StoryEditorInterwencje

Czy rolnicy stracą ponad 100 ha ziemi przez plany wójta?

07.05.2019., 12:05h
Rolnicy z gminy Sieroszewice czują się oszukani. Radni przegłosowali uchwałę zmieniającą studium uwarunkowań i kierunku zagospodarowania przestrzennego. To dla ośmiu rolników może oznaczać, że KOWR wypowie im zawarte jesienią ubiegłego roku umowy dzierżawy. 

Utracą wtedy nie tylko możliwość prowadzenia na tych gruntach produkcji rolnej, ale także dotacje z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Grunty przejęte od KOWR były bardzo zaniedbane, rolnicy ponieśli ogromne koszty, aby doprowadzić je do dobrej kultury rolnej. 

Kwestia uchwalenia nowego studium dla tej gminy ciągnie się już od czerwca 2016 roku. Rolników interesują działki, które przed laty wyłączono z dzierżawy spółce Gruntpol. Jest to łącznie 107 ha zlokalizowanych na terenie wsi Sieroszewice i Rososzyca. Mówiło się, że rolnicy nie są zainteresowani ich dzierżawą.

Uchwały nie przyjęto

Gdy takie słuchy do nas doszły, w październiku 2017 roku przygotowaliśmy szybko pismo do KOWR, w którym wyraziliśmy wolę użytkowania, tj. wydzierżawienia lub zakupu tej ziemi. Grunty były bardzo zaniedbane, umowa dzierżawy wygasała pod koniec listopada 2017 roku – relacjonuje Mariusz Kowalski, rolnik z Sieroszewic, inicjator przedsięwzięcia.

W listopadzie 2017 roku zainteresowani rolnicy otrzymali odpowiedź z poznańskiego oddziału KOWR, z której wynikało, iż grunty po skończeniu umowy dzierżawy zostaną włączone do Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa i przygotowane do dalszej dzierżawy na zasadzie obowiązujących przepisów. Jeszcze w lutym 2018 roku ogłoszono przetarg ograniczony ofertowy na dzierżawę. Na jedną działkę, jak mówili uczestnicy przetargu, oferty dzierżawy złożyło 20–30 rolników. 

Jednocześnie na gminnym podwórku toczył się proceder uchwalania nowego studium. Zaproponowane uchwałą rady gminy z października 2017 roku zostało odrzucone przez sąd administracyjny. Projekt studium wrócił na sesję rady gminy we wrześniu ub.r. Wtedy też w projekcie grunty (107 ha), na które już wyłoniono kandydatów do dzierżawy, chciano przekształcić na grunty przemysłowe. Ówczesny wójt Sieroszewic tłumaczył to tym, iż przekształcenie gruntów należących do ZWRSP pozwoli na ich sprzedaż pomimo moratorium na zakaz sprzedaży państwowej ziemi. Dokument nie zyskał jednak akceptacji i nie został przyjęty przez radnych.

Nikt z radnych, w tym obecny pan wójt, który wówczas był radnym, nie głosował za przyjęciem projektu. Powodem, dla którego nie przyjęto wtedy studium, było m.in. to, że dokument był jednostronnie ukierunkowany. Uwzględniał tylko interesy przedsiębiorców, pomijał potrzeby rolników. Rada gminy nie przyjęła wtedy uchwały, ponieważ środowiska rolnicze nie akceptowały projektu w takim kształcie – wyjaśnia radna Krystyna Kois-Jaźwiec. Radna działa na rzecz mieszkańców wsi już od 2002 roku.

Wróciła jak bumerang

Dzięki temu, że nie przyjęto zmiany studium i sporne grunty pozostały nadal rolniczymi, KOWR mógł podpisać jesienią 2018 roku umowy dzierżawy tej ziemi. Warto jednak podkreślić, iż przetarg odbył się w lutym, rozstrzygnięto go w maju, ziemie oddano rolnikom pod koniec roku. Nie dość, że przez kilka miesięcy zablokowano im pieniądze, które wpłacili jako wadium, to jeszcze nie mogli obsiać gruntów na jesień. Jedyne co mogli zrobić, to zabrać się za porządkowanie przejętych nieruchomości.

W umowach dzierżawy, jakie rolnicy zawarli wtedy z KOWR, w art. 3 ppkt 4 napisano, że strony umowy ustalają, iż z przedmiotu dzierżawy mogą zostać wyłączone grunty, które w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego lub studium są przeznaczone na cele inne niż rolne. 

