StoryEditorInterwencja

Walczą z tranzytowym terrorem

14.11.2016., 12:11h
Mieszkańcy gmin Grabica i Moszczenica blokują drogę krajową nr 91 i walczą o normalne życie w swoich wsiach. Przez dziesięciolecia obiecywano im, że tiry znikną ze „starej trasy”, kiedy tylko powstaną planowane autostrady. Budowa tras A1 i S8 nic jednak nie zmieniła, a tirów na drodze 91 wręcz przybyło.

Zdesperowani mieszkańcy już dwukrotnie zablokowali ruch na drodze 91 między Łodzią a Piotrkowem Trybunalskim. 17 października około stu osób stanęło z transparentami na przejściu dla pieszych w centrum Srocka. Mimo pełnego poparcia władz samorządowych gmin Grabica i Moszczenica oraz powiatu piotrkowskiego protestujący nie doczekali się delegacji z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad ani też żadnego innego gestu dobrej woli ze strony zarządcy dróg. 26 października po raz kolejny zablokowali ruch na trasie. Jeździli ciągnikami po rondzie w rejonie wsi Jarosty pod Piotrkowem. I tym razem nikt nie chciał z protestującymi rozmawiać. Policja przerwała legalny protest i zmusiła rolników do opuszczenia drogi.

W powodzi tirów
Organizatorem protestów jest Andrzej Prochoń, rolnik z gminy Grabica, w latach 90. ubiegłego wieku organizator rolniczych blokad i działacz „Samoobrony”, obecnie przewodniczący Związku Rolników Przedsiębiorców i Konsumentów.

– Tirów na drodze 91 z miesiąca na miesiąc przybywa. Budowa A1 i S8 nie dość, że naszej sytuacji nie poprawiła, to jeszcze ją pogorszyła – wyjaśnia Prochoń. – Wcześniej ciężarówki zjeżdżały na starą trasę, bo mogły o kilkanaście kilometrów skrócić sobie drogę i zyskać trochę czasu. Gdy na S8 i A1 postawili bramki Viatoll do naliczania opłat za przejazd, kierowcy zaczęli oszczędzać.

Na starej drodze nie ma fotoradarów i patroli drogówki, od których roi się na gierkówce. To jeszcze jeden argument dla kierowców, by jeździć starą trasą. Życie we wsiach wzdłuż drogi 91 to koszmar.

– Nawet w oznaczonych miejscach piesi nie mogą przejść na drugą stronę jezdni – wylicza Prochoń. – Nie sposób wyjechać z własnej bramy ciągnikiem czy samochodem. Jazda rowerem stała się zbyt ryzykowna, bo wzdłuż drogi brakuje chodników, a często nawet utwardzonych poboczy. Natężenie ruchu jest takie, że pękają ściany budynków. Rodzice boją się o swoje dzieci. Nawet szkolny autobus ma problem z włączaniem się do ruchu.

– Dziś czekałem pół godziny, żeby wyjechać autem z bramy – potwierdza Stanisław Gajda, mieszkaniec Srocka. – Mieszkam przy samej trasie. Hałas nie daje nam żyć. Okien nie możemy otwierać, bo wtedy nie słychać już nawet własnych myśli. Moja żona jest poważnie chora, ma problemy z oddychaniem, a ja nie mogłem latem nawet wywietrzyć mieszkania.

– Mamy gospodarstwo w Srocku tuż przy krajówce – opowiada Krzysztof Simiński. – Specjalizowaliśmy się w produkcji mleka. Musiałem jednak zrezygnować z krów, bo zwierząt nie dało się przepędzać na pastwisko po drugiej stronie drogi. To był po prostu horror. W oborze został mi więc tylko obornik. W dodatku nie mam go jak wywieźć, bo przejazd ciągnikiem z rozrzutnikiem jest niewykonalny. Przez tę rzekę tirów nie można się przedostać! Syn miał rozwijać gospodarstwo, ale rozważa odejście od rolnictwa, bo w tych warunkach prowadzić gospodarstwa się nie da.

– Też mam gospodarstwo przy trasie 91. Tegoroczne żniwa to był jakiś koszmar – wyznaje Zdzisław Kawalec ze Srocka. – Problemem był i wyjazd na pole maszynami, i zwiezienie plonów do gospodarstwa. Teraz ruch tranzytowy północ – południe odbywa się pod naszymi domami, bo przewoźnicy nie chcą jeździć autostradą.

Brak zrozumienia
Z protestującymi rolnikami rozmawialiśmy przy okazji drugiej akcji protestacyjnej – zablokowania ciągnikami i samochodami ronda w Jarostach. Andrzej Prochoń zapewniał, że protest jest legalny. Miejscowe władze, policja i służby drogowe zostały w ustawowym terminie powiadomione. Organizator pokazał nam urzędowe pismo.

Gdy rolnicy 17 października protestowali na drodze w Srocku, policja wyznaczyła objazdy i czuwała nad bezpieczeństwem uczestników. Spodziewali się, że stróże prawa zabezpieczą również legalną blokadę w Jarostach. Radiowozy pojawiły się na miejscu dopiero po kwadransie od rozpoczęcia blokady. Policjanci nie zamierzali też protestującym pomagać. Po kolei, grożąc poważnymi konsekwencjami, zmuszali do zjazdu z ronda kolejnych uczestników blokady.

Argumentów rolników, że protest jest legalny, nie chcieli słuchać. Jednemu z uczestników odebrali dokumenty, innych skutecznie postraszyli mandatami.

– Tu nie ma mowy o żadnej zgodzie na blokadę, bo nikt jej nie wydaje – stwierdził Grzegorz Kotarski, funkcjonariusz z wydziału ruchu drogowego KPP w Piotrkowie Trybunalskim, który kierował akcją. – Zgodnie z ustawą o zgromadzeniach publicznych organizatorzy protestu mieli obowiązek zgłosić, że taki protest będzie się tu odbywał. Zrobili to i nie twierdzę, że było inaczej. Musieliśmy jednak zareagować, gdyż na skutek blokady doszło do zablokowania węzłów komunikacyjnych. Nawet karetki pogotowia nie miały jak dojechać do chorych.

– Nie żądamy rzeczy niemożliwych – twierdzi Andrzej Prochoń. – Domagamy się jedynie ustawienia kilku znaków drogowych, które skierowałyby ruch tranzytowy na A1 i S8. Dla GDDKiA nie byłby to żaden znaczący wydatek, a dochody Skarbu Państwa by wzrosły.

Mieszkańcy mieli nadzieję, że nasze problemy rozwiąże planowana obwodnica Srocka. Teraz dowiadujemy się, że obwodnicy nie będzie, bo regionalny dyrektor ochrony środowiska odmówił wydania zgody na inwestycję.

Mieszkańcy podpiotrkowskich gmin zapowiadają kolejne protesty i blokady. O ich przebiegu i efektach będziemy informować na łamach TPR.

Grzegorz Tomczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. kwiecień 2024 06:37