StoryEditorPieniądze dla rolnika

Polska ruletka z nawozami. Kto zyskał, a kto stracił na wahaniach cen nawozów?

12.03.2023., 13:03h
Rolnicy, którzy nie zaopatrzyli się jeszcze w nawozy azotowe, mają duży dylemat: kupować czy czekać, aż ceny nawozów jeszcze spadną. Wśród naszych Czytelników są też tacy, którzy kupili nawozy przed obniżką. W podobnej sytuacji znalazło się też wielu uczciwych dystrybutorów. Zarówno rolnicy, jak i oni plują sobie teraz w brodę. Trudno było bowiem przewidzieć, kiedy i czy w ogóle nawozy zaczną tanieć.

Nawozów nie brakuje, ale chętnych rolników coraz mniej. Dlaczego?

Pomimo że w ubiegłym roku na przełomie lata polskie zakłady azotowe wstrzymały lub ograniczyły produkcję nawozów azotowych ze względu na wysokie ceny gazu oraz pomimo że import był w tym czasie też mniejszy, nawozów jest obecnie pod dostatkiem. Jak zapewniają dystrybutorzy, zainteresowanie zakupem ze strony rolników jest jednak małe.

Niektórzy gospodarze w obawie, że nawozów będzie brakowało, oraz mając na względzie to, że od lat zaopatrywali się w nie sukcesywnie już po żniwach, bo wtedy było najtaniej, kupili drogie nawozy. Aby zapewnić dostępność nawozów przez kolejne miesiące, zamawiali je też dystrybutorzy. Często nie mieli innego wyjścia, ponieważ jako dystrybutorzy mają podpisane umowy z producentami nawozów, które obligują ich do zamawiania określonej ilości towaru. Nie mają jednak wpływu na jego cenę.

Obniżki cen nawozów nie wstrzymały importu

Po obniżce cen gazu w październiku ubiegłego roku nasze zakłady przywróciły produkcję, obniżając przy tym ceny oferowanych nawozów. Obniżki, zwłaszcza w przypadku mocznika, były jednak zbyt małe, by powstrzymać import. Kupowanie towaru z importu stało się intratne nawet dla dużych autoryzowanych dystrybutorów nawozów polskich producentów.

Do Polski zaczęły wjeżdżać i wpływać tańsze nawozy, zwłaszcza mocznik, pochodzenia nie tylko litewskiego, ale także kazachskiego, indonezyjskiego, uzbeckiego. Nie ma się więc co dziwić, że polski towar zostawał na placach. Wielu rolników i dystrybutorów, którzy zostali wierni krajowym producentom, ma za złe rządzącym, że nie zareagowali wtedy większą obniżką cen nawozów. Obniżki, nawet poniżej kosztów produkcji, mogłyby skutecznie zablokować import i sprawić, że rolnicy kupowaliby w dobrej cenie wysokiej jakości polskie nawozy.

Ceny nawozów najpierw w górę, potem w dół

Pod koniec roku pojawiła się kolejna presja na krajowym rynku nawozowym, ponieważ wiadomo już było, że nie można utrzymać zerowej stawki VAT na nawozy. Wielu dystrybutorów zachęcało rolników do zakupów. Niektórzy, nie zważając już bardzo na ceny, w obawie, że od nowego roku będzie jeszcze drożej, kupili nawozy. Jeszcze na początku tego roku wydawało się, że był to dobry krok. Nawozy bowiem zdrożały – u tych uczciwszych dystrybutorów tylko o stawkę VAT, u innych z nawiązką.

Na to wszystko nałożył się wyraźniejszy spadek cen zbóż, co sprawiło, że handel polskimi nawozami zamarł. W międzyczasie zaczęły stabilizować się ceny gazu i pomimo znaczącego wzrostu cen pozostałych surowców używanych przy produkcji nawozów, w tym cen energii elektrycznej, węgla, fosforytów i soli potasowej, polskie zakłady nawozowe postanowiły, ku zaskoczeniu rolników i dystrybutorów, obniżyć od lutego ceny nawozów azotowanych. Niektórzy dystrybutorzy zdążyli jednak zamówić już droższe nawozy.