Gdy więc dzierżawcy dowiedzieli się, że na sesji w kwietniu br. pod głosowanie wraca odrzucony we wrześniu przez radę gminy projekt zmiany studium uwarunkowań i kierunku zagospodarowania przestrzennego w gminie Sieroszewice, ugięły się pod nimi kolana. Głosowanie odbyło się w Wielki Czwartek, tj. 25 kwietnia br. 

Obecna na sesji rady gminy Krystyna Kois-Jażwiec pytała wójta, dlaczego nie przystąpił do opracowania nowego studium, a przedstawia radzie dokument, który był już procedowany we wrześniu 2018 roku i nie zyskał akceptacji. Wnioskowała o nieprzyjęcie tego studium, które w opinii środowiska rolniczego jest wadliwe. 



  • Rolnicy uczestniczący w sesji rady gminy, która odbyła się 25 kwietnia br.
 

Przeciw uchwaleniu studium wypowiadał się także radny Szymon Lis, rolnik z Sieroszewic.

W mojej opinii zbyt duży teren przeznacza się na działalność inwestycyjną, za dużo, aby budować na nim hale magazynowe, produkcyjne czy też farmy fotowoltaiczne. Gdyby zmiany przekształcenia dotyczyły nie więcej niż 20 ha, wtedy można by było uznać, iż pod uwagę wzięto interesy obu stron, czyli przedsiębiorców i rolników – komentował Szymon Lis.

Po stronie rolników stanął też Zdzisław Jaźwiec, radny powiatu ostrowskiego. 

Ziemia to podstawowy środek produkcji rolników. Im posiadają jej więcej, tym lepiej. Z drugiej strony przedsiębiorczość na terenie gminy też jest bardzo ważna. Nikt nie zabrania jej rozwoju, ale nie może odbywać się to kosztem innych – zwracał uwagę Jaźwiec. 

Co na to wójt Anatol Piaskowski? 

Mówimy o 107 ha, które dzierżawi 8 rolników. Umowy dzierżawy są podpisane na 9 lat od końca listopada ubiegłego roku. Z moich informacji wynika, iż wbrew temu, co możecie państwo usłyszeć, w dostępnych wszem i wobec nośnikach informacji, uchwalenie studium nie powoduje zerwania umów dzierżawy z rolnikami. Dementuję te kłamstwa, gmina nie jest władna, aby te grunty odbierać – przekonywał Piaskowski. 

Zapewniał radnych, że jeśli przyjmą studium, on deklaruje, że na kolejnej sesji w czerwcu zaproponuje zmiany do studium. Zmiany będą polegać m.in. na tym, iż z tych 107 ha zostaną wydzielone grunty typowo pod działalność rolniczą, a rolnicy, którzy je dzierżawią, nabyliby do nich prawo pierwokupu. Przekonywał, że jest w tej sprawie po rozmowie telefonicznej z Przemysławem Majchrzakiem z KOWR (dyrektor sekcji zamiejscowej poznańskiego OT KOWR w Przygodzicach – przyp. red.). Piaskowski nalegał, aby rada gminy uchwaliła obecny projekt studium, co pozwoli uniknąć kosztów za niedotrzymanie terminów, a przedsiębiorcom wydobywanie kopalin. Studium zostało przegłosowane. 

Wójta słowa a umowa

Rolnikom nie zależało w żadnym razie na tym, aby blokować osoby, które chcą wydobywać żwir. Obietnice wójta nie mają jednak dla nich żadnego znaczenia, ponieważ to oni podpisali umowy dzierżawy z KOWR, z których jasno wynika, iż mogą stracić wydzierżawioną ziemię. Nawet jeśli zostaną wprowadzone zmiany do studium, jak obiecuje wójt, to kto będzie decydował o tym, ile i komu odebrać, która działka ma zostać rolnicza, a która nie? 

Problematyczna jest też kwestia prawa pierwokupu, a raczej pierwszeństwa nabycia, bo tak to się nazywa w przypadku gruntów z ZWRSP. Żeby mogło do niego dojść, KOWR musi chcieć te grunty sprzedać. Kto zagwarantuje rolnikom, iż moratorium na sprzedaż państwowej ziemi, która ma charakter rolny, kończące się według obecnych przepisów w kwietniu 2021 roku, nie zostanie przedłużone? 

Obowiązująca ustawa wskazuje, iż sprzedaż państwowych gruntów o charakterze rolniczym możliwa jest m.in. tylko wtedy, gdy nieruchomość nie przekracza 2 ha, a co z resztą dzierżawionej przez rolników ziemi? 

