Maszyny Rolnicze
Wały uprawowe
Data publikacji 28.05.2019r.
Zarejestruj się, i zaloguj aby przeczytać kolejne 3 artykuły.
Wszystkie przeczytasz dzięki prenumeracie lub kupując dostęp.
Dla optymalnej struktury łoża siewnego
Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna „Świt” z miejscowości Róża Wielka, w powiecie pilskim, od ponad dwudziestu lat w swoim gospodarstwie uprawę gleby prowadzi w oparciu o technologię uproszczoną. Wykorzystuje nowoczesne maszyny czołowych europejskich producentów, dzięki którym został opracowany system gwarantujący stabilny a do tego, oszczędny wysiew nasion zbóż i rzepaku w wymagających warunkach glebowych.
– Słomę zbieramy, ale tylko z około połowy naszych gruntów. To, co zostaje na polu jest cięte przez rozdrabniacz kombajnu. Po żniwach na ściernisko wprowadzana jest sześciometrowa talerzówka Pöttinger Terradisc 6001 T. Pierwszą uprawę wykonujemy płytko. Po skiełkowaniu i wyrośnięciu chwastów oraz samosiewów wykonywany jest oprysk glifosatem. Przed siewem przeprowadzana jest uprawa głęboka na 15–20 cm agregatem Horsch Tiger 6 LT. To wystarcza, aby przeprowadzić zabieg wysiewu pszenicy agregatem Köckerling Ultima CS 400 – opowiada Sławomir Szysz, prezes spółdzielni „Świt”.
Taka technologia przez lata sprawdzała się w gospodarstwie. Niestety, na gruntach należących do spółdzielni, po przeprowadzeniu zabiegów uprawowych, mimo że pług nie jest wykorzystywany, na powierzchni co roku pojawiało się wiele kamieni różnej wielkości. Dodatkowo gwałtowne zjawiska pogodowe, jak intensywne opady po zasiewach i wysokie temperatury występujące zaraz po nich powodowały, że struktura łoża siewnego nie była optymalna a wschody nie przebiegały prawidłowo. W spółdzielni postanowiono uzupełnić park maszyn uprawowych. Nowe urządzenie miało wpłynąć na jeszcze bardziej dokładną uprawę gleby i zagwarantować wykonanie optymalnej struktury łoża siewnego.

– Kupiliśmy ją dwa lata temu. W tym roku pracuje u nas trzeci sezon. Jestem bardzo zadowolony, bo to jest jeden z najlepszych, jeśli nawet nie najlepszy wał doprawiający ziemię znajdujący się w tej chwili na rynku. Może są jakieś inne maszyny gwarantujące porównywalną jakość, jednak wał, który zakupiliśmy, po okresie użytkowania, mogę ocenić, jako narzędzie zbudowane specjalnie pod warunki glebowe naszego gospodarstwa – twierdzi prezes Szysz.
Owczy efekt
Wybór padł na wielkoprofilowy wał do wielostronnego zastosowania Güttler Master 640. Maszyna jest szeroka i po rozłożeniu do pozycji roboczej pracuje na 6,3 m. Jej składanie odbywa się hydraulicznie. Waga to niewiele ponad 3,3 t. Producent oferuje wersje także dla gospodarstw, którym zależy na szybkiej i wydajnej pracy. Model pracujący w spółdzielni jest najmniejszy w ofercie. Güttler proponuje aż sześć odmian wału Master, gdzie największy liczy aż 12,3 m szerokości roboczej.
– Maszynę można stosować zarówno przed siewem, jak i po siewie. My korzystamy z tego drugiego wariantu. Po przeprowadzeniu wszystkich zabiegów, wjeżdża wał. Jest on tak zbudowany, że tworzy się wyrównana powierzchnia. Nasiona mają bardzo dobre warunki do kiełkowania. Struktura gleby zostaje wyrównana. Zostają do niej wtłoczone zalegające resztki pożniwne oraz kamienie. Dodatkowo wał nie zasklepia ziemi, lecz tworzy strukturę absorbującą wodę deszczową. Nie zalega ona w jej górnej warstwie i nie spływa. Jest sprawnie wchłaniana. Nie ma wymoklisk i zastoisk nawet podczas intensywnych opadów. Wschody są równomierne na całym polu – twierdzi Sławomir Szysz.
Ta struktura gleby tworzona jest dzięki efektowi owczej racicy, z której słynie Güttler. Jest on możliwy dzięki specjalnej konstrukcji produkowanych wałów. Są budowane ze specjalnie opracowanych gwiazd pryzmatycznych, które stanowią zębate obręcze kół, tworzące maszynę.
Producent uważa, że do rozwoju i kiełkowania każdego nasiona niezbędne jest w zrównoważonym stosunku ciepło, powietrze oraz woda. Praca wału powoduje, że w ziemi, w strefie gdzie są umieszczane nasiona, powstaje drobnoziarnisty grunt, który jest spoisty, dzięki czemu dobrze transportuje i przepuszcza wodę. Warstwa wierzchnia jest zaś spulchniona i gruzełkowata, co gwarantuje ochronę przed zamuleniem i zbiciem całej struktury, co mogłoby uniemożliwić skiełkowanie nasion.
Pomysł wału pryzmatycznego zrodził się pod koniec lat 70. XX w. Niemiecki inżynier Fritz Güttler opatentował samoczyszczący się wał „ze złotym odciskiem racicy”. Określenie to wzięło się z działania 305 wierzchołków pryzmatycznych na metr kwadratowy, które są umieszczone na pierścieniach wału. Dają one efekt przypominający przejście stada owiec. To dzięki tym zwierzętom rozwiązanie zostało stworzone. Fritz Güttler przypadkiem zaobserwował efekt wywołany przejściem licznego stada po gruncie, na którym zostały wysypane nasiona trawy łąkowej. Powierzchnia była spulchniona i napowietrzona, a siewki dociśnięte. Bardzo szybko zaczęły kiełkować. Początkowo wały były produkowane z myślą o trwałych użytkach zielonych. Z czasem okazało się, że świetnie nadają się także do różnych wariantów uprawy gleby.