StoryEditorżycie wsi

Jak dobrze mieć ludzi wokół i być częścią wspólnoty przekonała się rodzina spod Wągrowca

21.10.2022., 10:10h
Ile znaczy wspólnota, także ta, z której istnienia czasem nie zdajemy sobie na co dzień sprawy, przekonujemy się często w momentach granicznych. Dla Stanisława, Lidii i ich kilkunastoletniego syna Adama ze Starężyna w gminie Damasławek w powiecie wągrowieckim stało się to jasne w sierpniu tego roku. Dla nich wszystkich czas zatrzymał się na jakieś dwa tygodnie. Mówią, że bez Boga i ludzi nie przeżyliby ich.

Kiedy jechałam do Starężyna, sądziłam, że będzie to opowieść wyłącznie o tragedii, bólu, łzach, przerażeniu. Będzie i o tym. Ale to historia o czymś znacznie więcej. O tym, że nie jesteśmy samotnymi wyspami. O ludzkim współczuciu, które zaskakuje, o tym, że potrzebujemy drugiego człowieka, a on pojawia się z pomocą w najbardziej zaskakujących miejscach. O tym, że pomaganie to jeden z najbardziej ludzkich i jednocześnie radosnych odruchów.

Biegną by pomóc koledze

Zespół Szkół Powszechnych im. Pierwszych Piastów w Damasławku. Piątkowy wrześniowy ranek. Na boisku przed szkołą coraz więcej młodzieży. W szkole – gwar i piskliwe głosiki roześmianej dzieciarni. Właśnie zaczął się szczególny festyn. W szkole co roku odbywają się Dni Korbola (dyni) czy Dni Pyry. Ale ten festyn jest inny. Młodzież postanowiła, że zorganizuje go, żeby zebrać pieniądze na leczenie i rehabilitację kolegi.

Tu loteria fantowa, w której losy sprzedano tak szybko, że skończyła się w ciągu dosłownie kilku minut. Tam stoły z ciastami wszelakimi, które dzień wcześniej przygotowywali rodzice. Młodzież uwijała się przy drożdżówkach, ciastkach z kremem i rogalikach.

Wszystko po dwa złote! Sprzedajemy na rzecz kolegi, który miał wypadek. Dopiero się zaczęło, a już sprzedaliśmy sporo, już mamy jakieś kilkaset złotych. Co polecamy? Wszystko jest pyszne! A zaraz biegniemy – mówili 12-letni Kuba i 13-letni Julia i Eryk, sprawnie wydając pieniądze.

Po chwili liczna grupa młodzieży i dorosłych, głównie nauczycieli, udała się na start gdzieś między polami wokół Damasławka. Mieli przebiec dwa kilo­metry w biegu Krówki Biegówki. Tak go nazwano, bo jeden z lokalnych przedsiębiorców wsparł inicjatywę upominkami w postaci gustownych torebeczek z kruchymi krówkami.

Meta – w „parku księdza”, czyli gminno-parafialnym parku. Zdyszani, ale szczęśliwi uczestnicy zajadali krówki. A my złapaliśmy w locie dyrektora szkoły.

To była inicjatywa samych dzieci. Mamy już w szkole tradycję imprez pod koniec września, oficjalnie kończących lato. Łączymy to z Dniem Chłopaka. To nie pierwszy taki festyn z celem charytatywnym – zbieraliśmy już fundusze na bibliotekę, świetlicę, wyposażenie. W tym roku rada rodziców podczas jednej z imprez będzie zbierała pieniądze na wyposażenie gabinetu chemicznego – chwalił dziecięcą pomysłowość i wrażliwość oraz zaangażowanie rodziców Paweł Tończyk.

Lidia, Adam i Stanisław. Dziś oddychają spokojniej. Są wdzięczni za okazaną pomoc i mają nadzieję na powrót Adama do zdrowia

  • Lidia, Adam i Stanisław. Dziś oddychają spokojniej. Są wdzięczni za okazaną pomoc i mają nadzieję na powrót Adama do zdrowia

Młodzież z podstawówki w Damasławku w pół godziny zebrała kilkaset złotych 

Po skończonym biegu przed szkołą można było zjeść pieczoną pyrę z gzikiem, czyli ziemniaka z twarożkiem, ale nie o niego tu chodziło. Nie byłoby pewnie biegu ani fantów, gdyby nie dramatyczne sierpniowe popołudnie, które zmieniło Adama i rodzinę Kalków na zawsze.

