoodtwarzania majątku. Wszak  pamiętamy prorocze słowa Romana Jagielińskiego, ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa wypowiedziane w 1996 roku, że w Polsce powinno zostać 700 tys. gospodarstw. Tak wzburzyły one wówczas środowiska rolnicze, że wręcz dokonano linczu politycznego na ich autorze.

Konstytucja powinna gwarantować trwałość rodzinnych gospodarstw


Czas przerwać ten zgubny trend likwidacji rodzinnych gospodarstw rolnych. Szansę i głębokie nadzieje daje zainicjowana przez prezydenta Rzeczpospolitej dyskusja o nowym kształcie Konstytucji. Nie wyobrażam sobie, aby w jej trakcie nie poruszono:
  • po pierwsze – problemu pytań w ramach planowanego referendum, w których muszą się znaleźć zasadnicze kwestie dla polskiej racji stanu w zakresie rolnictwa,
  • po drugie – gwarancji wypełnienia zapisów nowej Konstytucji, aby nie powtórzyć błędu z obecnej Konstytucji z 1997 r.
Gwarancje winny obejmować zagadnienie trwałości rodzinnych gospodarstw rolnych, zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego, samowystarczalności, ochrony ziemi oraz wypełnienie innych funkcji społeczno-państwowych wynikających z roli rolnictwa i wsi.

Szczere podziękowania tutaj należy złożyć dr. Jarosławowi Sachajko, przewodniczącemu sejmowej komisji rolnictwa, za jego usilne działania na rzecz gospodarstw rodzinnych i zainicjowanie dyskusji o rodzinnym gospodarstwie rolnym na łamach życzliwego gospodarstwom rodzinnym „Tygodnika Poradnika Rolniczego”.

Każdy mieszkaniec Polski korzysta z pracy rolnika


Mam nadzieję, iż doprowadzimy do ogólnokrajowej debaty o polskim rolnictwie, jego kondycji i roli w interesie wszystkich obywateli włącznie z rolnikami, ale w pierwszej kolejności całego społeczeństwa. Każdy mieszkaniec Rzeczpospolitej jest konsumentem, korzystającym z pracy rolnika, który ma funkcję służebną wobec całego społeczeństwa. Należy zadać sobie pytanie, czy jako Polacy jesteśmy zainteresowani samowystarczalnością żywnościową, bezpieczeństwem i żywnością pochodzącą z surowców rodzimych i czy będzie ona cenowo dostosowana  do możliwości naszych kieszeni? Czy ta ilość gospodarstw, tak dramatycznie obecnie zredukowana, wypełni tę rolę?  Jak urynkowić jeszcze co najmniej 200–300 tys. gospodarstw?

Kolejny raz przypominam, iż zgodnie z badaniami Eurostatu polski konsument na podstawowe produkty rolne wydaje tylko 59% średniej unijnej. Nie trzeba chyba mówić, co się stanie z tym konsumentem, gdy osiągniemy tę unijną średnią.

Należy jednak zadać pytanie, jakim to cudem to tak źle widziane polskie rolnictwo, niedoinwestowane, dyskryminowane ekonomicznie ze względu na warunki konkurencji, pozbawiane pomocy i ochrony państwa, znieważane także w dyskursie publicznym, potrafi tak tanio zaoferować Polakom najwyższej klasy i jakości żywność.


Polskie rolnictwo sprowadzone jest do roli kolonii gospodarczej


Dzieje się to w warunkach niższych dopłat i niższego poziomu pomocy de minimis w porównaniu do rolników państw zachodnich. Bierności kolejnych polskich rządów w walce na forum unijnym o derogacje prawne – czyli korzystne odstępstwa od prawa unijnego na rzecz polskiego rolnictwa. Zminimalizowanych nakładów z budżetu państwa do rozmiarów karykatury – paliwo rolnicze, którego nie można nazwać nawet jałmużną. Rozpasania sieci handlowych i oddania handlu w obce ręce, co blokuje dostęp do półki polskiemu rolnikowi i przetwórcy.

