Andrzej Kiryczuk z miejscowości Zaliszcze (pow. parczewski) prowadzi wspólnie z żoną Małgorzatą gospodarstwo specjalizujące się w produkcji roślinnej od 1985 r. Obecnie wspólnie z synami Pawłem i Rafałem. Choć formalnie są to odrębne gospodarstwa, to w praktyce tworzą jeden organizm. W 1994 r. rolnik zdecydował o postawieniu na produkcję nasienną. Dziś większość upraw tego rodzinnego gospodarstwa (120 ha, przeważają grunty własne) jest prowadzona z przeznaczeniem na kwalifikowany materiał siewny.
r e k l a m a
Gospodarze współpracują z wieloma hodowlami roślin
Produkcja jest prowadzona na ziemiach klasy IV i IVb, a także V.
– Gleby nie są ciężkie w uprawie, ale zdarzają się mozaiki piasku i gliny – mówi rolnik. – Ok. 60% areału gospodarstwa jest przeznaczone pod produkcję materiału siewnego, którego rocznie wytwarzamy ok. 400 t. Wprowadzamy do obrotu wyłącznie to, co sami wyprodukujemy. Naszymi klientami są rolnicy głównie z woj. lubelskiego, choć nie tylko, a także firmy nasienne.
Gospodarstwo ma podpisane umowy licencyjne z hodowlami roślin takimi jak HR Danko, HR Strzelce, Smolice, Saaten-Union i KWS. Produkuje nasiona zbóż ozimych (pszenica, pszenżyto i jęczmień) oraz roślin jarych (owies, pszenica, jęczmień i groch). Oprócz wymienionych roślin przeznaczonych na kwalifikat, w uprawie są także rzepak a od ubiegłego sezonu również soja. Są to rośliny przedplonowe dla zbóż wysiewanych na kwalifikat.
Jesienią ub. roku zostały na ok. 25 ha wysiane a jesienią br. znajdą się w sprzedaży pszenice ozime następujących odmian: Pallas (nowa odmiana z Saaten-Union), Euforia (HR Strzelce) i Artist (Saaten-Union).
Gdy rozmawialiśmy (20 lutego) część pszenic została już dokarmiona solą potasową.
– Na tych stanowiskach, gdzie z badań zasobności gleby wynikało, że występują niedobory potasu i magnezu – wyjaśnia Andrzej Kiryczuk. Następny będzie azot. Zdecydowana większość azotu jest w wiosennym nawożeniu aplikowana w gospodarstwie w postaci roztworu saletrzano-mocznikowego (RSM). A w przypadku pszenic ozimych jest to całość tego nawożenia.
- Tegoroczna nowość od Saaten-Union, jakościowa pszenica chlebowa odmiany Pallas
Nawożenie RSM to azot dostępny od razu. Kiedy jest aplikowany na polach w gospodarstwie?
RSM jest stosowany w gospodarstwie z powodzeniem już od ok. dwudziestu lat.
– Dlaczego RSM? Cena jest ważna, ale nie decydująca – stwierdza rolnik. – Istotniejsze jest, że nawóz ten zawiera wszystkie trzy formy azotu w odpowiednich proporcjach. Mamy szybko działającą formę saletrzaną, wolniej działającą amonową oraz amidową, dostępną dla roślin później, w odpowiedniej temperaturze. Nawóz jest dostarczany w formie płynnej, czyli jest dostępny dla roślin od razu, nie trzeba czekać, aż rozpuści się w wodzie.
Kolejny argument przemawiający za tym nawozem a przytaczanym przez pana Andrzeja, to możliwość równomiernego rozprowadzenia na plantacji. – Najlepszy rozsiewacz posypowego nawozu granulowanego nie zapewni tak równomiernej aplikacji nawozu, jak to się dzieje w przypadku zastosowania opryskiwacza – podkreśla pan Andrzej.
RSM jest aplikowany przy wykorzystaniu najważniejszej, jak podkreśla rolnik, maszyny w gospodarstwie, czyli opryskiwacza Amazone o rozpiętości belek roboczych wynoszącej 21 m.
– Używaliśmy węży rozlewowych, ale zrezygnowaliśmy z nich, ponieważ montaż i przekładanie zabierało zbyt wiele czasu – wyjaśnia plantator. – Obecnie z powodzeniem używamy wachlarzowych końcówek rozlewowych.
W przypadku pszenic ozimych uprawianych w gospodarstwie z przeznaczeniem na kwalifikowany materiał siewny azot jest zazwyczaj dostarczany wiosną w dwóch terminach. Pierwsza dawka (ok. 150–170 l/ha) przypada zwykle w okolicach 20 marca. Druga w początku fazy strzelania w źdźbło (150–200 l/ha). – Trzecia dawka w naszym przypadku, czyli w uprawie pszenicy na kwalifikat, nie jest tak istotna. Odpowiada za białko i gluten a nam zależy na innych parametrach, czyli na tym, żeby materiał siewny był wyrównany i miał odpowiednią siłę kiełkowania. W pszenicach to co najmniej 85%.
r e k l a m a
Kiedy nawożenie roztworem saletrzanowo-mocznikowym nie jest wskazane?
Oczywiście bywają takie sytuacje, gdy przebieg pogody, np. dobre uwilgotnienie gleby, w połączeniu z wysokim potencjałem plantacji, sprzyjają zastosowaniu trzeciej dawki azotu w pszenicach, w fazie liścia flagowego.