Feralny 10 sierpnia przypadł w środę. Były wakacje. Poprzedniego dnia, we wtorek, Adam był jeszcze w Damasławku, żeby spotkać się ze znajomymi. Ze Starężyna jeździ tam zawsze rowerem. Cieszył się, że za chwilę dostanie stypendium. Ma świadectwa z biało-czerwonym paskiem.

Przyszła środa. Mamy pszczoły, wybierałem się właśnie do pasieki. Adam wsiadł na rower, żeby pojechać do Damasławka na trening piłki nożnej. Był radosny. Powiedziałem mu wtedy: „Tylko uważaj na siebie!”. Poczułem nagle taką potrzebę. Od kilku dni miałem dziwne przeczucie, chodziły za mną dziwne obrazy, widziałem w nich Adama na noszach. To nie był sen, te obrazy przychodziły na jawie – opowiada Stanisław Kalka, tata Adama.

Młodzież z podstawówki w Damasławku tak sprawnie sprzedawała ciasta i ciastka, że w pół godziny zebrała kilkaset złotych

  • Młodzież z podstawówki w Damasławku tak sprawnie sprzedawała ciasta i ciastka, że w pół godziny zebrała kilkaset złotych

Strach nie pozwalał zajrzeć do karetki

Było kilka minut po szesnastej. Lidka, mama, usłyszała karetkę na sygnale i napisała do męża SMS: „Nie wiem, o kogo bardziej się martwić – o ciebie czy o Adasia”. Tak ma, że często się martwi o bliskich. Stanisław, dokarmiając pszczoły, przez chwilę odprowadził nawet wzrokiem śmigłowiec. Leciał w przeciwnym do Damasławka kierunku, więc nie przejął się nim zbytnio. Ale do Lidki właśnie zapukał sołtys z naprzeciwka.

Zapytał tylko: „Gdzie masz Adasia?”. „Pojechał na trening” odpowiedziałam. A on na to, że chyba coś się stało. I wtedy dostałam od trenera wiadomość na grupie dla rodziców, że chodzi o Adasia. Po kilku minutach byłam na skrzyżowaniu. Nie pozwolono mi zajrzeć do karetki, powiedziano tylko, że syn jest nieprzytomny i intubowany i że zaraz zabiera go do Poznania śmigłowiec opowiada Lidka.

Znów poczuła, że zatrzymuje się jej serce. Straciła kiedyś w wypadku jedno ze swoich dzieci.

Dziś już wiedzą, co się wydarzyło. Jakub jechał drogą wojewódzką nr 251. Chciał skręcić w lewo na skrzyżowaniu, do gminnego kompleksu rekreacyjnego. Zasygnalizował to ręką. Za nim jechał samochód, ale widząc, że rowerzysta skręca, zwolnił. Za samochodem jednak znalazł się szybko następny. Być może wydarzyło się to, co często ma miejsce na drogach. Kiedy ktoś przed nami zwalnia, część z nas niecierpliwi się, sądzi, że to postój, który dłużej potrwa. Decydujemy się wtedy, czasem nie zwalniając, na wymijanie. Jedno wiadomo na pewno – ten wymijający samo­chód potrącił Adama.

"Baliśmy się, że będzie musiał się uczyć wszystkiego od początku"

Adam wylądował, dosłownie, na OIOM-ie w jednym z poznańskich szpitali. Tam stwierdzono pęknięcie czaszki w trzech miejscach, nawiercono ją, żeby uniknąć obrzęku mózgu, i wprowadzono chłopca w śpiączkę. Maszyna za niego oddychała, inna – dozowała różne preparaty. Miał ranę szarpaną pod kolanem, ale nie było urazów klatki piersiowej.

To wszystko trwało trzy tygodnie. Wiedzieliśmy, że kręgosłup jest cały, ale martwiliśmy się o głowę. Jeździliśmy do niego ze Starężyna codziennie. Lidka przez pierwszych parę dni spała na karimacie. Przeraziliśmy się, kiedy po wybudzeniu zaczął opowiadać historie o spadaniu sufitu. I kiedy mówił tylko szeptem. Nie było widocznych uszkodzeń, ale lekarze podskoczyli z radości, kiedy usłyszeli po kilku dniach, jak mówi półgłosem. Baliśmy się, że będzie musiał się uczyć wszystkiego od początku – opowiada Stanisław.