Należy podkreślić, że wśród nich są także tacy, którzy pracowali na dobre relacje z rolnikami wiele lat. Natomiast przez te zawirowania, kiedy to polscy producenci zmieniali im ceny za zamówiony towar wielokrotnie i pozostawili ich z tym samych, te relacje mogą zostać zakłócone. Czy nie należałoby zastanowić się nad zrekompensowaniem zakupu nawozów z końca ubiegłego roku do obecnego poziomu? Można by wykorzystać na to ponad 1 mld zł, których nie wykorzystano na dopłaty do nawozów w 2022 roku.

Czy tańszy nawóz oznaczy gorszy?

Polskie zakłady azotowe, zachęcając obecnie rolników, by nie odkładali zakupu nawozów na czas przed szczytem sezonu aplikacyjnego, ponieważ może to doprowadzić do zakłóceń logistycznych, zaznaczają, że rokrocznie w trakcie sezonu nawozowego pojawiają się na wolnym rynku w Unii Europejskiej różne tańsze oferty nawozów z wielu stron świata, w tym, pomimo wojny i nałożonych na agresorów sankcji, również nadal z Rosji i Białorusi, a także z Bliskiego Wschodu. Spółka nie chce jednak komentować ich jakości i efektywności w produkcji rolnej.

Krajowi producenci tłumaczą, że importowane nawozy są tańsze, ponieważ koszty energii, surowców, pracy i opłaty środowiskowe na tamtych rynkach produkcyjnych są znacząco niższe od poziomów obowiązujących w Unii Europejskiej. Czy to jednak wystarczy, żeby pobudzić popyt i skłonić rolników do patriotyzmu konsumenckiego?

Cena mocznika z importu to nieco ponad 2 tys. zł/t,

Dochodzą do nas głosy, że w polskich portach można ponoć kupić mocznik z importu za 2100 zł/t, czyli paręset złotych taniej niż krajowy produkt. Importowane moczniki z reguły nie zawierają jednak inhibitorów, a od 1 sierpnia 2021 roku weszły w życie przepisy nowelizacji ustawy o nawozach i nawożeniu wprowadzające całkowity zakaz stosowania doglebowo mocznika granulowanego bez dodatku inhibitora ureazy lub otoczki zapobiegającej stratom amoniaku z mocznika. Skoro jednak polski mocznik jest nadal droższy od importowanego, a handel nim nie jest zabroniony, oczywistym jest, że ten z importu kusi.

Z drugiej strony nie jest tajemnicą, że krajowi producenci nawozów wysyłają też towar na Ukrainę. Jak donoszą czytelnicy „Tygodnika Poradnika Roniczego”, sprzedaży nawozów od krajowych producentów nie usprawniło włączenie do dystrybucji Krajowej Grupy Spożywczej. Z kolei Agrochem Puławy, który rozpoczynając publikację cen nawozów, ustabilizował w pewnym sensie zachęty innych dystrybutorów do windowania cen, kiedy to rozpoczęły się zawirowania na tym rynku. Sprzedaje, co prawda, krajowe nawozy, ale nie ze wszystkich spółek. Trzeba pamiętać, że publikowane przez niego cenniki nie zawierają podatku VAT, a ceny dotyczą ofert całosamochodowych, czyli 24 ton.

W normalnych warunkach sezonowy wzrost popytu działa na zwyżkę cen. Niestety, trudno mówić obecnie o tym, że rynki funkcjonują w normalnych warunkach.

Niektórzy rolnicy w ubiegłym roku zdecydowali się na zastosowanie mniejszej dawki azotu, w związku z tym ograniczyli zakupy nawozów azotowych, co nie wpłynęło na redukcję plonu. Jeśli nawozy będą dla nich zbyt drogie, sytuacja może się powtórzyć.

