StoryEditorInnowacje

Rolnicza biogazownia jakich mało

29.12.2018., 14:12h
Remigiusz Darmach wraz z synem Pawłem prowadzą gospodarstwo rolne nastawione na produkcję mleka w miejscowości Sieńsk, w gminie Gubin. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że wykorzystują wytworzony przez zwierzęta obornik do produkcji ciepła i energii elektrycznej. Ciepłem dzielą się z innymi mieszkańcami wioski. Tym samym z kominów się nie dymi, a w rurach i w grzejnikach płynie ciepła woda.
Od dwóch lat w Sieńsku działa biogazownia rolnicza, jest ona spełnieniem marzeń pana Remigiusza. Gospodarza zawsze interesowały innowacyjne i praktyczne rozwiązania.

Przez lata wykorzystywaliśmy obornik jako nawóz organiczny, to się sprawdzało. Natchniony jednak tym, co podejrzałem u naszych zachodnich sąsiadów, wpadłem na pomysł, aby go wykorzystać jeszcze lepiej i jednocześnie poprawić jego wartość nawozową. I tak bodajże już ponad 15 lat temu narodził się pomysł budowy biogazowni – wspomina pan Remigiusz.

Do trzech razy sztuka

Gospodarz z rolnictwem ma do czynienia od dziecka, pochodzi z Mazowsza, gdzie rodzice prowadzili gospodarstwo. Po ukończeniu szkoły średniej poszedł na studia rolnicze, a następnie osiadł pod Gubinem.

Było tam państwowe gospodarstwo rolne, potrzebowali wykwalifikowanej kadry, więc się zgłosiłem. Gdy przyszedł okres transformacji i prywatyzowano państwowe gospodarstwa, zdecydowałem się na dzierżawę państwowej ziemi i wykup majątku okołodzierżawnego. Z czasem wykupiłem też ziemię – relacjonuje gospodarz.

Paweł i Remigiusz Darmach posiadają stado 120 krów mlecznych, produkują ok. 1 mln l mleka rocznie, gospodarują łącznie na 800 ha. Nie mają więc problemu z zapewnieniem substratu do biogazowni. Dodatkowo poferment z biogazowni rolniczej spełnia funkcje nawozu organicznego w zastępstwie obornika, który wraz z kiszonką z kukurydzy stanowi wkład do produkcji biogazu.



  • Biogazownię zasila m.in. obornik bydlęcy, pozyskiwany z obór znajdujących się w pobliżu instalacji. Aby nie trzeba go było rozdrabniać, temu procesowi poddawana jest słoma

Pierwszy plan był taki, aby wybudować biogazownię o mocy 1MW, posiłkując się wsparciem z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Zleciliśmy firmie zewnętrznej przygotowanie wniosku. Można było dostać 30–40% zwrotu kosztów kwalifikowanych, ale bank, który obsługiwał z innymi instytucjami tę pomoc, postawił warunki nie do przyjęcia. Musiałbym dopiąć inwestycje w sześć miesięcy, maksymalnie w ciągu roku, a poza tym tak duża inwestycja wymagałaby kredytowania. Według wymogów koszt ogólny inwestycji o mocy 1 MW powinien przekroczyć 14 mln zł. Mniejszych nie chciano dofinansować. Nam jednak nie o to chodziło – opowiada gospodarz.

Inwestorom zależało, aby biogazownia służyła gospodarstwu, a nie odwrotnie. Nie chcieli podporządkowywać całej produkcji pod jej funkcjonowanie ani ponosić kosztów zakupu substratów. Gdyby się na czas nie ocknęli i wybudowali biogazownię z tego programu, mieliby kłopoty finansowe. Wyliczyli, że inwestycja zrealizowana z dofinansowaniem przynosiłaby w rezultacie straty.

To się mijało z celem. W międzyczasie na rynku zielonych certyfikatów nastąpił krach. Ceny tak spadły, że tym bardziej nie opłacało się inwestować w tak duże przedsięwzięcie. Postanowiłem więc, że zrealizuję mniejszą biogazownię, tzn. o mocy 250 kW, powoli z własnych środków – mówi gospodarz.

Inwestorom nadarzyła się jednak dobra okazja kupienia trochę większego kogeneratora, tzn. o mocy 400 kW. Trzeci raz zmienili więc plan przedsięwzięcia. Budowa rozpoczęła się w 2012 r.