Najlepszym komentarzem tutaj niech będą słowa arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, iż „rolnictwo nasze sprowadzone jest do roli kolonii gospodarczej”. Brakuje zrozumienia kolejnych ekip rządowych dla wprowadzenia mechanizmu cen rekomendowanych na podstawowe produkty rolne. Gdzie są instytucje rolnicze, utrzymywane za miliardy złotych podatnika, pożerające budżet na rolnictwo, które winny zatroszczyć się o każde gospodarstwo, stawiając sobie za cel utrzymanie produkcji?

Poziom finansowania na walkę z ASF to prowokacja wobec rolników?

Gdzie jest solidarne podejście państwa realizowane przez urzędnika wspólnie z prowadzącym gospodarstwo? W przypadku ASF-u, skoro hodowca nie wypełni wymogów produkcji, to instytucje winny udzielić wszelkiej pomocy przy przeprofilowaniu gospodarstwa na inny rodzaj produkcji.

Gdzie są rekompensaty za wygaszenie produkcji, utracone dochody, za wyłączenie specjalistycznych budynków z produkcji. Gdzie są linie kredytowe na przebranżowienie. Czy przyjęcie w projekcie budżetu na 2018 r. tego samego poziomu finansowania zwalczania ASF-u co w 2017 r. jest prowokacją wobec rolników?

Epidemia ASF szerzy się i rozwija, nawet w najłagodniejszej symulacji skuteczna walka musi kosztować wielokrotność obecnego budżetu. Czy to jakaś magia polityczna, że urzędowym papierem ogłaszamy koniec choroby? Bo ten zaprojektowany poziom budżetu jest dowodem na takie nonszalanckie podejście.

Praca w gospodarstwie rodzinnym to 7 dni w tygodniu po nawet 16 godzin dziennie


Praca w gospodarstwie rodzinnym to, przypominam, 7 dni w tygodniu (weekend nie obowiązuje). W towarowym gospodarstwie rolnym dzień pracy to minimum 10 do 16 godzin z sobotą włącznie. Niedziela od 6 do 8 godzin pracy. Kto dalej zechce jeszcze pracować w polskim rolnictwie, gdzie znajdą się następcy na taką harówę? Rocznie wycofuje się z produkcji rolniczej 20-30 tys. gospodarstw, tych prawdziwych – a nie ze statystki 1-3 ha. Jak można liczyć wydajność pracy w rolnictwie na 2-3 godziny dzienne, odnosząc liczbę rolników do puli statystycznej 1,5 mln gospodarstw? Jest to manipulacja, która nie tylko fałszuje obraz, znieważa rolnika, ale daje pożywkę do jątrzenia z innymi grupami społecznymi.

Dlaczego rolnika z Zachodu Europy stać na zatrudnienie pracowników i płacenie im uczciwej pensji?


Przypominam jednocześnie, iż w ramach ukrytego bezrobocia państwo polskie przechowuje w rolnictwie za pomocą sztuczek prawnych minimum 400 tys. bezrobotnych, którzy winni mieć możliwość uzyskania urzędowego statusu osoby bezrobotnej. Ale cóż, państwo, aby wywiązać się z obowiązku musiałoby znaleźć pieniądze i lukrowana statystyka bezrobocia by się posypała.

Czy praca w polskim rolnictwie ma być synonimem „biedapracy” na roli? Czy jedynym rozwiązaniem, aby utrzymać w Polsce gospodarstwo jest wyjazd jednego z prowadzących lub kogoś z rodziny do pracy w Niemczech lub Francji, gdzie dostaje 10 euro za godzinę  przy doju krów, obsłudze bydła lub trzody, a w sobotę 25% stawki więcej, w niedzielę 50%, a w święta 100%? Rolnika zachodniego, jak mówi propaganda rządowa, przy tych samych cenach na produkty rolne stać na zatrudnienie? I to na takich warunkach?

Grozi nam utrata unikatowego Polskiego Rolnictwa


Jeśli nie podejmiemy rzetelnej dyskusji i prawdziwych działań, to bezpowrotnie i ze szkodą dla społeczeństwa utracimy to, czego nie zniszczyli zaborcy i komuna w rolnictwie, a co jest z zazdrością podziwiane przez zachód – unikatowe Polskie Rolnictwo.

Opcje polityczne zmieniają się, rządy wraz z nimi, a ta sama kalka projektu degradacji, likwidacji i pasożytnictwa na polskim rolnictwie jest w użyciu.

Krzysztof Tołwiński
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 12:25