StoryEditorKomentarz naczelnych

Cud! W marketach cena mleka prześcignęła cenę wody

Ten komentarz miał być poświęcony wyłącznie rosnącej liczbie ludności na ziemi i trudnościom z jej wyżywieniem. Niestety: 15 listopada rakiety trafiły w punkt skupu i suszarnię kukurydzy w Przewodowie, w województwie lubelskim. Gdy piszemy ten komentarz 18 listopada, to dowody wskazywały, że były to ukraińskie rakiety przeciwlotnicze. Jednak całkowitą prawdę poznamy po zakończeniu śledztwa. 

Rolnicy polscy, przypadkowe ofiary wojny

Jednak całkowitą prawdę poznamy po zakończeniu śledztwa. Jesteśmy przekonani, że cel, w jaki uderzyła ta broń był przypadkowy. Zginęło jednak dwóch mężczyzn pracujących w branży rolniczej. Cześć ich pamięci! Tak czy inaczej, to pokłosie wojny, która toczy się u naszych granic. Niewinni ludzie zginęli, bo szalony car Rosji postanowił powiększyć swoje imperium. Oczywiście, jeżeli po zakończeniu śledztwa okaże się, że rakiety, które uderzyły w Przewodów, wystrzeliła ukraińska obrona przeciwlotnicza, to Ukraina powinna przeprosić Polaków i zadośćuczynić rodzinom ofiar. Ale Europa i wolny świat powinny zdwoić swoje wysiłki prowadzące do wsparcia ukraińskiej armii stającej przeciw Rosji. Nade wszystko chodzi o wzmocnienie obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej. Pierwszy krok zrobiła już Szwecja, której Parlament zatwierdził plan pomocy wart 280 milionów dolarów dla Ukrainy, który będzie przeznaczony na ten cel.

Od ubiegłego tygodnia jest nas na świecie ponad 8 mld

Takie okazje zdarzają się średnio co 12 lat (tyle czasu trzeba, aby przybył 1 mld osób) i z reguły są przyczynkiem do spekulacji, czy Ziemia wyżywi taką masę ludzi. Od pewnego czasu towarzyszy nam głoszenie teorii o nieuchronnym zniszczeniu planety przez ludzkość, dla której zabraknie miejsca na Ziemi. Jak zatem zaradzić temu zagrożeniu? Różnorodni eksperci radzą, żeby przeprowadzić depopulację, wprowadzić szczelną kontrolę urodzeń i inne narzędzia obniżania liczby ludności. Nikt nie zastanawia się, jak wydajnie produkować więcej żywności albo zaadaptować pustynne dziś obszary (nie chodzi o pustynie) na pola uprawne tak, aby chleba wystarczyło dla wszystkich. Niestety, nawet ONZ, która z jednej strony walczy z głodem, z drugiej strony uznaje rolnictwo za szkodzące planecie. W takich czasach przyszło nam żyć. Nie szanuje się pracy rolnika, bez względu na to, czy uprawia ryż w Wietnamie, czy ziemniaki pod Sieradzem.

Rolnictwo jest rzekomo odpowiedzialne za niszczenie planety

Od kilku lat – oprócz oskarżeń o degradację gleby i zatruwanie środowiska – wymieniany jest wpływ rolnictwa na klimat. Krowa jest gorsza od węgla – słyszymy od zwolenników teorii o ociepleniu klimatu. W niektórych krajach urzędnicy na poważnie zabrali się za „naprawę” tej sytuacji. I tak, rząd Nowej Zelandii zaproponował, aby za emisję tony dwutlenku węgla tamtejsi farmerzy płacili 3,93 dolara nowozelandzkiego (ponad 10 zł) za każdą tonę wyemitowanych gazów cieplarnianych (w tzw. ekwiwalencie CO2). W rządowej propozycji napisano, że to niewiele, bo przecież przemysł płaci 85 dolarów (235 zł) za uprawnienia do emisji 1 tony CO2. Piszemy o tym, bo to pierwsza konkretna, rządowa propozycja na planecie dotycząca opodatkowania krów z powodu ich rzekomego udziału w globalnym ociepleniu. Niby niewiele, ale przy wydajności 8000 l rocznie i 50 krowach, to około 4000 zł rocznie, na początek.

Jakie podatki na krowy wymyśli Bruksela, tego jeszcze nie wiemy. Inną opcją jest odgórne ograniczenie pogłowia, np. o 30%, co jest rozważane w Irlandii i Holandii. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będziemy musieli iść ani pierwszą, ani drugą drogą. W końcu 8 mld ludzi musi coś jeść, a odtłuszczone mleko w proszku jest najtańszym, najzdrowszym i najwygodniejszym w użyciu źródłem białka. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że pani Sylwia S. postawiła sobie ambitny cel zlikwidowania barów mlecznych. Czyli chce pozbawić najbiedniejszych mieszkańców miast dostępu do tanich dań mlecznych, tanich, bo bary mleczne są dotowane przez samorządy i wspierane przez państwo.

Mleko droższe od wody!

Z nieukrywaną satysfakcją odnotowaliśmy fakt, że w sieciach handlowych cena jednego litra mleka prześcignęła cenę wody mineralnej. Przez lata bowiem 1,5-litrowa butelka wody kosztowała tyle samo bądź więcej niż 1 litr mleka. Woda jest rozlewana w instalacjach przemysłowych. Gdy kilka lat temu zmieniano Prawo wodne, opłaty za wydobycie wód podziemnych wzrosły z 10 groszy do nawet 8,2 zł za jeden metr sześcienny. Producenci wody rozdzierali wówczas szaty i ostrzegali przed masowym bankructwem i wzrostem bezrobocia. Oczywiście, nic takiego się nie stało. Wzrostu kosztów z 0,0001 zł do 0,0082 zł na litr nie odczuli ani konsumenci, ani sieci handlowe. Mimo tego przez lata woda mineralna była droższa od mleka. Dopiero wzrost cen skupu mleka i inflacja spowodowały, że mleko dogoniło i przegoniło wodę mineralną. Ufamy, że tak zostanie i już nigdy woda nie będzie droższa od mleka. Oczywiście nasi Czytelnicy, również i my, chcielibyśmy, aby litr ropy kosztował tyle ile litr mleka. Ale jest to tzw. marzenie nie do spełnienia. Bądźmy realistami, niech pół litra ropy będzie warte tyle co litr mleka.

Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. arch. red.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
27. kwiecień 2024 04:03