Trochę mieliśmy zgromadzonych środków, resztę finansowaliśmy na bieżąco, stąd budowa trwała cztery lata. Wiele prac, takich jak np. wykopy, drogi dojazdowe, wykonaliśmy sami. Inwestycja pochłonęła w sumie ok. 5 mln zł – wylicza pan Remigiusz.



  • Na jednym z budynków inwentarskich gospodarze zamontowali instalację fotowoltaiczną, która zasila w prąd m.in. chłodnie, dojarnię, itp.

Jak to działa?

Panowie zawarli umowę z firmą, która zadeklarowała, że odda biogazownię pod klucz. To ona postarała się o wszystkie pozwolenia na budowę oraz o warunki przyłącza do sieci, co było kluczowe. W rezultacie jednak inwestycję dokończyła inna firma.

Energetyka ma obowiązek odebrać wytworzoną energię z odnawialnych źródeł. Nie mieliśmy za dużego pola manewru, by negocjować za ile, ponieważ inwestycja była bardzo mała. Warunki, jakie mi postawiono nie były korzystne, ale nie mieliśmy innego wyboru. Podpisaliśmy trzy umowy: z producentem prądu, który mi go sprzedawał, w momentach przestoju biogazowni, kupcem prądu oraz dystrybutorem prądu. Z kupcem prądu określiliśmy płynną cenę prądu, która jest równa średniej cenie funkcjonującej pomiędzy uczestnikami rynku energii elektrycznej. Wtedy było to 16 gr/kWh, teraz jest prawie 19 gr/kWh – wylicza właściciel instalacji.

W sytuacji, gdy biogazownia działa na 100%, na funkcjonowanie zużywa nie więcej niż 10–12% wytworzonej energii, reszta jest wprowadzana do sieci. Gospodarz musiał na swój koszt podłączyć się do sieci oraz wybudować transformator. W momencie, kiedy kogenerator stoi, jest zmuszony kupować energię, wtedy za 1 kWh płaci dużo wiecej, dlatego stara się ograniczać taki czas do minimum. Wtedy, tak jak pozostali konsumenci, wnosi opłatę na OZE, pomimo tego, że sam ją produkuje.



  • Remigiusz Darmach na tle instalacji biogazowej. Od lewej zbiornik na poferment, macerator, zbiornik zasypowy oraz zbiorniki fermentacyjne

Sprzedaż energii do sieci wymaga rejestracji firmy. Nie można tego robić z pozycji rolnika. Ponadto konieczna jest koncesja na sprzedaż energii z odnawialnych źródeł. Prąd wytworzony w biogazowni w Sieńsku nie jest wykorzystywany w gospodarstwie. Potrzeby gospodarstwa są mniejsze, niż wydajność instalacji, stąd wymagałoby to uruchomienia skomplikowanych procedur, co się nie opłaca.

Oprócz biogazowni w gospodarstwie od tego lata działa instalacja fotowoltaiczna o mocy 40 kW. To ona zasila w prąd budynki gospodarcze i inwentarskie. Funkcjonuje w oparciu o roczne rozliczenie energii, co jest dość korzystne. W okresach, kiedy są dłuższe dni, instalacja jest bardziej wydajna i produkuje więcej energii, jej nadmiar trafia wtedy do sieci. W miesiącach jesienno-zimowych natomiast, gdy instalacja fotowoltaiczna produkuje niewiele prądu, trzeba go pobierać z sieci. Roczne rozliczenie sprawia, że energia elektryczna się lepiej bilansuje. Gospodarze szacują, iż dzięki fotowoltaice rachunki za prąd zmniejszą się o połowę.



To ma się uzupełniać

Biogazownia pracuje wyłącznie w oparciu o własne substraty, tzn. obornik bydlęcy oraz kiszonkę z kukurydzy w proporcjach ok. 1:1. Na dobę zużywa 12 t kukurydzy i 11 t obornika. Budynki inwentarskie są tak usytuowane względem niej, iż obornik praktycznie jest pod ręką. Na bieżąco trafia do przerobu. Nieopodal znajdują się też silosy na kiszonkę.

