StoryEditorWiadomości rolnicze

Czy zabraknie pracowników sezonowych do pracy w rolnictwie?

22.04.2022., 13:04h
Każdy kolejny rozpoczynający się sezon to dla rolników - zwłaszcza ogrodników i sadowników - czas ogromnego stresu. Chodzi nie tylko o wielkość i jakość plonów, ale także o to, czy będzie miał kto je zbierać.  Czy dojdzie do zmian w prawie, które otworzą rynek i pomogą znaleźć pracowników?

Większość pracowników sezonowych pracuje w rolnictwie

97% zezwoleń na pracę tymczasową, które wydano w 2021 roku, dotyczyło pracy w sektorze "rolnictwo, leśnictwo, łowiectwo i rybactwo". W ubiegłym roku łącznie w całej Polsce do urzędów pracy wpłynęło ponad 478 tys. wniosków o wydanie zezwolenia na pracę sezonową. Znaczna większość dotyczyła obywateli Ukrainy. Tegoroczny sezon z pewnością będzie o wiele trudniejszy, bowiem wielu z mężczyzn zza wschodniej granicy nie przyjedzie do Polski, by zarobić. Nawet jeśli wojna dobiegnie końca, nim nadejdzie czas zbiorów owoców i żniw, obywatele Ukrainy będą musieli skupić się na odbudowie swojego kraju.

W poprzednich sezonach ponad 90% pracowników sezonowych w ogrodnictwie stanowili pracownicy z Ukrainy, z tego około 50% to byli mężczyźni. W tej chwili trudno oczekiwać, że ci mężczyźni będą, stąd też sytuacja jest raczej trudna i nie wiadomo, jak się rozwinie, mogą być duże problemy z pracownikami – powiedział Witold Boguta, prezes zarządu Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw, w rozmowie z Newseria Biznes.

Kto wypełni lukę po pracownikach sezonowych z Ukrainy?

Polscy pracodawcy liczą, że część zapotrzebowania na pracowników pokryją kobiety, które przyjechały z Ukrainy. Będzie to jednak zaledwie niewielki procent, bowiem uchodźczynie często nie mają kwalifikacji lub fizycznych możliwości, by pracować w rolnictwie. 

Częściowo można liczyć także na to, że uchodźcy z Ukrainy będą poszukiwać pracy w Polsce. Jednak wielu z nich raczej nie wybierze branży rolniczej. Ze statystyk wynika, że znaczna większość osób, które przekroczyły polską granicę po wybuchu wojny w Ukrainie, nie zna języka. Polskim włada mniej niż 10% uchodźców. Co więcej, niemal 2/3 z nich ma wyższe wykształcenie. W Ukrainie często mieszkali w miastach, pracowali w sektorze usług czy edukacji. Są to ludzie, którzy poszukują pracy w branżach, na których się znają lub z którymi mieli styczność. Niewielu z nich wybierze pracę fizyczną przy zbiorach czy w gospodarstwach.

Ci pracownicy, którzy przyjeżdżali do Polski co roku, by wspomagać rolników, bardzo często sami pochodzili ze wsi. W obecnej sytuacji wielu z nich nie opuściło swoich domów, troszcząc się o własne gospodarstwa lub czynnie angażując w działania wojenne. Ukraińcy nie byli jednak jedyną grupą narodową, napływającą do Polski. W ubiegłym roku pracy szukali również obywatele Mołdawii, Białorusi, Gruzji, Nepalu i Rosji. To oni mogą stać się ratunkiem w sezonie 2022/23.

Potrzeba nowych zmian w prawie

Na początku 2022 roku w życie weszły przepisy, które ułatwiają zatrudnianie cudzoziemców. Ustawa objęła jednak obywateli tylko 6 państw:

  • Armenii,
  • Białorusi,
  • Gruzji,
  • Mołdawii,
  • Rosji,
  • Ukrainy.

Dodatkowo po wybuchu wojny wprowadzono kolejne ułatwienia dla uchodźców zza naszej wschodniej granicy. Obywatele Ukrainy i ich małżonkowie mogą dziś świadczyć pracę sezonową bez żadnych pozwoleń. To jednak wciąż za mało.

- Z tych sześciu państw, poza Ukrainą i Białorusią, mieliśmy niewielu pracowników, więc jako branża myślimy o tym, żeby zostały wprowadzone rozwiązania formalnoprawne, które pozwolą zatrudniać pracowników z odleglejszych regionów. Myślimy tutaj o państwach Azji Środkowej, ale również o takich krajach jak Nepal czy Filipiny – wymienia Witold Boguta.

Ułatwienie zatrudnienia dla obywateli tak odległych państw pociąga jednak ze sobą kolejne konsekwencje. Takiemu pracownikowi najbardziej opłaca się bowiem zatrudnienie długoterminowe, a obecne przepisy zezwalają na pracę sezonową w maksymalnym wymiarze 9 miesięcy. Witold Boguta szacuje, że takie zezwolenie powinno obejmować co najmniej rok. 

– Pomoc rządu jest tutaj kluczowa, bo to rząd musi wypracować pewne rozwiązania. Natomiast trzeba również mieć na uwadze to, że potrzebne będą zmiany ustawowe, też musi je przygotować rząd i muszą być przeprowadzone przez parlament. Jest to więc trudny proces i jeżeli on nawet, w co wierzymy, z czasem nastąpi, na pewno nie będzie dotyczył bieżącego sezonu – przyznaje prezes zarządu Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw. 

Zuzanna Ćwiklińska
fot. Pixabay

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 16:21