Bez modlitwy ani rusz

Mówią, że na trzy tygodnie świat im się zatrzymał. I przeżyli wtedy wieczność.

– Tego się nie da opisać. To wszystko, te obrazy do dziś do nas wracają. Żona mówiła, że jej dom był tam, w szpitalu, gdzie Adaś. Nie wiem, komu mam zacząć dziękować. Księża z trzech parafii – z Damasławka, z Kozielska, z Różannej – odprawiali za Adama msze. Żona jest świadkiem Jehowy. I nieważne, że czasem jesteśmy takim trochę podzielonym w dyskusjach domem. Cały zbór żony się za niego modlił! Sąsiadka miała wcześniej zamówioną mszę z okazji 40. urodzin. Zmieniła intencję. Kto mnie nie zatrzymał w Damasławku, w sklepie, mówił: „My się wszyscy za niego modlimy”. Czasem byłem zaskoczony tym ludzkim zainteresowaniem. Ktoś ofiarował bezpłatnie mieszkanie w Poznaniu, ktoś bezpłatną naukę angielskiego. Ktoś podarował nowy rower w miejsce zniszczonego w wypadku – mówi Stanisław, a głos mu się łamie.

Bieg rozpoczął się w polu. Na zdjęciu młodzież ze sztandarem klubu GLKS Sokół Damasławek

  • Bieg rozpoczął się w polu. Na zdjęciu młodzież ze sztandarem klubu GLKS Sokół Damasławek

Wszyscy mają nadzieje że rehabilitacja przywróci nodze sprawność

Adam właśnie kończy lekcję angielskiego i na chwilę dołącza do rozmowy. Wiem, że może mu być trudniej, bo na jedno ucho prawie nie słyszy. Ale nie daje po sobie poznać. Widać tylko, że ciągnie za sobą lekko bezwładną stopę. Wszyscy mają nadzieję, że rehabilitacja pozwoli nerwom na regenerację i przywrócenie nodze sprawności. Ale 80-procentowym ubytkiem słuchu w jednym uchu lekarze są wciąż zaskoczeni. Mówią, że uderzenie musiało być potężne. Nie wiedzą, czy uda się przywrócić słuchowi sprawność. Być może będzie to wymagało kosztownej rehabilitacji, może operacji.

Mamo, właśnie nauczyciel zaproponował mi udział w olimpiadzie z angielskiego. Z polskiego też mnie chcą wziąć, ale powiedziałem, że pomyślę. Jak było w szpitalu? 15 sierpnia to był pierwszy dzień, który pamiętam. Lekarza, z którym negocjowałem wypuszczenie. I kiepsko przyprawione posiłki – żartuje Adam i dodaje, że smartfona do ręki wziął czwartego dnia po wybudzeniu.

Wdzięczni do sześcianu

Schodzimy do salonu, żeby zrobić wspólne zdjęcie. Tam już chmara koleżanek i kolegów. Co chwilę ktoś wchodzi do domu. Mówią, że nie potrafią bez siebie żyć. To pokolenie żyje ze sobą rzeczywiście trochę jak rodzina. Krzątają się, robią sobie herbatę, ktoś gra w FIFA. A Stanisław prosi:

Proszę koniecznie napisać, że dziękujemy sąsiadom, wszystkim modlącym się, nauczycielom, dyrektorowi szkoły za festyn, ludziom, którzy przyszli z jednym dobrym słowem. Dzieciakom, kolegom, koleżankom z klasy, trenerowi. Wiem, że wszystkich nie zdołam wymienić, kilku stron by nie starczyło. Ale proszę napisać, że teraz żyjemy właściwie tylko wdzięcznością – prosi Stanisław.

Pomóż Adamowi odzyskać zdrowie!

Jeśli chcecie wesprzeć rehabilitację nogi i słuchu Adama, możecie wpłacić dowolną kwotę na konto stowarzyszenia.

Stowarzyszenie na rzecz Osób Niepełnosprawnych „Iskra nadziei”, ul. Piotrkowicka 1, 62-110 Damasławek.

KRS 0000052984

Pałucki Bank Spółdzielczy w Damasławku

95 8959 0001 4200 0143 2000 0020

z dopiskiem: dla Adama Kalki

 

fot. Karolina Kasperek

Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 42/2022 na str. 49. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
18. kwiecień 2024 19:18