StoryEditorHistoria

Na kujawskiej wsi mamy piramidy starsze niż te w Egipcie

07.06.2019., 18:06h
Chcesz poczuć moc piramid? Nie musisz wybierać się do Egiptu. Wystarczy, że pojedziesz do Wietrzychowic. Znajdziesz tam coś znacznie starszego od grobowców faraonów. I nie mniej tajemniczego.

Jesteśmy starsi od piramid

Ciągle ktoś te kopce odwiedza, ludzie kręcą filmiki, odwołują się do Lechitów, zjeżdżają się tu amatorzy pogaństwa. Kiedyś podjechałem do grobowców tuż po nocy świętojańskiej. Patrzę, a tam para, jak ich Bozia stworzyła. Obok stał rozbity namiot. Centralnie przed grobowcem. Zapytałem, co tu robią. „Panie, to pan nie wie, co tu jest?!”, zapytali. Krzyknąłem, że mają minutę na ubranie się, bo zaraz będą tu turyści – opowiada zabawną sytuację Adam Myrta, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Izbicy Kujawskiej.

Przed grobowcem? Przyzwyczailiśmy się, że w Polsce mamy raczej groby, a grobowce to raczej domena Egiptu. Zaskoczymy pewnie niektórych z was. Kiedy starożytni robotnicy stawiali za pomocą nieznanych dziś technologii egipskie piramidy, na terenie kujawskich Wietrzychowic już od tysiąca lat schronienie ciałom zmarłych dawały potężne kamienno-ziemne budowle. Nieco inne od grobowców faraonów. Ale na tyle niezwykłe, że nazwano je „polskimi piramidami”.

Fachowcy wietrzychowickie grobowce zaliczają do megalitów, to znaczy budowli wzniesionych z wielkich głazów. Najbardziej znaną taką budowlą jest angielskie Stonehenge (czyt. stołnhendż) – słynny kamienny krąg. Ale nasze polskie megality są starsze i od egipskich piramid, i nawet od liczącego około 5 tysięcy lat Stonehenge. Ludzie kamienia gładzonego mieszkający na Kujawach wznosili je trzy i pół tysiąca lat przed narodzeniem Chrystusa. Mało? To jeszcze coś. Podejrzewa się, że budowniczowie kujawskich grobowców używali wozów kołowych wcześniej niż mieszkańcy starożytnej Mezopotamii – krainy na terenie m.in. dzisiejszego Iraku, która uważana jest za kolebkę wszelkiej cywilizacji.

Lepsi od Sumerów

Kto pobudował te polskie piramidy i po co? Kim byli ludzie, którzy w Wietrzychowicach uprawiali pszenicę kilka tysięcy lat przed obecnymi rolnikami? Trudno powiedzieć. Naukowcy są zdania, że znikąd nie przyszli, że to ludy, które tam od dawna bytowały. Z pewnością jednak byli twórcami dość zaawansowanej kultury. Dziś archeolodzy mówią o niej „kultura pucharów lejkowatych”. Bo takie naczynia produkowali – dzbanki z szyjkami rozszerzającymi się ku górze.

Ludzie tej kultury na różnych obszarach Europy i Bliskiego Wschodu jako pierwsi w dziejach ludzkości udomowili zwierzęta, zaczęli uprawiać rolę z pomocą wołów, tworzyli specjalistyczne narzędzia z kamienia i tkali. Byli autorami pierwszej rewolucji technologicznej. A ci z Wietrzychowic z pewnością znali koło wcześniej niż Sumerowie. Wiemy to, bo w Polsce w miejscach, na których odkrywa się ślady kultury pucharów lejkowatych, znaleziono najstarszy dziś na świecie wizerunek wozu kołowego. Zdobi wazę znalezioną na terenie województwa świętokrzyskiego.


Grobowiec nr 1. Pośrodku czoła widać lukę między kamieniami – to miejsce to wejście do komory kultowej. W jednym z grobowców znaleziono pochówki dwóch mężczyzn, w tym czaszki ze śladami udanych trepanacji
  • Grobowiec nr 1. Pośrodku czoła widać lukę między kamieniami – to miejsce to wejście do komory kultowej. W jednym z grobowców znaleziono pochówki dwóch mężczyzn, w tym czaszki ze śladami udanych trepanacji
Wietrzychowiccy pradawni gospodarze budowali też grobowce dla znamienitych członków swoich społeczności.

Żeby zbudować taki grobowiec, trzeba było około 30 ludzi pracujących dzień w dzień przez 3 miesiące. I przetransportować potężne ilości ziemi.

Lisie ogony dla olbrzymów

Jedziemy z Adamem Myrtą do wioski, żeby zobaczyć i dotknąć tego, co zdążyli już zbadać najznamienitsi archeolodzy polscy i światowi. Już przed wojną polskie piramidy zaczął badać prof. Konrad Jażdżewski. Dziś prześwietla się wietrzychowickie grobowce z wykorzystaniem nowo­czesnych metod – geomagnetyki, dronów, skanerów laserowych.

Znajdują się w lesie na skraju wsi. By je zobaczyć, trzeba wejść głębiej w zagajnik. Krótki spacer ścieżką potęguje oczekiwanie, a potem wrażenie. Drzewa nagle rzedną, a ziemia między nimi dziwnie się wybrzusza. Oczom ukazuje się długi jak pociąg kopiec, a za nim kolejny i kolejny. Jest ich tam łącznie pięć.


