StoryEditorASF

2 lata walki o odszkodowanie za ASF

18.01.2019., 17:01h
Ponad 2 lata temu Hubert Ojdana stracił ponad 260 świń w związku z afrykańskim pomorem świń i nie otrzymał za nie odszkodowania. Gospodarz walczył o nie w sądzie, ale bez powodzenia. Udało mu się jednak udowodnić nieprawidłowości w postępowaniu urzędowego lekarza weterynarii.

Odszkodowanie się nie należy...

Powiatowy lekarz weterynarii w Hajnówce 28 lipca 2016 roku wydał decyzję w sprawie odszkodowania za straty spowodowane likwidacją ogniska afrykańskiego pomoru świń w gospodarstwie Huberta Ojdany. Zabito i przekazano do utylizacji 261 świń oraz dokonano zniszczenia słomy i pszenicy workowanej. Rolnikowi przyznano jedynie 6310 zł jako rekompensatę za spaloną słomę i zboże. Wartość ubitych świń określono na ponad 104 tys. zł.

Ponadto w gospodarstwie znajdowały się także świnie, które padły przed likwidacją ogniska. Ich wartość oszacowano na 444 zł. Niestety stwierdzono też nieprawidłowości w oznakowaniu zwierząt i w oparciu o art. 49 ust. 7 ustawy z 11 marca 2004 roku o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt za świnie zarówno wybite, jak i padłe nie wypłacono pieniędzy. Zgodnie z wymienioną ustawą, jeśli posiadacz zwierzęcia nie zastosował się do obowiązków określonych w przepisach o systemie rejestracji i identyfikacji zwierząt, odszkodowanie się nie należy.

Wszystko przez brak rejestracji

Hubert Ojdana prowadzi gospodarstwo wspólnie z rodzicami Aliną i Stanisławem Ojdanami. Pan Stanisław uważa, że powołanie się na ten przepis jest tylko pretekstem, który posłużył do niewypłacenia odszkodowania za utracone stado.

Obecnie skrupulatnie pilnujemy, aby każda sztuka była oznakowana prawidłowo. W dużych stadach kontrola prawidłowości rejestracji i identyfikacji zwierząt jest bardzo pracochłonna. Trudno sobie wyobrazić, żeby u kogoś, kto ma 5 tys. świń, wszystko zgadzało się co do sztuki – mówi Stanisław Ojdana.



  • Hubert Ojdana prowadzi gospodarstwo wspólnie z rodzicami Aliną i Stanisławem. Zamiana protokołu z kontroli gospodarstwa przez lekarza weterynarii na niekorzyść rolników spowodowała, że nie otrzymali odszkodowania za wybite stado

Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim uznał, że odszkodowanie może być przyznane jedynie za trzy prawidłowo oznakowane maciory na kwotę 3 225,60 zł. Rolnik złożył apelację od wyroku, jednak Sąd Okręgowy w Białymstoku podtrzymał orzeczenie sądu I instancji. W związku z odwołaniem od wyroku Ojdana nie otrzymał jeszcze pieniędzy za wspomniane wyżej trzy maciory.

Gospodarz, walcząc o odszkodowanie za wszystkie wybite świnie, chciał wykorzystać fakt, że urzędowy lekarz weterynarii dokonujący kontroli w jego gospodarstwie zniszczył sporządzony wcześniej przez siebie dokument.

Chyba jako pierwsi w Polsce mamy wyrok, który uznaje urzędowego lekarza weterynarii za winnego przekroczenia swoich uprawnień ze szkodą dla rolnika i zniszczenie dokumentu – mówią gospodarze.

Zamiana protokołów

Wszystko zaczęło się 23 czerwca 2016 roku, czyli dzień przed wybijaniem stada. Wówczas Ojdanów telefonicznie poinformowano, że zostanie przeprowadzona kontrola w zakresie spełnienia wymogów bioasekuracji w dwóch gospodarstwach znajdujących się w miejscowości Bielszczyzna. Na jednym terenie znajdowały się tam dwie siedziby stada Ojdanów.

Jedna należąca do naszej spółki Mineral, a druga do syna Huberta. Nie mogliśmy być obecni podczas kontroli i urzędowy lekarz weterynarii z Hajnówki sam skontrolował te dwa gospodarstwa, nie stwierdzając w nich nieprawidłowości. Następnego dnia okazało się, że na podstawie pobranych wcześniej próbek w stadzie Huberta stwierdzono ognisko afrykańskiego pomoru świń – opowiada pani Alina.

W gospodarstwie tym było wówczas 50 loch wysokoprośnych oraz 215 tuczników. Protokół nie zawierał żadnych zaleceń. W gospodarstwie spółki Mineral nie było zwierząt, gdyż miały być dopiero wstawione, ale tam także nie było żadnych zaleceń odnośnie do spełnienia wymogów bioasekuracji.