Ta ziemia jest nam potrzebna!

Dla wszystkich gospodarzy dzierżawione grunty stanowią znaczną część powierzchni gospodarstwa. Prowadzą oni produkcję zwierzęcą. Przy rosnących wymaganiach związanych z przestrzeganiem programu azotanowego liczy się każdy dodatkowy hektar. Poza tym ziemia, którą wzięli od KOWR, została już wliczona do areału na poczet przyznanego unijnego wsparcia.

Prowadzę fermę drobiu, zostałem zobligowany do prowadzenia planu nawożenia, muszę się rozliczać z każdego wyprodukowanego kilograma obornika i gnojowicy. Dzierżawione grunty (15 ha) łączą się z moim gospodarstwem. Biorąc pod uwagę, że własnej ziemi mam jedynie 18 ha, utrzymanie dzierżawy jest dla mnie bardzo ważne – tłumaczy Mariusz Kowalski. 

Hubert Płókasz wydzierżawił od KOWR 14 ha, swoich ma 36 ha.

– W ubiegłym roku uruchomiłem nową oborę, byłem już praktycznie pod kreską, jeśli chodzi o przełożenie obsady zwierząt na powierzchnię. Doję 70 krów mlecznych, odstawiam mleko do Spółdzielni Mleczarskiej Lazur w Nowych Skalmierzycach. Sukcesywnie powiększam stado, bo oborę mam na 200 sztuk. Wydzierżawione grunty wciągnąłem też do unijnego wsparcia na „Modernizację gospodarstw rolnych”, aneksowałem umowę, tak aby mieć możliwość zakupu większych maszyn i co teraz? Bez tej dzierżawy będzie nam bardzo ciężko – podkreśla rolnik. 

Marika i Damian Nowakowie prowadzą gospodarstwo na powierzchni około 27 ha, z KOWR wydzierżawili ponad 8 ha. 

My chyba jesteśmy w najgorszej sytuacji. Prowadzimy chów trzody chlewnej w cyklu zamkniętym, średniorocznie utrzymujemy 500 sztuk. Korzystamy z wielu działań PROW. Zainwestowaliśmy nie tylko w maszyny, ale i w bioasekurację oraz w ochronę wód przed zanieczyszczeniem azotanami. Z tego ostatniego programu złożyliśmy wniosek na zakup i budowę zbiornika do gnojówki i beczkowozu. Nie wspomnę już o kredycie, którym współfinansujemy unijną dotację. Wszędzie w biznesplanach wpisana jest już wydzierżawiona od KOWR ziemia. Gdy stracimy te grunty, funkcjonowanie naszego gospodarstwa stanie pod znakiem zapytania. Skąd weźmiemy pieniądze, aby oddać unijną dotację? Zobowiązałem się przecież, że przez najbliższych kilka lat nie zmienię powierzchni gospodarstwa – komentuje Damian Nowak.

Produkcją trzody chlewnej w cyklu zamkniętym zajmują się także państwo Widyńscy. Udało im się wydzierżawić od KOWR w ubiegłym roku 9 ha, łącznie gospodarują na 24 ha. Z kolei Marcin Walczak wydzierżawił z państwowego zasobu 17 ha, posiada gospodarstwo o powierzchni 43 ha.

U mnie maszyny, które kupiłem za pieniądze z unijnego wsparcia, stoją już na podwórku. Składając wniosek o płatność, uwzględniłem wydzierżawiony areał. Aż boję się myśleć, co będzie, jak mi odbiorą te grunty – mówi Marcin Walczak.

Jeśli rolnicy stracą dzierżawę, nie będą mieli możliwości zatrzymać unijnej dotacji. W okolicy nie ma wolnych gruntów, trudno kupić i wydzierżawić ziemię od indywidualnych rolników. Gdyby chcieli kupić ziemię na wolnym rynku, za hektar musieliby zapłacić 50–60 tys. zł. 

To, że gminy powinny się rozwijać i szukać inwestorów, nikogo nie dziwi. Podatek, jaki wnoszą do gminnego budżetu rolnicy, nijak ma się do podatku płaconego przez przedsiębiorców. Nie można jednak zapominać o tym, że rolnicy też mają prawo się rozwijać, a zadaniem lokalnych włodarzy jest pogodzenie interesów wszystkich mieszkańców i dbanie także o tych, którzy są w mniejszości. Rolników,  którzy żyją tylko z działalności rolniczej, jest na terenie gminy coraz mniej.


Magdalena Szymańska
fot. Magdalena Szymańska (x2)

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 19:28