Gaz tanieje, ale czy spadną także ceny nawozów?

Pojawiają się głosy, że nawozy azotowe jeszcze stanieją, ale dopiero w czerwcu, czyli już trochę za późno, by je zaaplikować, a następnie jesienią znowu podrożeją, ale pewności co do takiego rozwoju sytuacji nie ma. Jeśli uwzględnić jedynie rozwój cen gazu, które w dużym stopniu determinują koszty produkcji nawozów azotowych, nawozy te nie powinny już drożeć.

Ceny gazu na giełdzie TTF w Niderlandach spadły w lutym poniżej 50 euro/MWh i tym samym są obecnie niższe o prawie 25% niż miesiąc temu oraz o ponad 44% niższe niż przed rokiem. Według prognoz TTF, do końca roku gaz, co prawda, zdrożeje, ale nie będą to duże podwyżki. W pierwszym kwartale gaz zdrożeje do 54,3 euro/MWh, w drugim do około 60,2 euro/MWh, w trzecim do 66,7 euro/MWh, a w czwartym do około 74 euro/MWh.

Gdyby tak się stało, gaz na koniec roku kosztowałby, co prawda, więcej niż przed sierpniem 2021 roku, kiedy jego cena utrzymywała się na poziomie nieco poniżej 35 euro/MWh, ale i tak byłaby dużo niższa niż we wrześniu 2021 roku, kiedy to była na poziomie około 115 euro/MWh, czy w grudniu 2021 roku (176 euro/MWh) oraz w marcu i w sierpniu 2022 roku, kiedy ceny gazu dobiły odpowiednio do 225 euro oraz 338 euro MWh. W grudniu ub.r. gaz kosztował jeszcze 146 euro/MWh, ale od tego momentu utrzymuje się, pomimo licznych wahań, już w trendzie spadkowym.

Amerykański analityk rynkowy z American’s Carbon Bank zaznacza, że to, co wydarzyło się na przełomie roku na europejskim rynku gazu, jest dość zaskakujące i niespodziewane. Spodziewano się raczej wzrostu cen gazu, ale dzięki temu, że Europa zgromadziła duże rezerwy gazu ziemnego, zużywa go mniej ze względu na najcieplejszą od dekady zimę i eksportuje rekordowe ilości LNG z USA, stało się inaczej.

Na rynki wciąż są duże zapasy nawozów

Duże zapasy nawozów u producentów i dilerów to nie tylko nasz krajowy problem. Podobnie jest w wielu europejskich krajach, w tym również w Niemczech. Tam ceny nawozów azotowych, w tym głównie mocznika, ostatnio mocno spadały, co jednak jak na razie nie zachęciło rolników do wzmożonych zakupów. Ponadto nie wszyscy producenci nawozów w UE wrócili do pełnych mocy produkcyjnych.

Z rynku globalnego dochodzą głosy, że na rynek wracają eksporterzy mocznika z Indonezji, ponadto sporo do sprzedania tego nawozu mają też Chiny. Tymczasem podobnie jak w Europie, większego popytu na nawozy azotowe nie ma też ze strony Brazylii, USA oraz Indii. W Indiach jest tam spowodowane głównie obniżeniem dotacji do zakupu nawozów.

Analityk z amerykańskiego banku twierdzi jednak, że jeśli chińska gospodarka ponownie się otworzy, a gospodarka europejska ożyje, może to doprowadzić do wyższych cen energii na świecie. A w przypadku eskalacji konfliktu w Morzu Czarnym dobrowolne lub przymusowe ograniczenie rosyjskiego eksportu nawozów mogłoby spowodować wzrost cen nawozów.

Jak zmieniały się ceny nawozów w ostatnim roku?

Poniżej przedstawiamy tabelę, w której można zobaczyć jak zmieniały się ceny nawozów azotowych od marca 2022 roku do końca lutego 2023 roku.

Jak zmieniały się ceny nawozów azotowych w Polsce

Magdalena Szymańska
​fot. M. Szymańska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 01:31