StoryEditorAktualności

Żuk, który zastąpił konia. 60 lat pierwszego polskiego dostawczaka

27.07.2019., 17:07h
60 lat temu, 24 lipca 1959 roku w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie rozpoczęto produkcję samochodu dostawczego o wdzięcznej nazwie Żuk.

W 1956 roku zapaliło się "zielone światło" dla opracowania polskiego samochodu dostawczego i – trzeba przyznać – że w odróżnieniu od większości naszych konstrukcji z czasów PRL-u był rzeczywiście w całości opracowany w Polsce. Oczywiście, przy jego konstruowaniu należało wykorzystać jak najwięcej istniejących już części – stąd zawieszenie, skrzynia biegów czy silnik pochodziły z Warszawy M-20.

Prototyp został pokazany na Międzynarodowych Targach Poznańskich w 1958 roku i już wtedy było widać, jak bardzo jest to wyczekiwany pojazd. Również przez rolników – zwłaszcza zabudowa skrzyniowa sprawdzała się w PGR-ach. 

Co do nazwy – istnieją dwie wersje i obie się uzupełniają. Po pierwsze wóz był drobny, ale pracowity i zwinny jak żuczek. Z drugiej strony nadające nadwoziu sztywności charakterystyczne poziome przetłoczenia często dodatkowo malowano i mogły się one kojarzyć z pasiastym chrząszczem. 

Początkowo Żuk był produkowany jako pick-up (model A-03), później wprowadzano inne wersje zabudowy - m.in. furgon, mikrobus, towos (towarowo-osobowy) oraz budowano samochody specjalne. Wprowadzono też wersję dla straży pożarnej i nawet dziś niejedna OSP trzyma Żuka nie dla ozdoby. 

Do 1963 roku Żuki miały drzwi „kurołapki”, czyli otwierane pod wiatr, jak w pierwszych Syrenach. Te pierwsze Żuki nazywano też „Smutkami”, a późniejsze „Naiwniakami” ze względu na „smutny wyraz maski”. Być może jednak określenia te odnosiły się bardziej do właścicieli Żuków, gdyż na pewno nie były to auta bezawaryjne ani oszczędne. Pomimo przeprowadzanych modernizacji (nowocześniejsze i mniej paliwożerne silniki) konstrukcja pozostawała bez istotniejszych zmian. Narzekano na małą ładowność (dla większości wersji 800kg), wysoki próg załadunku i mały rozstaw osi (2700 mm).

Niemniej Żuk mozolnie wykonywał każdą pracę: na wsi zwoził z pola ziemniaki, w mieście rozwoził pieczywo. Tu i tam gasił pożary. „Badylarzom” pomagał sprzedawać to, co im wyrosło, a „prywaciarzom” to, co im tylko przyszło do głowy w czasach transformacji ustrojowej i handlu obwoźnego. Produkcję „króla targowisk” zakończono w 1998 roku. Z taśmy zeszło blisko 600 000 egzemplarzy.




Oskar Miroszka
fot. Wikipedia
zdj.główne: zrzut ekranu mklr.pl

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 02:34