StoryEditorWiadomości rolnicze

Patriotyzm konsumencki i spółdzielnia spółdzielń

08.12.2016., 13:12h
Z prezesem Edmundem Borawskim ze Spółdzielni Mleczarskiej MLEKPOL w Grajewie rozmawia Krzysztof Wróblewski

*Jaki w tym roku będzie rozmiar skupu mleka w Mlekpolu?

– Realne jest, że ponad 11 200 dostawców dostarczy do naszych zakładów ponad 1 miliard 600 milionów litrów mleka. To nie koniec, bo uważam, że gospodarstwa naszych członków mają jeszcze duże rezerwy produkcyjne. Województwo podlaskie, ale nie tylko, pokazało, jak duża może być dynamika w produkcji mleka. Od kilku lat uważam, że potencjał wszystkich producentów mleka w naszym kraju pozwala poważnie myśleć o produkcji na poziomie 20 miliardów rocznie. Żeby stało się to realne, muszą być opłacalne i stabilne ceny skupu mleka. Członkowie SM Mlekpol w ostatnich latach, szczególnie po wejściu do Unii Europejskiej, zrobili milowy krok w sferze unowocześnienia produkcji mleka zarówno pod względem jakościowym, jak i ilościowym.

Pamiętam dokładnie ten dzień w 1992 roku, kiedy czterech rolników z powiatu grajewskiego – każdy z nich mieszkał w innej gminie i produkował około 50 tysięcy litrów mleka w ciągu roku – przyszło do mnie i oznajmiło, że zamierzają zainstalować w swoich oborach systemy udojowe oraz zbiorniki do mleka. I w związku z tym ci rolnicy zadali mi bardzo proste pytanie: czy będziemy bezpośrednio od nich odbierali mleko z gospodarstw? Zgodziłem się na to bez wahania. Obecnie do naszej spółdzielni dostarcza mleko ponad 10 tysięcy zbiornikowców, a najmniejszy poziom produkcji mleka z gospodarstwa owej pionierskiej czwórki wynosi 500 tysięcy litrów surowca rocznie, a największy przekracza 1 milion 300 tysięcy litrów.

*Jeżeli w Polsce ma być rocznie produkowanych 20 miliardów litrów mleka, to skup mleka w SM Mlekpol powinien przekroczyć 3 miliardy litrów.

– W 1982 roku, gdy rozpoczynałem swoją pracę w grajewskiej spółdzielni, rolnicy z rejonu obecnego powiatu Grajewo sprzedawali do zakładu 35 milionów litrów mleka, a w ubiegłym roku ponad 170 milionów litrów. Uważam, że potencjał naszego powiatu kształtuje się na poziomie 350 milionów litrów. Wszak trzeba pamiętać, że już teraz jest powiat w naszym województwie – wysokomazowiecki – w którym roczna produkcja mleka osiąga poziom 440 milionów litrów. Natomiast w powiecie Kolno, w którym funkcjonował program Turoślański, niesłusznie wyśmiewany przez wielu ekspertów, na bardzo słabych glebach rolnicy produkują około 200 milionów litrów mleka rocznie. Osiągają takie sukcesy, bo jako jedni z pierwszych w kraju zaczęli doceniać – dzięki wspomnianemu programowi – zalety kukurydzy w żywieniu krów. Uważam, że mimo słabych gleb, V i VI klasa, w tym powiecie już niedługo produkcja mleka może kształtować się na poziomie 300 milionów litrów w ciągu roku. Pragnę też dodać, że obecnie średnia dostawa z jednego statystycznego gospodarstwa do naszej spółdzielni wynosi ponad 135 tysięcy litrów rocznie. A pamiętam, że w starym ustroju, gdy wolumen produkcji mleka był olbrzymi, bo przekraczał 12 miliardów litrów w ciągu roku, Centralny Związek Spółdzielni Mleczarskich organizował elitarny klub stutysięczników. Obecnie największa roczna dostawa z gospodarstwa indywidualnego do naszej spółdzielni wynosi 1 milion 800 tysięcy litrów, zaś z gospodarstwa będącego spółką – około 13 milionów litrów surowca.

*Jak długo pana zdaniem będzie trwała obecna hossa w branży mleczarskiej?