– Podpisałam te protokoły, zachowując oryginał dla siebie. Po południu tego samego dnia zadzwonił do mnie urzędowy lekarz weterynarii z Hajnówki z informacją, że w stadzie Huberta stwierdzono ASF. Kazano nam oddać klucze do gospodarstwa i założono nowe kłódki. Całą akcję ubijania świń rozpoczęto następnego dnia po południu – relacjonuje gospodyni.

Urzędowy lekarz weterynarii z Hajnówki prośbę o zwrot protokołu argumentował tym, że w gospodarstwie wybuchło ognisko ASF i ten dokument nikomu już nie będzie potrzebny.

Jako księgowa mam odruch kopiowania dokumentów, więc przed oddaniem oryginału skserowałam sobie ten protokół. Dochodzenie epizootyczne zapisywane było ręcznie i w sądzie lekarz stwierdził, że trzeba było zniszczyć te protokoły, gdyż mógł być na nich wirus ASF. Zniszczyli więc protokół napisany ręcznie i przygotowali drugi na komputerze, twierdząc, że jest on zgodny z tym poprzednim. Tego komputerowego nie podpisywałam. Przed wybiciem stada uprzedzono nas, żeby nie przeszkadzać w likwidacji ogniska, nie udzielać wywiadów do mediów, a otrzymamy odszkodowanie. W międzyczasie dochodziły do nas informacje, że warunkiem otrzymania pieniędzy jest spełnienie wszystkich warunków bioasekuracji. Pomyślałam więc, że do ubiegania się o odszkodowanie potrzebny będzie oryginalny protokół z kontroli weterynaryjnej gospodarstwa – mówi Alina Ojdana.



Walki ciąg dalszy

Niestety, gospodarzom nie udało się odzyskać oryginalnego protokołu z kontroli w ich gospodarstwie. Otrzymali też decyzję odmowną w sprawie przyznania odszkodowania za wybite zwierzęta i zniszczoną paszę oraz ściółkę. Nie wypłacono im, według szacunku strat dokonanego przez biegłego, 227 tys. zł. Nie mieli oryginału protokołu z kontroli, więc przegrali sprawę w Sądzie Rejonowym w Bielsku Podlaskim.

Odwołaliśmy się do Sądu Okręgowego w Białymstoku. Nasz prawnik, ze względu na toczące się w prokuraturze postępowanie w sprawie niszczenia dokumentów, prosił panią sędzię o odroczenie rozprawy. Jednak stwierdziła ona, że postępowanie to nie wniesie nic nowego i wydała niekorzystny dla nas wyrok – mówi pani Alina.

Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim Zamiejscowy VII Wydział Karny w Hajnówce 29 listopada 2018 roku uznał lekarza weterynarii za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu. Lekarz oskarżony był o to, że odebrał Alinie Ojdanie dokument, którym nie miał prawa wyłącznie rozporządzać, a następnie go zniszczył, czym działał na szkodę interesu publicznego i interesu prywatnego Huberta Ojdany.

Teraz zamierzamy z tym wyrokiem iść do sądu i na drodze cywilnej domagać się od Inspekcji Weterynaryjnej odszkodowania. Nie zostawimy tego na obecnym etapie z orzeczeniem winy lekarza weterynarii i bez odszkodowania. Wyrok nakazujący lekarzowi zapłacenie grzywny w wysokości 150 stawek dziennych nie jest dla nas satysfakcjonujący. Odwołujemy się od niego, gdyż jest on zdecydowanie nieadekwatny do zniszczenia gospodarstwa – mówi Alina Ojdana.
Ojdanowie podkreślają, że ze względu na brak odszkodowania nie mogą wznowić produkcji w gospodarstwie położonym w Biel­szczyźnie.



  • Bez odszkodowania gospodarze nie są w stanie wznowić produkcji w chlewni w Bielszczyźnie, gdzie wystąpiło ognisko ASF

Na zasiedlenie budynków potrzebne są pieniądze, a nam nie zapłacono za to, co straciliśmy przez afrykański pomór świń. Teraz potrzebny jest remont budynków inwentarskich w Bielszczyźnie. Przy okazji trzeba zmienić technologię utrzymywania zwierząt z systemu ściółkowego na rusztowy. Ze wznowieniem produkcji czekamy na wypłatę odszkodowania. Przy obecnej cenie tuczników każdy rolnik dokłada do chowu świń. Przerzuca pieniądze z produkcji roślinnej na zwierzęcą. Nie mamy środków na inwestycj – mówi Stanisław Ojdana.

Józef Nuckowski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
09. kwiecień 2024 05:09