– W takim przypadku odstępujemy od RSM, z uwagi na możliwość poparzenia roślin. Wówczas w niewielkiej dawce jest stosowana saletra amonowa bądź saletrzak.
Natomiast RSM (w odpowiednim stężeniu) bywa też stosowany w gospodarstwie w dolistnym dokarmianiu łącznie z mikroelementami i siarczanem magnezu. Dolistnie wiosną aplikowane są też aminokwasy. Co do siarki, to jej właściwy poziom wiosną bywa też zabezpieczany poprzez zastosowanie po żniwach, na słomę, nawozu siarkowo-wapniowego AgroSulCa.
Ochrona fungicudowa pszenicy najlepiej z górnej półki
– W przypadku ochrony fungicydowej nie można sobie pozwolić na oszczędności – mówi rolnik. – Produkujemy materiał siewny, ochrona musi być więc z górnej półki i w trzech zabiegach. Ale ostatecznie o wszystkim decyduje pogoda. Jeśli jest susza i nie ma presji chorób grzybowych, trzeci zabieg nie jest wskazany – wyjaśnia rolnik.
Pierwszy zabieg ma na celu zabezpieczyć zboża m.in. przed mączniakiem właściwym.
– Zabiegowi T1 towarzyszy regulacja. Gleby, na których prowadzimy uprawy nie są specjalnie żyzne, więc jest ona delikatna. Nie więcej niż 50% zalecanej dawki – tłumaczy rolnik. – Regulacja nie zawsze i nie na każdym stanowisku jest stosowana w przypadku T2. Decyzja zależy od stanu plantacji i przebiegu pogody.
Zabieg T2 powinien być wykonywany w fazie BBCH 37–39, choć należy pamiętać, że ten termin jest znacząco uzależniony od przebiegu pogody i stanu plantacji. Ma on na celu ochronę liścia flagowego i podflagowego.
Zobacz także
- W magazynie jest już niewiele materiału siewnego na sprzedaż pochodzącego z ubiegłego sezonu
Kryzys w rolnictwie pogłębia się przez import z Ukrainy
W magazynie, gdzie przechowywany jest materiał siewny produkowany w gospodarstwie znajduje się już niewiele ziarna.
– I bardzo dobrze, bo sezon jest ciężki – mówi Andrzej Kiryczuk. – Dobrze sprzedaje się właściwie tylko owies, zapewne z uwagi na dobrą cenę w skupie i wykorzystywanie go na opał. Na pewno znaczenie ma i to, że owies nie przyjeżdża z Ukrainy.
Rolnik wspomina, że gdy w 1994 r. zapadała decyzja o wyspecjalizowaniu się gospodarstwa w produkcji nasiennej argumentami przemawiającymi za tą decyzją były możliwości zwiększenia dochodu oraz to, że dochód ten będzie bardziej stabilny, mniej uzależniony od wahań na rynku.
– To była dobra decyzja, pozwoliła nam z czasem przeprowadzić wiele inwestycji w gospodarstwo – ocenia mój rozmówca. A jak sytuacja wygląda obecnie? Zaliszcze znajduje się w woj. lubelskim, czyli graniczącym z Ukrainą. W tym rejonie mieszka też większość klientów. A wiadomo, co dzieje się w związku z napływem ziarna z Ukrainy.

Ten produkt może Ciebie zainteresować
Uprawa czosnku

Przywrócenie kontroli celnej na granicy z Ukrainą są szansą na poprawę sytuacji w rolnictwie
– Mimo to staramy się być tańsi od firm nasiennych, choć koszty mamy niemałe – mówi pan Andrzej. – To m.in. opłata licencyjna dla firm nasiennych, koszty czyszczenia, zaprawienia, próbobrania, analizy nasion, kwalifikacji polowej, etykiet, worków. Ale mimo wszystko uzyskujemy lepszą ceną niż w przypadku pszenicy konsumpcyjnej i mamy wpływ na wysokość tej ceny, co jest bardzo ważne.
A wracając do napływu ziarna z Ukrainy.
– Dziś rynek jest kompletnie nieprzewidywalny. Powodzenie w dużej części nie zależy od wiedzy rolnika, umiejętności, kreatywności, zaangażowania, lecz od szczęścia. Przykład pierwszy z brzegu: albo się kupi nawozy w dobrej cenie, albo nie. A sytuacja wywołana przez niekontrolowany napływ zbóż i rzepaku z Ukrainy odbija się na możliwościach rolników w kwestii zakupu przez nich materiału siewnego – komentuje plantator. – Nasz minister rolnictwa zachowuje się w tej całej sytuacji jakby był ministrem rolnictwa Ukrainy a nie Polski. Milcząca zgoda na napływ żywności ma destrukcyjny wpływ na nasze rolnictwo. Niezbędne jest przywrócenie ceł i ścisła kontrola fitosanitarna na granicy przez powołane do tego służby.
- Rodzinne gospodarstwo Małgorzaty i Andrzeja Kiryczuków ma główną siedzibę we wsi Zaliszcze (pow. parczewski). Na 115 ha jest produkowany kwalifikowany materiał siewny pszenicy, pszenżyta, jęczmienia i grochu. Oprócz tego na ziemiach należących do gospodarstwa uprawiany jest rzepak oraz soja.
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 10/2023 na str. 26. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.