– W gospodarce rynkowej nie ma nic trwałego. Owszem, są prognozy, które określają jak długo będzie trwała ta hossa i kiedy nadejdą gorsze czasy. Ale to są tylko prognozy, które nie zawsze się sprawdzają, bowiem ich prawdziwość weryfikuje rynek i czas. Obecnie produkcja mleka w Unii Europejskiej uległa zmniejszeniu. Przyczyną tego stanu rzeczy mogą być mechanizmy wprowadzone przez Unię premiujące ograniczenie produkcji mleka, ale też fakt, że weszliśmy w jesienno-zimowy okres produkcji mleka, któremu zawsze towarzyszą spadki. Poza tym na rynku krajowym i światowym widać rosnące zainteresowanie podstawowymi produktami mleczarskimi. Od ładnych kilku miesięcy widoczny jest wzrost cen masła, do czego przyczyniła się także interwencja unijna w postaci wykupu masła na prywatne przechowalnictwo. Wzrost cen masła powoduje także wzrost cen innych produktów mleczarskich zawierających tłuszcz. Wzrosły też – ale nie tak imponująco – ceny mleka w proszku oraz serwatki w proszku. Trzeba jednak powiedzieć, że jeszcze kilka miesięcy temu – na wiosnę – ceny produktów mleczarskich były na żenująco niskim poziomie. I trudno było zarówno nam przetwórcom, jak i rolnikom, z takimi cenami się pogodzić. Wszak wówczas masło kosztowało niecałe 10 zł za kilogram. Takie skoki cenowe nie są potrzebne producentom, przetwórcom mleka ani konsumentom. Jednak nie można im zaradzić, bowiem brakuje poważnych mechanizmów stabilizujących rynek mleka. Z jednej strony można powiedzieć, że na rynek nie ma mądrego, z drugiej strony uprawnione jest twierdzenie, że każde państwo powinno bilansować swój potencjał produkcyjny i dbać o tych co produkują surowce rolne. Te zaniedbania mogą się skończyć tym, że Polska nie będzie samowystarczalnym krajem pod względem żywnościowym, czyli będą nas ponownie żywić rolnicy i farmerzy z innych państw.

*Jakie konkretnie mechanizmy mogą się przyczynić do stabilizacji rynku mleka na poziomie korzystnym dla rolników i przetwórców?

– Polskie Mleczarstwo w zakresie produkcji i przetwórstwa mleka jest bardzo rozproszone. Połączenie spółdzielni następuje bardzo wolno. Dlatego może zachowując autonomię spółdzielni należałoby tworzyć spółdzielnie spółdzielń, które by przyspieszały konsolidację przetwórstwa mleka oraz handlu wyrobami.

*Czy nie za późno na budowę owych buforowych zakładów?

– Jeżeli mamy produkować 20 miliardów litrów mleka, powinniśmy ograniczyć beztroskie inwestowanie każdy sobie. Należy wspólnie (dotyczy to dużych podmiotów mleczarskich) budować duże przetwórnie mleka, jak proszkownie, wyrobów UHT, produkcji masła, konfekcjonowania serów, którym surowiec zabezpieczą udziałowcy spółdzielni. Takie przetwórnie byłyby ważnym graczem na rynku, z którymi liczyłyby się największe sieci handlowe, a także znaczącym eksporterem i zdecydowanie ograniczyłoby wewnętrzną konkurencję rynkową. Oczywiście przy tych wspólnych inwestycjach trzeba zrezygnować z części swoich indywidualnych planów. Pewny jednak jestem, że te inwestycje przyspieszyłyby rozwój polskiego mleczarstwa.

*Pojawiają się takie opinie, że Polska może śmiało lokować swoje nadwyżki produkcyjne na jakże chłonnym rynku unijnym.

– Dostęp świeżych polskich wyrobów mleczarskich, czyli galanterii mleczarskiej, jak i dobrych serów twardych, do unijnych półek jest bardzo trudny, a w niektórych krajach jak np. w Niemczech, Francji i Holandii wręcz niemożliwy. Tam są stosowane nieformalne mechanizmy utrudniające dostęp do półek sklepowych.

*Czyli bardzo dobra pod względem jakościowym i smakowym galanteria z Mlekpolu do Niemiec nie wjedzie?

– Nie tylko do Niemiec, ale też do innych kilku unijnych państw! W Danii funkcjonuje przepis, że mleko świeże na rynku powinno się pojawić w ciągu 24 godzin od momentu udoju. Jest to proste ograniczenie utrudniające dostęp do rynku dla mleka świeżego z innych państw. Natomiast w Niemczech jest silna więź między sieciami handlowymi, przetwórcami mleka oraz rolnikami. Strony porozumiewają się co do poziomu cen, aby łagodzić wahania rynkowe. I ta więź jest hamulcem utrudniającym dostęp do półek. Poza tym trzeba pamiętać, że niemieckie sieci handlowe są własnością rodzimego kapitału i sprzyjają swoim a to jest normalne zjawisko. Poza tym w innych państwach starej Unii rozwinięty jest patriotyzm konsumencki. Obywatele z tych państw mają świadomość, że kupując swoje produkty wspierają swoją gospodarkę. Niestety, w Polsce taki patriotyzm jest jeszcze w powijakach. Ludzie nie zawsze kojarzą, że kupując rodzime produkty dają innym obywatelom czy też członkom swych rodzin pracę. Jest moda na zagraniczne wyroby, zaś obce sieci handlowe dominujące na rynku krajowym raz po raz fundują nam dzień włoski, francuski, niemiecki czy hiszpański albo portugalski a z rzadka polski. Szkoda.

