Zamiast kariery w Warszawie wolał przejąć 17-hektarowe gospodarstwo. Dziś zarządza 400 hektarami


Od prowadzenia firmy w Warszawie wolał przejęcie niewielkiego gospodarstwa rodziców na Roztoczu. Po bez mała 10 latach uczynił z niego świetnie prosperujące przedsiębiorstwo. Marcin Rudy zgodził się podzielić z Czytelnikami TPR swoimi doświadczeniami, m.in. dotyczącymi uprawy pszenicy ozimej.
Czytasz 1 z 3 darmowych artykułów
Wszystkie przeczytasz dzięki prenumeracie lub kupując dostęp.
Z artykułu dowiesz się:
- Dlaczego zabieg T0 jest koniecznością w uprawie pszenicy ozimej?
- Na jakie uprawy stawia pan Marcin Rudy w swoim gospodarstwie?
- Co z jesiennym odchwaszczaniem tak późno wschodzących pszenic?
r e k l a m a
W rolnictwie trzeba mieć alternatywę
Jego oczkiem w głowie są maszyny i sprzęt rolniczy. Wykorzystuje wszystkie możliwe kolejne programy pomocowe do inwestowania w nowe technologie. Nic więc dziwnego, że park maszynowy gospodarstwa prezentuje się imponująco. Największe chyba wrażenie robi opryskiwacz Horsh Leeb 8.300 PT. Potężna maszyna nie ma jeszcze roku, główny zbiornik mieści 8 tys. litrów. – Zakup pozwolił na wprowadzenie w gospodarstwie aplikowania azotu także w postaci RSM. Uczę się tej technologii, także na błędach. Poprzedniej wiosny poparzyłem rzepak. Z powodu koronowirusa opryskiwacz dotarł późno, praktycznie połączyłem dwie pierwsze dawki azotu. Na szczęście ucierpiały tyko liście, stożki wzrostu ocalały. No i rzepak plonował potem bardzo dobrze, w porównaniu do okolicznych plantacji sypał wyraźnie lepiej. Być może spalenie liści razem z patogenami, dało taki nieoczekiwany, dodatkowy efekt.

- – Niektórzy koledzy prowadzący duże gospodarstwa skupiają się na zarządzaniu. Ja siadam za kierownicą tego potwora i ruszam w pole – śmieje się pan Marcin

- Marcin Rudy przejął gospodarstwo po rodzicach, miało wtedy głównie profil mleczny. Obecnie na 400 ha dominują uprawy. Żona Małgorzata współprowadzi z mężem gospodarstwo, zajmuje się głównie księgowością oraz organizowaniem pracy ludzi zatrudnianych przy warzywach. Córeczka Małgorzaty i Marcina, Rozalia ma 2,5 roku.
Jesienne odchwaszczanie późno wschodzącej pszenicy ozimej
r e k l a m a
Pszenice ozime w tutejszym gospodarstwie zwykle są siane w późniejszych terminach.
– Mamy dużo upraw, których termin zejścia z pola sprawia, że na optymalne terminy siewu pszenicy mogę sobie pozwolić rzadko – mówi Marcin Rudy.
A w bieżącym sezonie złożyło się tak, że pszenice zostały zasiane wyjątkowo późno, czyli między 25 a 30 października (dla porównania, rok wcześniej między 5 a 10 października). To dwie odmiany pszenicy jakościowej: Formacja z Poznańskiej Hodowli Roślin i Ponticus z hodowli RAGT. Zajęły stanowiska po burakach cukrowych i pomidorach. W sumie 90 ha.
Gdy rozmawialiśmy w połowie listopada, pszenice właśnie kiełkowały. Co z jesiennym odchwaszczaniem tak późno wschodzących pszenic? Decydując się na taki zabieg trzeba rozwiązać problem z dobraniem substancji czynnych, które zadziałają w niskich temperaturach, podczas krótkiego dnia i nie okażą się przy tym fitotoksyczne dla roślin.
– Ja zwykle nie aplikuję herbicydów w pszenicy jesienią – mówi pan Marcin.
– I mam dobre doświadczenia z taką strategią, ponieważ nie mam większych problemów z presją chwastów na wiosnę.
Nasz rozmówca zaznacza, że czasem wyjątkiem potrafi stać się ostrożeń polny, wieloletnia roślina o mocno rozbudowanym systemie korzeniowym popularnie zwana ostem.
– Nie jest łatwo zwalczyć go do końca na plantacjach pomidorów i buraków. Bywa więc, że w kolejnym roku, gdy stanowisko po tych roślinach zajmują zboża, odrasta z niezniszczonych korzeni. A ponieważ dzieje się to stosunkowo późno, to ostrożeń „nie załapuje” się na wiosenny zabieg herbicydowy i w przypadku większego nasilenia występowania tego chwastu konieczna jest poprawka. Trzeba ją przeprowadzić przed kłoszeniem pszenicy, np. z użyciem graminicydów – mówi Marcin Rudy. I dodaje, że odkąd prowadzi gospodarstwo, tylko raz posiał pszenice na tyle wcześnie, żeby przeprowadzić jesienią zabieg herbicydowy.

