StoryEditormaszyny

Robot udojowy bez gospodarza nie da rady

22.01.2020., 20:01h
Dój automatyczny, zdaniem Małgorzaty i Leszka Olszewskich, ma wiele zalet, ale jak przyznają hodowcy, zawsze znajdą się krowy tzw. problemowe, w przypadku których niezbędna jest interwencja hodowcy po to, aby się wydoiły. Na szczęście w ich stadzie obecnie takich krów jest nie więcej niż 5%.
Oborę wolnostanowiskową wybudowali w roku 2005 i był to pierwszy obiekt tego typu w gminie. Rozbudowali ją w roku 2012, a 5 lat później dostawili najnowszą część, gdzie halę udojową typu rybia ość 2 x 4 zastąpiły dwa roboty GEA.

Teraz mamy więcej wolnego czasu, który możemy spędzić z bliskimi. Ponieważ hala udojowa była zbyt mała jak na posiadane wtedy 110 krów, to pracowaliśmy na niej z żoną nawet 6,5 godziny dziennie. Oczywiście są też i sprawy problemowe przy robotach. To nie jest tak, że wyjedziemy na wczasy i wszystko zrobi się samo. Po pierwsze, zawsze będą krowy, które nie chodzą na robota, są to albo sztuki chore, albo mające problemy z lokomocją, lub też świeżo wycielone pierwiastki niemające jeszcze nawyku odwiedzania robota, te krowy trzeba dognać. Po drugie, trafiają się też sztuki z opuchniętymi wymionami i te wymagają ręcznego podpięcia kubków udojowych, a robot GEA na szczęście daje taką możliwość – przyznał Leszek Olszewski.

Jakie podgarnianie, takie pobranie

W oborze pracuje również robot GEA do podgarniania paszy, wykonuje on 8 przejazdów na dobę. Pracę rozpoczyna każdego dnia kilka godzin po ...
Pozostało 76% tekstu
Dostęp do tego artykułu mają tylko Prenumeratorzy Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Żeby przeczytać ten i inne artykuły Premium wykup dostęp.
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 15:14