Tak wygląda koniec ponadstumetrowego grobowca. Na całej jego długości znajdowano ślady rytualnych ognisk
  • Tak wygląda koniec ponadstumetrowego grobowca. Na całej jego długości znajdowano ślady rytualnych ognisk
Kiedy stanie się u szczytu kopca, ma się wrażenie, że jakiś mityczny monstrualnych rozmiarów stwór zgubił ogon. Coś w tym jest, bo w miejscowych legendach nazywano tajemnicze budowle lisimi ogonami, ale też grobowcami olbrzymów albo żalkami. Ich widok zniewoli nawet tych, do których historia nigdy nie przemawiała.

Stajemy u czoła grobowca. Ma jakieś 3 metry wysokości, podobnie jak w pozostałych kopcach. Czoło zasadza się na kamiennej obudowie, która ciągnie się aż do końca „lisiego ogona”. To tzw. kamienna obstawa. Głazy ułożone są gładką stroną na zewnątrz i dopasowane tak, by było pomiędzy nimi jak najmniej przestrzeni. A ta wypełniona jest mniejszymi kamieniami i ziemią. Większą lukę widać pośrodku czoła.

To musiało być wejście do grobowca. Zaczynano budowę od tzw. komory kultowej. Robiono ją z belek łączonych zaawansowaną metodą sumikowo-łątkową, jak górale. Za nią, idąc od czoła, chowano zmarłego. Leżał na ziemi albo na bruku z usypanych małych kamieni, nogami w kierunku wejścia. Pochówkom towarzyszyły rytuały i uczty. Po wielu latach od pochówku palono komorę kultową i wszystko zasypywano – opowiada Adam Myrta.

W większości grobowców w okolicy znajdowano szczątki mężczyzn. Tylko w jednym, w dobudowanej do czoła części, pochowano kobietę. Interesujące jest, że dzisiejsze metody naukowe pozwalają stwierdzić z jakiego powodu pochowani stracili życie. W ostatnim grobowcu znaleziono szczątki 30-letniego mężczyzny, który najprawdopodobniej zmarł w wyniku przewlekłego zapalenia ucha.

Kto i kiedy odkrył tajemnicze kopce?

Pierwsze wzmianki o nich znaleziono w zapiskach zakonników z Kolebacza na Pomorzu z 1234 roku. Dużo później, na początku XIX wieku, kiedy miał miejsce bum budowlany, pewien mierniczy zauważył pod Płowcami dziwne kopce. Sądził, że zostały usypane z wdzięczności królowi Władysławowi Łokietkowi za zwycięstwo w bitwie z Krzyżakami. W II połowie XIX wieku zaczęli się pojawiać w Wietrzychowicach pruscy naukowcy, a z nimi niejaki generał von Eckart. Poczynił więcej szkód niż pożytku. Nie prowadził regularnych badań, tylko wkopywał się od góry, niszcząc grobowiec. Powinno się zdejmować warstwę po warstwie i każdą dokumentować. Ale dzięki jego publikacjom kopce stały się znane – wyjaśnia Adam Myrta.

Z grobowcami, wiadomo, związana musi być jakaś mroczna legenda. W Wietrzychowicach ma ona nawet sporo wspólnego z prawdą. Na początku XX wieku we wsi mieszkał niemiecki baron Boeh­mer. Był właścicielem Wietrzychowic i kilku innych wiosek. Nie miał do grobowców szacunku, rozbierał niektóre, a z grobowych głazów zbudował sobie mur wokół dworu. Jak wspominał w pamiętnikach profesor Jażdżewski, baron przeprowadził w międzywojniu seans spirytystyczny dla ziemiaństwa. W jego trakcie miała się pojawić postać, jakaś księżniczka, która ponoć zakazała dalszego niszczenia grobowców. Nie wróżyło to nic dobrego. Mimo że baron zaprzestał niszczenia, jego syn popełnił samobójstwo, a niedługo potem zmarła jego żona.


Jedno ze stanowisk archeologii eksperymentalnej w ramach „Wehikułu czasu”. Uczestniczka wypróbowuje działanie repliki jednego z narzędzi, które wykorzystywali dawni mieszkańcy Wietrzychowic
  • Jedno ze stanowisk archeologii eksperymentalnej w ramach „Wehikułu czasu”. Uczestniczka wypróbowuje działanie repliki jednego z narzędzi, które wykorzystywali dawni mieszkańcy Wietrzychowic
Adam Myrta dodaje, że kilku amatorów historii zawiozło kiedyś parę kamyków z okolicy grobowców znanemu jasnowidzowi Krzysztofowi Jackowskiemu. Nagranie z wizji znaleźć można w Internecie. Jeśli rzeczywiście jasnowidz nic nie wiedział, zapis wizji przyprawia o ciarki.


Adam Myrta z jedną z dziesiątków publikacji o wietrzychowickich kopcach
  • Adam Myrta z jedną z dziesiątków publikacji o wietrzychowickich kopcach
Wraz z Barbarą, która też pracuje w MGOK w Izbicy, od dwunastu lat współorganizują w Wietrzychowicach „Wehikuł czasu” – wielki festyn archeologiczny, podczas którego odtwarza się sposób funkcjonowania ówczesnych mieszkańców. Przyjeżdżają członkowie stowarzyszeń historycznych, grupy rekonstrukcyjne, naukowcy i żądni wiedzy turyści. Można samemu utkać lnianą tkaninę, ulepić naczynie, upleść z witek ścianę chaty. I posłuchać opowieści o ludziach, którzy wiedzieli zaskakująco wiele o świecie, a być może także coś, co współczesny świat dopiero odkryje.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
19. kwiecień 2024 01:48