*Do krzewienia patriotyzmu konsumenckiego potrzebne są akcje promocyjne i reklamowe?

– Tak. Wyroby z SM Mlekpol są rozpoznawalne na rynku, ale mimo tego konieczne są kosztowne akcje reklamowe, które ugruntowują naszą pozycję. Nie tak dawno zakończona kampania reklamowa naszej dominującej marki Łaciate uświadomiła w sposób żartobliwy konsumentom skąd się wzięło Łaciate. Po prostu, byk był czarny a krowa biała. Niezwykle istotne są też takie akcje społeczne jak Szklanka mleka. Ten kartonik mleka o smaku naturalnym albo z dodatkami smakowymi przyzwyczaja najmłodszych do konsumpcji mleka i jego przetworów a jednocześnie ma dodatni wpływ na zdrowie dziecka. Nieporozumieniem jest nie serwowanie codziennie mleka w szkołach. Z rozmów z dyrektorami szkół wiem, że ta szklanka mleka plus bułka, korzystnie wpływa na zdrowie uczniów i ułatwia naukę.

*Bardzo niepokojące są wysokie ceny mleka przerzutowego. Czy aby nie zwiastują one – jak to było ostatnio – kolejnego kryzysu w branży mleczarskiej?

– Powiem otwarcie, nie mam zaufania do mleka przerzutowego. Uważam, że spółdzielnie powinny prowadzić taką politykę, aby przerabiać wyłącznie własny surowiec, bo to oznacza całkowitą kontrolę nad jego jakością. SM Mlekpol nie kupuje mleka przerzutowego ani od grup producenckich, ani od zewnętrznych firm. W każdym naszym zakładzie działa Laboratorium Oceny Surowca i rolnik na bieżąco ma informacje o jakości swojego surowca. Każda partia mleka wjeżdżająca na teren zakładu jest kontrolowana. A próby kontrolne od wszystkich naszych dostawców pobieramy 7 albo 8 razy w miesiącu a zdarza się, że i 15 razy.

*Uważam, że embargo rosyjskie wzmocniło dotkliwość niedawno zakończonego kryzysu, po którym jeszcze wiele polskich zakładów mleczarskich liże rany.

– Ostatni kryzys był, moim zdaniem, splotem kilku nieszczęśliwych zdarzeń. Po pierwsze, embargo, zniesiono kwotowanie produkcji mleka, co skutkowało dużą dynamiką w produkcji mleka np. w Irlandii na poziomie 36 procent, zaś w Holandii na poziomie 18 procenta, zaś w Polsce jeszcze kilka miesięcy temu roku ta dynamika wynosiła 5 procent. Wielu polskich rolników, którzy wzięli kredyty na unowocześnianie swoich gospodarstw, musiało zwiększyć produkcję, aby choć w części zniwelować niższe ceny mleka i mieć pieniądze na spłatę kredytów. Po drugie, wspomniane embargo rosyjskie wyrządziło istotne szkody w polskim mleczarstwie. A po trzecie, nieszczęściem były nietrafne optymistyczne prognozy unijnych ekspertów głoszące, że unijne nadwyżki produkcji mleka zostaną ulokowane na rynkach azjatyckich. Owszem, konsumpcja mleka w Azji wzrasta, ale ten proces przebiega powoli i nie widać tam żadnej rewolucji w tym względzie. W sumie można powiedzieć, że skutki tej globalnej polityki skupiły się na najsłabszych, czyli na rolnikach. A najbardziej na grupie tych producentów, którzy odważnie inwestowali w rozwój swoich gospodarstw. I o tych odważnych rolnikach zapomniano, zaś dyskusje o „frankowiczach” trwają na okrągło.

*Na ostatnim zjeździe Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich prezes Czesław Cieślak z OSM Koło powiedział, że trzeba zaakceptować wielość organizacji mleczarskich. Ale niech w najważniejszych dla polskiego mleczarstwa sprawach, gdy dochodzi do rozmów z władzami państwowymi, mówią jednym głosem.

– Jest to trudne. Wszak gdy mówiono o zniesieniu kwotowania mleka, Polska Izba Mleka oraz Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich opowiadali się za utrzymaniem kwotowania. Natomiast Związek Prywatnych Przetwórców był za zniesieniem systemu kwot mlecznych. Uważam, że KZSM i PIM mogą sformułować wspólne stanowisko w najważniejszych kwestiach związanych z funkcjonowaniem polskiego mleczarstwa. Tak zresztą było w wielu kwestiach. Ale z prywatnymi przetwórcami będzie nam trudno sformułować jednolite stanowisko. Powiem tak: Polska nie jest dużym krajem, łatwo się dzielimy, ale trudno nam się zjednoczyć. Pewne jest też, że nasze mleczarstwo dużo traci pod względem finansowym z uwagi na wewnętrzną konkurencję.

Dziękuję za rozmowę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 16:10