- Pszenica została posiana płytko, w połowie listopada kiełkowała

- Marcin Rudy woli prowadzenie gospodarstwa od prowadzenia firmy w Warszawie
Rok temu za dużo deszczu i grzybów
– Niestety, rok temu nie udało się przeprowadzić zabiegu T0 w pszenicach, zabrakło czasu. Na wiosnę żałowałem, trzeba było ten czas znaleźć – mówi plantator.
– Wystąpiły bowiem bardzo duże problemy z chorobami grzybowymi w pszenicach. Szczególnie tych sianych w monokulturze. Trzeba było wiosną najszybciej jak to było możliwe wjeżdżać z grzybówką i stosować maksymalne zalecane dawki fungicydów.
Pan Marcin zastosował w zabiegu T1 nowy środek RevyFlex z BASF (zawiera mefentriflukonazol, piraklostrobinę i metrafenon).
– Zrobił bardzo dobrą robotę, wyczyścił uprawę z patogenów po długiej jesieni i lekkiej zimie. I do fazy kłoszenia pszenice wyglądały rewelacyjnie. Na kolejnych zabiegach też nie oszczędzałem, były przeprowadzane terminowo. Ale przyszły obfite deszcze. Zaatakowała fuzarioza kłosów – mówi Marcin Rudy.
Rozwojowi tej choroby sprzyjają m.in. łagodna jesień i zima oraz chłodna i mokra wiosna. Porażeniu sprzyja też utrzymująca się temperatura od 12 do 24°C w dzień i od 5 do 12°C w nocy oraz utrzymująca się wysoka wilgotność i częste opady deszczu. Kolejnym czynnikiem wpływającym na rozwój choroby może być monokultura zbożowa.
– W moim przypadku ponad jedna trzecia pszenic w ub. roku musiała zostać wysiana po pszenicach – mówi pan Marcin.
– A co do opadów, padało także w fazach kwitnienia i potem dojrzewania ziarniaków. Za dużo było tego deszczu.
Średnie plonowanie zbieranych podczas tegorocznych żniw pszenic wyniosło w gospodarstwie 6,1 t/ha.
– Pierwszy raz odkąd prowadzę gospodarstwo taki niezadowalający wynik. We wcześniejszych sezonach nigdy nie schodziliśmy poniżej średniej 7,5–8 t/ha – mówi pan Marcin.
– Ale ten problem nie dotknął tylko moich upraw. Znajomym, prowadzącym duże gospodarstwa w naszym regionie, pszenica sypała na podobnym, niewysokim poziomie.
Plantator ma nadzieję, że przyszły rok będzie dla pszenic korzystniejszy. Zamierza wiosną wprowadzić zmianę w technologii nawożenia azotem. Pierwsza, startowa dawka zostanie zaaplikowana z Horsha, w postaci RSM.

- W przyszłym roku w dołach pszenica bardzo mocno się rozkrzewi, mniej na wzniesieniach. Trzeba o tym pamiętać ustalając optymalną normę wysiewu
Krzysztof Janisławski
Zdjęcia:

Ten produkt może Ciebie zainteresować
Czapka z daszkiem – Tygodnik Poradnik Rolniczy