Moim motto przy podejmowaniu decyzji o budowie biogazowni było, aby stała się ona wraz ze zwierzętami i polem, jednym z elementów funkcjonowania gospodarstwa. Kukurydza i tak jest uprawiana ze względu na bydło. Mamy sprzęt do jej uprawy i zbioru. W moim odczuciu taki model powinien być dzisiaj stosowany przy każdej nowobudowanej dużej chlewni czy oborze. Nie dość, że korzystnie wpłynęłoby to na środowisko, utylizując odpady, to jeszcze dawałoby energię, ciepło i lepszy nawóz organiczny. Nie jest prawdą, że biogazownia śmierdzi. Tak dzieje się tylko w przypadku zastosowania złych technologii i błędnych rozwiązań – komentuje pan Remigiusz.



  • Na panelu sterowania biogazownią widać wszystko jak na dłoni. Jest on skonfigurowany z telefonami ojca i syna. Gdy dzieje się coś niepokojącego, uruchamia się alarm
To nie są słowa rzucane na wiatr, można się o tym przekonać odwiedzając Sieńsk. Biogazownia wygląda bardzo schludnie. Wszędzie wokół panuje porządek. Przy mieszalniku, do którego trafiają obornik i kiszonka, dominuje zapach kiszonki, aczkolwiek nie narzuca się on otoczeniu. Co więcej, obojętny zapachowo jest poferment, który trafia na pola jako nawóz zamiast obornika. Z tego na pewno zadowoleni są okoliczni mieszkańcy.

Staramy się stosować poferment chociażby w małej dawce co roku na wszystkie pola. Nie chodzi o to, by w 100% zastąpić w ten sposób nawożenie podstawowe, ale by poprawić jakość gleb, stosując nawet niepełną dawkę. W mojej ocenie takie dawkowanie jest bardziej racjonalne i daje lepszy efekt – tłumaczy gospodarz.


Ciepło dla wsi

Już na etapie projektu budowy biogazowni pan Remigiusz planował wybudowanie ciepłociągu, którym rozprowadzi ciepło nie tylko po gospodarstwie, ale i na wieś.

To ciepło i tak zwróciłoby mi się przy sprzedaży żółtych certyfikatów. Tak też zrobiłem, po kolei do ciepłociągu przyłączali się kojeni mieszkańcy, w sumie z naszego ciepła korzysta 25 domostw. Urząd skarbowy zmusił mnie jednak do tego, aby pobierać za to od mieszkańców opłatę. Chcieli mnie bowiem obciążyć podatkiem. Zawarłem więc z mieszkańcami roczne umowy na dostarczanie ciepła. Płacą za to ok. 250–300 zł na rok.

Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. To się sprawdza. Nie trzeba palić w piecu, a grzejniki i woda są ciepłe. Każdy z nas ma przed domem w studzience lub w piwnicy zamontowany wymiennik ciepła o odpowiedniej do powierzchni mieszkania mocy. Jest on podłączony do domowej instalacji – mówi Anna Siatecka, mieszkanka Sieńska.



  • Bezzapachowy poferment jest wywożony w dozwolonych terminach na pola
Cały system działa bardzo prosto. Mieszkańcy nie musieli przerabiać swojej instalacji, a jedynie włączyć się w tą idącą z biogazowni. Wszystko odbywa się pod nadzorem, tak, aby było bezpiecznie dla mieszkańców oraz instalacji. W sytuacji, gdyby zabraknie ciepła z biogazowni, każdy może przełączyć się na dotychczasowe ogrzewanie. 

Obok biogazowni stoi suszarnia. Wykorzystuje ona ciepło z instalacji do suszenia ziarna, głównie kukurydzy. W momencie, gdy pracuje pełną parą, mieszkańcy mogą korzystać z ciepła tylko w godzinach wieczornych i w nocy.

Biogazownia, suszarnia i ciepło dla wsi, to wszystko moje pomysły. Sama technologia jest znana, ale diabeł tkwi w szczegółach. Starałem się, aby działało to sprawnie i jak najprościej. Przyjeżdża do nas wiele zainteresowanych osób, które chciałyby także zainwestować w taką instalację. Oglądają, pytają. Zawsze im mówię, że najprostsze rozwiązania są najlepsze, ale trzeba je dostosować do indywidualnych warunków i potrzeb – komentuje gospodarz.



  • Ta futurystyczna instalacja to serce biogazowni
Obecnie biogazownia zwraca powoli właścicielom zainwestowane pieniądze. Wszystko funkcjonuje dobrze, ale to dzięki temu, że wspólnie sprawują stały nadzór techniczny nad instalacją.

Magdalena Szymańska
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 01:25